Tysiąc saun. Katarzyna Michalczak
sobą wiersz. kucnęłam pod komórką. pod dwadzieścia pięć
baba w kamizelce bordo. „co to za kartka? czy taką kartkę trzeba mieć? czekam
na pomiar tutaj cały dzień. o, wreszcie, proszę. mogłabym teraz
pana zamknąć, hehehe”. dwie sekundy. metr na metr. wzięłam ze sobą wiersz.
ruszyłyśmy na górę. „są jeszcze?” „mam już dosyć.
są w pierwszej klatce, niech pani leci. latarkę
pani ma?”. „ma pani dosyć?”. „tak, mam dosyć i bolą mnie kolana”. „do tych ostatnich
drzwiczek nie mam klucza, ale przecież
można je wyważyć?”.
oś
jesteś zrobiony z kołdry i ze śniadań.
z ostrego rżnięcia w krzakach. dzień nie jest
ciałem stałym, zgadzasz się ze mną. ze śniadań,
na których króluje jajko.
w ciemności myślisz, jak zrobić łóżko z ciała. a ja, że łóżko to oś.
– śpij skarbie, jutro wcześnie wstajesz. – chcę jeszcze raz. jesteś
środkiem lata. jesteś obwiedziony złotą linią
za każdym razem, kiedy mnie dotykasz.
jeszcze tysiąc saun i będę nowym człowiekiem
mam takie dni, że ludzie
mogliby mieć tylko oczy. „przepraszam,
pani nie czeka na autobus? woli pani spacerować?” – one
niosłyby ich w ciemności, byłby przymus oczu. ja się w saunie
nie pocę. jedynie ty miałbyś dodatkowo
wdech i wydech. z gorąca w ziąb i z powrotem.
ja się w saunie nie pocę. „woli pani
spacerować? pani jest aktorką!”, jak to dobrze, że są jeszcze na tym świecie
drzwi wejściowe. w saunie. w sposób absolutny
nie pocę się.
gwiazdopatrznia
w saunie powietrze jest słodkie, gadamy jak najęci. w łazience
zimny prysznic rośnie we mnie jak słupek srebra. do domu
wracamy spacerem, padnięty wsuwasz bułkę. – masz minę
jakbyś zostawił na gazie Dolinę Muminków, wiesz? – nie chce ci się
śmiać się, ale bierzesz mnie za rękę. – znasz słowo
gwiazdopatrznia?
potem przez całą drogę nikt już nic nie mówi.
urodziny: uczulenie
(a tak poza tym to śniło mi się lato)
oto ja, płowy wielbłąd. w tym płaszczu. idę na kolację z siostrą na dziewiętnastą. brzoza, którą mijam, rzuca cień w kształcie zegarka. kredka do oczu Małgorzaty Halber jest zupełnie nienaturalna. idę na kolację z siostrą i dostaję ataku astmy. najbardziej na świecie chciałabym już nigdy nie marznąć.
marzec, kawa z W.
„siki, larwy, obieg zamknięty. grzyb i wilgoć w Can Decreix. ma znaczenie co larwa je. dwa osiołki: Gaspar i Bamboo. Gaspar lubił jak go obejmować i mocno klepać po szyi. Bamboo nie lubiła jak robiliśmy jej zdjęcia. w kompoście znaleźliśmy larwy. na patelni zaczęły pękać: kompost pryskał po całej kuchni. ma znaczenie co larwa je. te wcześniejsze jadły aloes, i były smaczne”.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.