Ten dzień. Blanka Lipińska

Ten dzień - Blanka Lipińska


Скачать книгу
section>

      Copyright for Polish Edition © 2018 Edipresse Polska SA

      Copyright for text © 2018 Blanka Lipińska

      Edipresse Polska SA, ul. Wiejska 19, 00-480 Warszawa

      Dyrektor zarządzająca segmentem książek: Iga Rembiszewska

      Redaktor inicjujący: Natalia Gowin

      Produkcja: Klaudia Lis

      Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk, Beata Gontarska

      Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska

      Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51)

      Beata Trochonowicz (tel. 22 584 25 73)

      Andrzej Kosiński (tel. 22 584 24 43)

      Koordynator projektu: Marta Kordyl

      Redakcja: Krystyna Podleska

      Korekta: Ewa Charitonow, Anna Parcheta

      Projekt okładki i stron tytułowych: Magdalena Zawadzka

      Zdjęcie na okładce: Ania Szuber i Michał Czajka

      Skład: Perpetuum

      Biuro Obsługi Klienta

      www.hitsalonik.pl

      e-mail: [email protected]

      tel.: 22 584 22 22

      (pon.–pt. w godz. 8:00–17:00)

      www.facebook.com/edipresseksiazki

      www.instagram.com/edipresseksiazki

      ISBN: 9788381179966

      Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym This ebook was bought on LitRes ***

      Jacht zacumował w porcie Fiumicino. Sobowtór mojej Pani wciąż był na pokładzie. Jej zadanie było proste – miała być.

      – Wsadź Laurę w samochód i wyślij do mnie – powiedziałem, gdy przebywający w Rzymie Domenico odebrał telefon.

      – Dzięki Bogu… – westchnął Młody. – Robiła się już nieznośna. – Usłyszałem, jak zamyka za sobą drzwi. – Nie wiem, na ile cię to zainteresuje, ale wypytywała o ciebie.

      – Nie jedź z nią – odparłem, ignorując go. – Zobaczymy się w Wenecji. Odpocznij.

      – Nie zapytasz, co mówiła? – Nie dawał za wygraną Domenico. Usłyszałem w jego głosie wesołość.

      – A interesuje mnie to? – zapytałem najpoważniej, jak to możliwe, mimo że w środku jak dzieciak byłem ciekaw, o czym rozmawiali.

      – Tęskni za tobą. – To krótkie stwierdzenie ścisnęło mnie w żołądku. – Tak sądzę.

      – Dopilnuj, by jak najszybciej wyjechała. – Rozłączyłem się i popatrzyłem na morze.

      Kolejny raz za sprawą tej kobiety ogarnęła mnie panika. Uczucie to było zbyt obce, bym mógł je zdiagnozować i powstrzymać.

      Odprawiłem dziewczynę, która udawała Laurę, ale nakazałem, by cały czas była niedaleko. Nie miałem pojęcia, czy nie będzie za chwilę potrzebna. Według doniesień Matosa, Flavio z przestrzelonymi łapami wrócił na wyspę, ale nic poza tym się nie wydarzyło. Jakby cała sytuacja z Nostro nie miała miejsca. Zdawkowe informacje, jakie przekazywał pomazaniec, nie zadowalały mnie, wysłałem więc tam swoich ludzi, którzy potwierdzali wszystko, czego się dowiadywałem.

      W porze lunchu odbyłem telekonferencję z ludźmi ze Stanów Zjednoczonych. Musiałem mieć pewność, że będą uczestniczyli w weneckim festiwalu filmowym. Potrzebowałem spotkania z nimi w cztery oczy; zamówienie kolejnej dostawy broni, którą miałem zamiar sprzedać na Bliskim Wschodzie, wymagało mojej obecności.

      – Don Torricelli? – zapytał Fabio, wsuwając głowę do mojej kajuty, na co pokiwałem ręką i zakończyłem połączenie. – Pani Biel jest na pokładzie.

      – Wypływamy – powiedziałem, podnosząc się z miejsca.

      Wyszedłem na górny pokład i rozejrzałem się wokół. Gdy zobaczyłem swoją kobietę ubraną jak nastolatka, zacisnąłem pięści i zęby. Kuse szorty i mikroskopijna koszulka nie przystają wybrance głowy sycylijskiej rodziny, pomyślałem.

      – Co ty, do cholery, masz na sobie! Wyglądasz jak… – Powstrzymałem się od dokończenia zdania, gdy popatrzyłem na niemal pustą butelkę po szampanie. Dziewczyna obróciła się, wpadając na mnie, a gdy odbiła się od mojej klatki, bezwładnie opadła na kanapę. Znów była pijana.

      – Wyglądam, jak chcę, i nic ci do tego – wybełkotała, wymachując rękami, czym mnie nieco rozbawiła. – Zostawiłeś mnie bez słowa i traktujesz jak kukiełkę, którą się bawisz, gdy masz na to ochotę. – Wyciągnęła palec w moją stronę, próbując jednocześnie nieudolnie, lecz uroczo podnieść się z siedziska. – Dziś kukiełka ma ochotę bawić się solo.

      Zataczając się, ruszyła w stronę rufy, gubiąc po drodze buty.

      – Lauro… – zacząłem ze śmiechem, bo nie mogłem już dłużej się powstrzymać. – Lauro, do cholery! – Mój śmiech przeszedł w warkot, gdy zobaczyłem, jak niebezpiecznie zbliża się do krawędzi jachtu. Ruszyłem za nią, krzycząc: – Zatrzymaj się!

      Nie słuchała mnie albo nie słyszała. W pewnym momencie poślizgnęła się. Butelka z jej dłoni wypadła, a ona sama, nie złapawszy równowagi, runęła do wody.

      – Kurwa mać!… – Zacząłem biec. Zrzuciłem ze stóp buty i wskoczyłem do wody. Całe szczęście, że Tytan płynął wolno, a dziewczyna upadła na bok. Kilkadziesiąt sekund później już miałem ją w ramionach.

      Na moje szczęście Fabio widział całe zajście i kiedy jacht się zatrzymał, rzucił mi przywiązane do liny koło ratunkowe i wciągnął na pokład. Dziewczyna nie oddychała.

      Zacząłem ją reanimować. Kolejne uściski i wdechy nie pomagały.

      – Oddychaj, kurwa mać!

      Byłem zrozpaczony. Uciskałem coraz mocniej i coraz bardziej desperacko wdmuchiwałem powietrze do jej płuc.

      – Oddychaj! – zawołałem po angielsku, bezsensownie sądząc, że może mnie zrozumie. Wtedy złapała haust powietrza i zaczęła wymiotować.

      Gładziłem ją po twarzy i patrzyłem na wpół przytomne oczy, które usiłowały na mnie spojrzeć. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem do kajuty.

      – Wezwać lekarza?! – krzyknął Fabio.

      – Tak, wyślij po niego helikopter.

      Musiałem zabrać Laurę na dół, zostać z nią sam i upewnić się, że jest bezpieczna. Położyłem ją na łóżku i wpatrywałem się w jej bladą twarz, szukając potwierdzenia, że nic jej nie jest.

      – Co się stało? – zapytała cicho.

      Miałem wrażenie, że za chwilę stracę przytomność. W głowie mi dudniło, a serce waliło jak oszalałe. Uklęknąłem obok na podłodze i próbowałem się uspokoić.

      – Spadłaś z pomostu. Dzięki Bogu, że nie płynęliśmy szybciej, a ty upadłaś na bok. Co nie zmienia faktu, że prawie utonęłaś. Kurwa, Lauro, mam ochotę cię zabić, a zarazem jestem wdzięczny, że żyjesz… – Pochyliłem głowę i zacisnąłem szczęki. Nieznośny ból głowy odbierał mi zdolność logicznego myślenia.

      Laura delikatnie musnęła palcami mój policzek, podnosząc go tak, bym musiał na nią spojrzeć.

      – Uratowałeś mnie?

      – Dobrze, że byłem blisko. Nawet nie chcę myśleć, co ci się mogło stać. Czemu jesteś taka nieposłuszna i uparta…? – Strach, który czułem mówiąc to, był czymś zupełnie nowym. Jeszcze nigdy w życiu nie martwiłem się tak o nikogo.

      – Chciałabym się umyć – powiedziała.

      Gdy


Скачать книгу