Rynek i ratusz. Niall Ferguson
Tea Party), a wreszcie całkowicie zdominowali instytucje, które doprowadziły do rewolucji, w tym Kongres Kontynentalny[17]. Wśród nazwisk szczególnie często przywoływanych przez Morse’a znajdujemy też i Paula Revere’a[18]. I choć argumentacja taka została nieco później, bo w latach trzydziestych XX wieku, powtórzona przez francuskiego historyka Bernarda Faÿa, wiodący badacze dziejów rewolucji amerykańskiej przez długi czas całkowicie ją ignorowali[19]. Kiedy Ronald E. Heaton przyjrzał się dokładnie życiu 241 „ojców założycieli”, ustalił, że jedynie 68 spośród nich było masonami[20]. A spośród 56 sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości jedynie ośmiu należało do lóż masońskich[25*]. Przez wiele lat w głównym nurcie historiografii obowiązywał pogląd, że „jest wątpliwe, by masoni jako masoni odegrali jakąś znaczącą rolę w amerykańskiej rewolucji”[21]. Ta konstatacja wydaje się jednak wątpliwa. Pomijając już wszystko inne, zakłada ona, że wszyscy ojcowie założyciele odgrywali równie ważną rolę, podczas gdy analiza sieci ujawnia, że to Revere i Warren byli najważniejszymi rewolucjonistami w Bostonie, który z kolei stanowił najważniejsze miasto w całej rewolucji amerykańskiej. Analizowane stwierdzenie pomija ponadto wagę masonerii jako ideologii rewolucyjnej. Tymczasem mamy dowody sugerujące, że dla ludzi, którzy doprowadzili do wybuchu rewolucji, była ona co najmniej równie istotna jak świeckie teorie polityczne czy doktryny religijne[22].
Wolnomularstwo zapewniło Wiekowi Rozumu przekonującą mitologię, międzynarodową strukturę organizacyjną i wyszukane rytuały obliczone na silne spojenie ze sobą nowych adeptów, metaforycznie nazywanych braćmi. Podobnie jak wiele innych elementów, które okazały się kluczowe dla przemiany świata w XVIII wieku, również i ono wywodziło swoje początki ze Szkocji. Europejscy murarze i kamieniarze z całą pewnością organizowali się w loże już w okresie średniowiecza, kiedy to (podobnie jak inne średniowieczne cechy rzemieślnicze) wykształcili podział na uczniów, czeladników i mistrzów, jednak organizacje te nie były jakoś szczególnie sformalizowane przed końcem XIV stulecia. W 1598 roku szkockie loże uzyskały nowy zestaw uregulowań, znany jako Statuty Schawa, od nazwiska Williama Schawa, Głównego Mistrza Konstruktorskiego przy Koronie Szkockiej. W połowie XVII wieku wolnomularstwo przekształciło się w organizację będącą czymś więcej niż tylko luźnym zrzeszeniem cechów uzdolnionych rzemieślników. To właśnie wtedy loże w Kilwinning i w Edynburgu zaczęły dopuszczać do swoich szeregów murarzy (masonów) „spekulatywnych” albo „przyjętych” (czyli niepraktykujących tego zawodu). Ale dopiero wywodzący się z Aberdeen James Anderson w swojej książce The Constitutions of the Free-Masons (Konstytucje masonów, 1723) zadbał o to, by ten nowy okres w historii wolnomularstwa otrzymał odpowiednio okazałą podbudowę historyczną. W narracji Andersona[26*] Najwyższy Architekt Wszechświata obdarzył Adama umiejętnościami murarskimi – geometrią i „sztukami mechanicznymi” – które ten przekazał następnie swojemu potomstwu, a ono z kolei przekazało je starotestamentowym prorokom. A zatem lud wybrany przez Boga składał się z „dobrych Masonów, zanim jeszcze dana im została ziemia obiecana”, a ich „Wielkim Mistrzem” był Mojżesz. Największym osiągnięciem tych pierwszych masonów miało być wzniesienie wspaniałej świątyni Salomona w Jerozolimie, czego dokonał Hiram Abiff, „najdoskonalszy Mason na ziemi”[23].
Podobnie jak wiele innych odnoszących sukcesy sieci wolnomularstwo zawierało w sobie pewien element hierarchiczności. Masoni należeli do lokalnych lóż, których większość była ze sobą połączona pod przywództwem którejś z wielkich lóż tworzonych w trakcie XVIII wieku w Londynie, Edynburgu, Yorku, Dublinie, a później również w Europie kontynentalnej i w amerykańskich koloniach. Każda loża miała swojego mistrza, dozorców i innych urzędników (oficerów). Kandydaci na masonów musieli otrzymywać nominację do członkostwa, a potem jego potwierdzenie na zasadzie jednomyślności, przy czym nawet przed dopuszczeniem do pierwszych masońskich rytuałów i tajemnic musieli oni – jako „początkujący adepci” – zgodzić się na podleganie „Obciążeniom” przewidzianym w Konstytucjach… Andersona. Same rytuały inicjacyjne również były bardzo wyszukane – a stopień komplikacji jeszcze wzrastał w wypadku awansowania na wyższe stopnie wtajemniczenia, nie mówiąc już o mistrzu masońskim – i obejmowały gesty, przysięgę oraz specjalny strój ceremonialny. Co może nas zaskakiwać podczas lektury owych „Obciążeń”, to fakt, jak mało są one wymagające. Wszyscy masoni musieli być „dobrymi i prawdziwymi Ludźmi, wolnego urodzenia, w wieku dojrzałym i stonowanym, z wyłączeniem Niewolników, Kobiet, Ludzi niemoralnych czy nieprzyzwoitych, koniecznie o dobrej reputacji”. Żaden wolnomularz nie mógł być „głupim ateistą ani też niereligijnym Libertynem”. Masoni byli sobie równi jako bracia w danej loży, choć zarazem wolnomularstwo „nie odbierało Człowiekowi żadnego Zaszczytu, który już wcześniej posiadał”, wobec czego ci, którzy cieszyli się wyższym statusem społecznym, często zajmowali najbardziej prestiżowe stanowiska[24]. Braterstwo miało jednak niebagatelne znaczenie, gdyż atrakcyjność lóż wynikała po części z tego, że dawały one szlachcie i mieszczaństwu sposobność do fraternizowania się. Z drugiej strony, masonom nie zabraniano uczestnictwa w politycznych rebeliach. Co prawda Anderson w swoich Konstytucjach… precyzował, że „Mason jest nastawionym pokojowo Poddanym Władzy Cywilnej, niezależnie od tego, gdzie mieszka czy pracuje, i nigdy nie powinien angażować się w Spiski bądź Konspiracje przeciwko Pokojowi i Dobrobytowi Narodu”, ale sam udział w rebelii nie stanowił automatycznie podstaw do wydalenia kogoś z loży[25].
Choć sam Anderson był duchownym prezbiteriańskim, z tych dosyć luźnych kryteriów religijnych, które ustanowił, możemy wnosić, że chciał uczynić wolnomularstwo możliwie zgodnym z deizmem. Warto tutaj zauważyć, że niektóre loże kolonialne przyjmowały do swoich szeregów również Żydów[26]. Nie wszyscy byli jednak gotowi na to, by pójść aż tak daleko w stronę oświeceniowego sceptycyzmu religijnego – stąd w 1751 roku nastąpił rozłam na masonów „dawnych” (Ancients) i „nowych” (Moderns). Dawni przestrzegali Konstytucji… Andersona w wydaniu z 1738 roku, która obligowała ich do posłuszeństwa wobec nakazów chrześcijaństwa, niezależnie od miejsca zamieszkania. Nowi, co może nieco dziwić, woleli jeszcze wcześniejsze wydanie Konstytucji…, z 1723 roku, w którym masonów wzywano do wierności religii wyznawanej w ich ojczyźnie. Ta schizma dotarła do Massachusetts w 1761 roku, jakieś dwadzieścia osiem lat po założeniu w Bostonie pierwszej loży masońskiej, wielkiej loży św. Jana. Działała ona pod patronatem Londynu, podczas gdy nowo powołana przez „dawnych” wielka loża św. Andrzeja nawiązywała raczej do autorytetu Edynburga. Choć rozdźwięk miał początkowo charakter dość ostry i zajadły, okazał się raczej krótkotrwały, i w rezultacie obie loże połączyły się w jedną w 1792 roku. Wydaje się jednak, że w czasie amerykańskiej rewolucji współistnienie dwóch różnych lóż odzwierciedlało rzeczywisty rozłam społeczny i polityczny, bo loża św. Andrzeja – założona przez ludzi wykluczonych wcześniej z loży św. Jana ze względu na niski status społeczny – z miejsca stała się siedliskiem buntu, zwłaszcza po tym, gdy jej mistrzem został Joseph Warren (późniejszy wielki mistrz nowej wielkiej loży bostońskich „dawnych”)[27]. Nic dziwnego, że tawerna pod Zielonym Smokiem, którą loża św. Andrzeja nabyła w 1764 roku, stała się kwaterą główną ruchu rewolucyjnego w Bostonie[28]. Z protokołów loży za listopad i grudzień 1773 roku wydaje się nawet wynikać, że w ówczesnych jej pracach brało udział tak wielu uczestników „bostońskiej herbatki”, iż niektóre ze spotkań trzeba było przełożyć ze względu na zbyt niską frekwencję[29]. Z kolei podczas pogrzebu Warrena – który zginął w walkach toczonych w 1775 roku – jego przyjaciel i członek tej samej loży masońskiej Perez Morton wygłosił mowę pochwalną na cześć zmarłego, opiewając go jako pełnego wszelakich cnót „niezrównanego patriotę” w życiu publicznym i „wzór człowieczeństwa” w sprawach prywatnych. Co prawda Warren poległ „za sprawę cnoty i ludzkości”, jednak winien zostać zapamiętany przede wszystkim jako mason. „Cóż za wspaniały przykład dawał nam on [jako wielki mistrz] – perorował