Ktoś tu kłamie. Jenny Blackhurst

Ktoś tu kłamie - Jenny Blackhurst


Скачать книгу
wyprostowała się, kończąc przetrząsanie torebki akurat w chwili, gdy kolejny samochód przejechał przez bramę, i szczęka jej opadła. Więc to tak? W wiadomościach podano, że śledztwo w sprawie śmierci Eriki nie będzie wznowione, ale najwyraźniej policja zmieniła zdanie. Wszyscy zostaną przesłuchani, jedno po drugim, i wtedy pokażą się rysy. A skoro gliniarze podjechali pod dom Mary-Beth, to oznaczało, że postanowili zacząć od niej.

      Może Miranda będzie musiała poszukać sobie nowej kandydatki na najlepszą przyjaciółkę.

      – No więc myślę, że ten facet wymienił nas, ponieważ wszyscy tam wtedy byliśmy. Jak się nad tym zastanowić, tylko w taki sposób mógł to rozegrać. To klasyczne tło akcji powieści kryminalnej. Przyjęcie halloweenowe… nie mogłoby być lepiej, dosłownie wszystko podane jak na tacy… i podejrzanymi są oczywiście ludzie obecni na imprezie. Chodzi mi o to, że gdyby wybrał sześć przypadkowych osób, których tej nocy nie było nawet w pobliżu Severn Oaks, miałby znacznie większy kłopot. Na przykład musiałby wyjaśnić, jak się tu dostały. To sprawia, że fabuła staje się bardziej ekscytująca. Zabójca przebywa w obrębie murów i tak dalej. Na koniec facet się ujawni i powie, że wszystko zmyślił, a my go pozwiemy za straty moralne.

      – Myślałam, że wasz prawnik powiedział…

      – Tak – przerwała jej Karla.

      Felicity pozwoliła jej mówić. Przyjaciółka gadała jak najęta, niemal jakby rozmawiały nie o ich życiu, ale o zdarzeniu z opery mydlanej albo filmu kryminalnego. Jeśli tak chciała się z tym uporać, to świetnie. Felicity zrzuciła czółenka i pochyliła się, żeby pomasować stopy.

      – Wyjaśnił – ciągnęła Karla – że nie możemy faceta pozwać, dopóki nie powie czegoś, co jednoznacznie wskaże na nas. To znaczy na mnie i Marcusa. W końcu to zrobi, prawda? Przyjęcie odbywało się w naszym domu. Nie będzie mógł o nas mówić jako o podejrzanych, nie wspominając, gdzie urządzono to przyjęcie, i tu go mamy! Wskaże na nas.

      Karla otworzyła dużą lodówkozamrażarkę w amerykańskim stylu i wyjęła tacę przekąsek zapakowanych w folię i opatrzonych etykietką: „Karla do szóstej książki”.

      – Spróbuj – zachęciła. – Muszę wiedzieć, czy nie smakują jak gówno, zanim dodam przepis do mojej najnowszej książki.

      – Wyglądają apetycznie – powiedziała Felicity. Wsunęła do ust plasterek ogórka z serkiem śmietankowym i zwiniętym płatkiem łososia na wierzchu. Przeżuła, entuzjastycznie pokiwała głową i przełknęła. – Pychota. Ale co, jeśli on wcale tego nie powie, a potem oznajmi, że to fikcja? Ludzie już zawsze będą się zastanawiać. Spójrz na te wszystkie filmy dokumentalne na Netflixie, te o prawdziwych zbrodniach. Wystarczy, że wymieni się czyjeś nazwisko w jednym zdaniu ze słowem „morderstwo”, a ludzie już się zastanawiają. Nasze życie może lec w gruzach.

      – Dramatyzujesz. Nie zapominaj, że brak reklamy to zła reklama. Spójrz na Królową Marthę. Poszła do więzienia i wcale jej to nie zaszkodziło. Może zrobią o nas film. Mnie zagra Charlize Theron. Ciebie prawdopodobnie ktoś dziesięć lat młodszy. George Clooney będzie Peterem, a Marcusem ten seksowny facet z serialu Breaking Bad. W najgorszym wypadku możemy zacząć organizować wycieczki. „A tu uderzyła głową…” – Karla uśmiechnęła się, widząc rozdziawione usta przyjaciółki.

      Felicity rzuciła w nią winogronem.

      – Cieszę się, że możesz z tego żartować. A jeśli policja wznowi sprawę Eriki?

      Uśmiech zastygł na twarzy Karli.

      – Skąd ci to przyszło na myśl?

      – Bo podcaster mówi, że jest dowód. A jeśli naprawdę jest? Jeśli któreś z nas zabiło Ericę?

      – Nie bądź śmieszna, Felicity. – Karla nieczęsto widywała przyjaciółkę w takim stanie i to wytrącało ją z równowagi. Felicity zwykle była taka zorganizowana: spokojna, ogarnięta, z listą celów na każdy dzień i godzinowym planem, jak je zrealizować. Karla myślała o tym, że sama powinna być taką osobą i że może gdyby jej agentka chociaż trochę przypominała Felicity, to ona już brałaby udział w Prawdziwych paniach domu. – Ten facet nie może mieć żadnego dowodu, o jakim nie wiedziałaby policja. Gdyby miał, to oznaczałoby utrudnianie śledztwa, i jeśliby go ujawnił, sam by się znalazł na liście podejrzanych.

      – Tylko że nikt nie wie, kim on jest.

      – Słyszałaś wiadomości. Policja nie zajmuje się już tą sprawą.

      – Nie? – Felicity spojrzała przez dwuskrzydłowe drzwi na taras. – To dlaczego właśnie podjechali pod dom Mary-Beth?

      14

      Detektyw sierżant Harvey wbijał wzrok w ścieżkę prowadzącą do domu Petera i Mary-Beth Kingów, starając się nie patrzeć na imponującą i trudną do zignorowania rezydencję Kaplanów. Wspomnienie nocy sprzed dziesięciu miesięcy ciążyło mu na barkach, jakby właśnie się zbudził po nocnej służbie, gorliwy praktykant gotów przedstawić swoje odkrycia detektywowi nadkomisarzowi, rozpaczliwie pragnący zrobić na nim wrażenie. Poruszył ramionami, żeby pozbyć się tego wspomnienia. Miał wyryte w pamięci słowa: „Nie potrzebujemy skandalu związanego z Kaplanami”.

      – Był tu pan tamtej nocy, prawda, panie sierżancie?

      Głos detektywa posterunkowego Allana przypomniał mu, że jest teraz sierżantem – już nie stał najniżej w łańcuchu pokarmowym wydziału kryminalnego. Normalnie nie byłoby go tutaj na tym wczesnym etapie, ale gdy tylko Barrow, jego szef, usłyszał o zniknięciu mieszkanki Severn Oaks, natychmiast wezwał go do siebie i polecił mu towarzyszyć Allanowi. I dlatego coś, co zwykle jest zadaniem dla posterunkowego, stało się występem dwuosobowym.

      – Tak.

      Niezrażony krótką odpowiedzią zwierzchnika, Allan parł dalej.

      – Jacy oni byli? Ci z Severn Oaks?

      Harvey zdusił jęk. Ten facet był gorliwy.

      Nietykalni – to było pierwsze słowo, jakie cisnęło mu się na usta, gdy przypomniał sobie ich wszystkich, stojących w ogrodzie Kaplanów. Łzy spływały po policzkach kobiet, a jednak gdy na niego patrzyli, w ich oczach było wyzwanie. Nie znajdziesz tu prawdy. Czy rzeczywiście było to zaledwie rok temu? Miał wrażenie, że minęło dziesięć lat. Od tamtej pory w jego karierze wydarzyło się wiele dobrego, dzięki detektywowi nadkomisarzowi Barrowowi. Niestety, awans nie złagodził niesmaku, jaki Harvey czuł na myśl o Severn Oaks.

      – Roztrzęsieni – odparł, uświadamiając sobie, że Allan wciąż czeka na odpowiedź.

      – To chyba zrozumiałe. Co pan sądzi o tym podcaście? Tym, w którym gość mówi, że to nie był wypadek?

      Harvey otworzył furtkę, piorunując Allana wzrokiem, w nadziei że w ten sposób go uciszy – choć podejrzewał, że jednak nie. W zasadzie nie mógł winić młodego praktykanta za ciekawość, ale to nie znaczy, że musi mu pobłażać. Prawda była taka, że wczoraj wieczorem, zaraz po wysłuchaniu podcastu, wsiadł do samochodu, pojechał na siłownię i ćwiczył, dopóki nie zwymiotował.

      – Ty powinieneś poprowadzić rozmowę – odezwał się po chwili milczenia. – Odpowiada ci to?

      – Tak, panie sierżancie. Jestem wdzięczny za taką możliwość, dziękuję.

      – Pamiętaj, że siedemdziesiąt procent zaginionych odnajduje się całych i zdrowych po kilku dniach. Prawdopodobnie kobieta bryknęła z hydraulikiem, ale mąż nie będzie chciał w to uwierzyć.

      Posterunkowy Allan zamarł z ręką w połowie drogi do dzwonka.


Скачать книгу