Hotel 69. Sonia Rosa

Hotel 69 - Sonia Rosa


Скачать книгу
Cześć – rzucił, kiedy podszedł bliżej.

      – Hej. – Uśmiechnęła się blado. – Wejdź.

      W pokoju, do którego weszli, było duszno i kiczowato. Jak na jego gust za dużo falban i różu, do tego – na ich widok aż się wzdrygnął – święte obrazki.

      – Bałam się, że jednak nie przyjedziesz – powiedziała, siadając w fotelu naprzeciwko niego.

      Po chwili splotła dłonie na kolanach i nerwowo wykręcając sobie palce, zapytała, czy nie miał problemów ze znalezieniem jej adresu.

      – Nie, od razu trafiłem – zapewnił ją i w salonie zapadła cisza.

      – Niezręcznie, co?

      – Trochę – przyznał, przyglądając się dużej wyraźnej bliźnie na jej kolanie.

      – Wypadek na motocyklu. Facet mnie tak załatwił.

      – Arek?

      – Nie, mój pierwszy chłopak. Wiem, że paskudnie to wygląda, ale zanim zbladła, była jeszcze gorsza i…

      – Daj spokój, nie ma problemu. – Marcel wzruszył ramionami i rozejrzał się po przestronnym salonie. – Sama tu mieszkasz?

      – No, teraz tak. Nocami trochę się czasem boję, ale zaczęłam doceniać samotność.

      – Mówiłaś, że kogoś szukasz.

      – No tak, ale… Nie podobam ci się, prawda? – zapytała cicho, nie patrząc mu w oczy. – Wiedziałam, że tak będzie…

      – Bzdury gadasz – powiedział, jednak nawet on sam nie usłyszał w swoim głosie przekonania.

      Tak, nie spodobała mu się. Była znacznie starsza, niż się spodziewał i paskudnie wychudzona, niemal zeszkapiała. Na zdjęciach, które wysłała mu mailem, wyglądała znacznie lepiej i zdał sobie sprawę, że fotki musiały być sprzed dobrych kilku lat.

      – Masz na coś ochotę? Na piwo albo kanapkę?

      – Nie, chyba nie. Jestem autem, a nie chcę mieć problemów z glinami. I tak mam jeszcze kilka mandatów do zapłacenia.

      – Jasne – powiedziała, ponownie nerwowo wyłamując palce, a on przypomniał sobie świństwa, jakie sączyła do słuchawki, kiedy bawili się w sekstelefon i nie mógł się nadziwić, że patrzy na tę samą kobietę.

      „Rżnij mnie tak mocno, że moja cipka zaskowyczy z rozkoszy” – uśmiechnął się na wspomnienie jednego z jej ulubionych tekstów i pochylił w jej stronę, opierając łokcie na kolanach.

      – I co teraz? – zapytał. – Miałabyś ochotę…? No, wiesz…

      – Tak od razu? – Weronika nerwowo przełknęła ślinę i spojrzała na niego z takim niepokojem, że aż zarechotał.

      – Okay, nie było pytania. Nie ma między nami chemii, bywa. – Wzruszył ramionami.

      – Marcel, to nie tak! Podobasz mi się. Ja tylko…

      – Pojadę już – wszedł jej w słowo.

      Gwałtownie zaprotestowała, ale podjął już decyzję i po niezręcznym pożegnaniu zatrzasnął za sobą frontowe drzwi.

      W samochodzie, po tym, jak zaparkował w jednej z cichych bocznych uliczek, zrobił sobie dobrze i zniesmaczony całym niezręcznym spotkaniem, przez dłuższą chwilę samotnie siedział w aucie. Wiedział, że ją uraził. Od razu wyczuła, że mu się nie spodobała, ale, do kurwy nędzy, ona też nie zagrała z nim w otwarte karty! „Stare zdjęcia i udawanie kogoś zupełnie innego, to też nie było w porządku” – powiedział sobie, zawracając w wąskiej uliczce.

      * * *

      Kiedy wrócił do domu, matka oglądała w salonie telewizję.

      – Jest po drugiej nad ranem, co ty wyprawiasz? – zapytał, wyjmując jej z dłoni pilot.

      – Nie mogę spać. – Wzruszyła ramionami.

      – Chłodno tu, kładź się już.

      – Czekałam, aż wrócisz. Co się stało w hotelu?

      „W jakim hotelu?” – miał na końcu języka, na szczęście w porę przypomniał sobie swoje kłamstwo.

      – Nic wielkiego.

      – Skoro nic wielkiego, to po co im byłeś potrzebny?

      – Nieważne, mamo. Idź spać – poprosił.

      Wchodził na pięterko, kiedy Weronika przesłała mu esemesa. „Mówiłam ci, że spotkanie to zły pomysł. Dalej mogło być miło, gdybyś mnie posłuchał, ale ty wszystko popsułeś” – przeczytał i parsknął śmiechem.

      – Ja wszystko popsułem? – mruknął pod nosem, zanim wyłączył telefon.

      * * *

      Dwa dni później napisała mu, że będzie w Sopocie i chciałaby jeszcze raz się z nim zobaczyć, ale nie odpisał. Może i zachowywał się jak ostatni skurwysyn, ale przynajmniej niczego przed nią nie udawał. Nie spodobała mu się, nic go w niej nie pociągało. Nawet jej głos wydawał się brzmieć znacznie mniej kusząco, kiedy siedziała przed nim taka spłoszona, nerwowo wyłamując palce, z tą paskudną blizną na kolanie, wyłaniającą się spod zmiętej, mało seksownej spódnicy. „Nie, nie jestem aż tak zdesperowany, żeby ładować się w coś takiego” – powiedział sobie i nawet myśl o tym, że niebawem mógłby się do niej wprowadzić, nie sprawiła, że zmienił zdanie.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCASw AxEDASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUE BAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGRoQgjQrHBFVLR8CQzYnKCCQoWFxgZGiUmJygpKjQ1 Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOk paanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4eLj5OXm5+jp6vHy8/T19vf4+foBAAMB AQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKCxEAAgECBAQDBAcFBAQAAQJ3AAECAxEEBSExBhJBUQdh cRMiMoEIFEKRobHBCSMzUvAVYnLRChYkNOEl8RcYGRomJygpKjU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldY WVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6goOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOkpaanqKmqsrO0tba3uLm6wsPE xcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4uPk5ebn6Onq8vP09fb3+Pn6/9oADAMBAAIRAxEAPwD8LD98U4UUtdpz sR/u0GlpMUCQUUUUywyfU07+93ptFADk6fjR38uk++1O+f2oAZ95qGXHBp/z+1MoAKKNvy5ooAKK KKADd82e9FK/3qSgB/z+1Hz+1Mpyv2NADaKKKACiiigB33FptOj70j/eoASiineX70ANooooAKKK KACiiigAooooAKczZXim0UAKtO+f2pV3+1NX5vvUluA2infcWj7/ANaYDaKKKACiiigAooooAMn1 NO3fL702igAooooAKKcq9zQ6bqAHVHT/AJ/ak8v3oAbRTo+9OoAjoqSigCOinMpLU2gAoopaQm7C UUUUxhRRTlXuaAF+f2pPL96P+WlL8/tQAfP7Un/LSj93R/y0oAbRS/cakoAKKKKACiiigAooooAK KKKADkGlVtt
Скачать книгу