W zasadzie tak. Jacek Fedorowicz

W zasadzie tak - Jacek Fedorowicz


Скачать книгу
target="_blank" rel="nofollow" href="#fb3_img_img_de999508-368f-5c03-af76-a08574f2d510.jpg" alt="NOWA ROLA NAPIWKU WŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM"/>

      Na zakończenie wystąpię jeszcze z apelem, co wcale nie świadczy o tym, jak już wspominałem, że specjalnie wierzę w skuteczność wszelkich apeli, ale pomyślałem sobie, że może niektórzy z Szanownych Czytelników dadzą się namówić na przełamywanie tradycji, przynajmniej od czasu do czasu.

      Nie, nie! Nie namawiam do skończenia z napiwkami. Wręcz przeciwnie. Rozszerzmy wachlarz zawodów napiwkowych.

      Dlaczego kelnerowi – tak, a powiedzmy artyście dramatycznemu – nie? Jestem pewien, że artysta ucieszyłby się bardzo, gdyby po skończonym spektaklu znalazł u siebie w garderobie kilka kopert z bilonem i miłymi karteczkami, na których byłoby napisane: „Bardzo nam się Pan dzisiaj podobał, jako widzowie czujemy się usatysfakcjonowani, na pewno był Pan dziś lepszy niż w zeszłym tygodniu i dlatego pozwalamy sobie przesłać Panu skromną kwotę złotych tyle a tyle”. Artysta, jako przedstawiciel zawodu nie psutego w ostatnich latach żadnymi dodatkami, na następnym przedstawieniu z pewnością starałby się jeszcze bardziej.

      A gdyby komuś z Szanownych Czytelników, zakładam tu sytuację mało prawdopodobną, ale wszystko jest możliwe, więc gdyby komuś spodobał się bardzo któryś z rozdziałów tej książeczki, to... podaję adres: Jacek Fedorowicz – Warszawa 18 – poste restante.

NOWA ROLA NAPIWKU WŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM

      JAK ROZMAWIAĆ Z WŁADZĄ

      Na wstępie muszę zaznaczyć, że w przypadku niniejszego rozdziału władzą jest każdy człowiek, który w hierarchii administracyjnej stoi o szczebel wyżej od nas lub od którego w danej chwili jesteśmy uzależnieni, ponieważ on wykonuje swoje funkcje, a my występujemy w roli petenta, klienta, obwinionego o wykroczenie lub łamiącego jakieś przepisy. I tylko w tym znaczeniu będziemy posługiwać się słowem „władza”. Niestety nie ma innego określenia, w którym mieściłby się i milicjant na skrzyżowaniu, i urzędnik mający nam podstemplować zaświadczenie. A – jak się Drodzy Czytelnicy za chwilę przekonają – i z jednym, i z drugim rozmawiać będziemy w sposób identyczny, według podanych przeze mnie wzorów.

      Wokół sposobu rozmawiania z władzą utarło się wiele niedobrych zwyczajów. Wielu z nas wciąż jeszcze myśli, niestety, że w trakcie rozmowy dobrze jest dać łapówkę. Inni starają się władzę zastraszyć, jeszcze inni próbują udowodnić swoje racje, co jest zjawiskiem najgroźniejszym.

      Bo pierwszą zasadą rozmowy z władzą – proszę zapamiętać to na całe życie – jest to, że władza ma zawsze rację. I zaraz muszę dodać: nie wystarczy wiedzieć, że władza ma rację. Trzeba tę wiedzę wyraźnie zamanifestować, aby władza wiedziała, że my wiemy.

      Przypuśćmy, że na ulicy zatrzymuje nas społeczny kontroler ruchu drogowego, ponieważ przeszliśmy przez jezdnię nieprawidłowo. Naturalnym odruchem zatrzymanego jest natychmiastowe tłumaczenie, że bardzo się spieszył, że jak wchodził na jezdnię, to paliło się jeszcze zielone, że tu były kiedyś pasy, ale wyblakły i tak dalej, i tak dalej.

      Jest to metoda z gruntu fałszywa. Prowadzi najkrótszą drogą do mandatu karnego, wniosku do kolegium, awantury, nie mówiąc już o monstrualnej stracie czasu.

      Podaję przykład właściwego zachowania się.

      W momencie, gdy zostaliśmy zatrzymani, jedyną rzeczą, którą powinniśmy uczynić, jest natychmiastowe przyznanie racji, zanim jeszcze zatrzymujący zdążył dokończyć oskarżenie.

JAK ROZMAWIAĆ ZWŁADZĄ

      Tu nastąpi sekundowa pauza, bo zatrzymujący zaniemówi z wrażenia.

JAK ROZMAWIAĆ ZWŁADZĄ

      Wykorzystujemy tę pauzę na wyjąkanie zdania, które powinno być jąkane głosem drżącym i pełnym strachu:

JAK ROZMAWIAĆ ZWŁADZĄ

      W dziewięciu przypadkach na dziesięć usłyszymy:

JAK ROZMAWIAĆ ZWŁADZĄ

      i cały incydent jest zakończony.

      Trwał około pół minuty i zakończył się naszym całkowitym zwycięstwem.

      Zastanówmy się teraz pokrótce nad znaczeniem poszczególnych członów naszej wzorcowej rozmowy.

      Pierwszy człon: przyznanie racji i jednoczesne zadeklarowanie, że żadnych kłótni nie będzie.

      Drugi człon: przeproszenie (najmniej ważne – osoby, którym się bardzo spieszy, mogą nawet całkowicie pominąć drugi człon).

      Trzeci człon: samooskarżenie. Taka oferma ze mnie! Automatycznie deprecjonujemy naszą nikczemną osobę i dajemy do zrozumienia władzy, że jesteśmy pyłem, prochem, niczym.

      Następuje sekunda pauzy i w tej właśnie sekundzie odbywa się najważniejsza reakcja chemiczna w mózgu władzy: władza rośnie jak na drożdżach i nadyma się jak balon.

      Czwarty człon: drżące pytanie „I co teraz będzie?” jest deklaracją. „Wiem, że możesz ze mną uczynić wszystko, co zechcesz, o panie mój, ale błagam cię o łaskę...!” I otrzymujemy tę łaskę natychmiast. Idziemy dalej pełni wewnętrznego zadowolenia z odniesionego zwycięstwa.

      Metoda ta ma swoje głębokie uzasadnienie psychologiczne. Społeczny kontroler ruchu, konduktor w autobusie, portier broniący dostępu do jakiejś instytucji, strażnik przy bramie i wielu, wielu innych to ludzie nieszczęśliwi, z którymi życie obeszło się po macoszemu. Marzą tylko o jednym: chcą być kimś. I są, ponieważ na jakimś odcinku otrzymali władzę. Proszę zwrócić uwagę na to, że społeczny kontroler ruchu drogowego – to funkcja nieodpłatna i społeczna. Zapamiętajmy: ostatnią rzeczą, na której zależy kontrolerowi ruchu drogowego, jest właściwie funkcjonujący ruch drogowy. Zależy mu przede wszystkim na zadośćuczynieniu za nieudane życie. Zadośćuczynieniu, którego dostarczyć musimy my. Jeżeli dostarczymy – wszystko w porządku. Jeżeli nie – biada nam.

      Do łez doprowadzają mnie ludzie, którzy złamawszy jakieś przepisy, mówią rzeczowo:

      – Tak, ma pan rację. Ile płacę?

      Pozornie stosują moją radę, bo przyznają rację. Ale to jeszcze nie wszystko. Proszę zrobić kiedyś doświadczenie i zachować się właśnie w ten sposób:

      – Ma pan rację. Ile płacę?

      Władza powie:

      – Chwileczkę. Czy obywatel wie, że deptanie trawników to niszczenie dobra społecznego, wytężonej pracy przedsiębiorstwa Zieleń Miejska, dawanie złego przykładu młodzieży szkolnej, która dziś podepce trawnik, a jutro spokojnego przechodnia...

      I tak dalej, i tak dalej; następuje kilkuminutowe pouczenie obywatela, potem długie i mozolne przeglądanie jego dowodu osobistego, spisywanie protokołu i cały szereg innych czasochłonnych czynności i dialogów. Dlaczego? Wyłącznie dlatego, że nie usatysfakcjonowaliśmy człowieka. Pozornie logicznie pomyśleliśmy sobie, że skoro złamaliśmy przepisy, to poniesiemy karę i wszystko będzie w porządku. Niestety. Bez pokazania naszego strachu, naszej czołobitności nic nie wskóramy.

      Proszę kiedyś przy okazji zaobserwować, co się dzieje po umieszczeniu w mieście jakiegoś nowego znaku drogowego. Przypuśćmy, że jest to zakaz skrętu w lewo. Znak został ustawiony słusznie,


Скачать книгу