Babka z zakalcem. Alek Rogoziński
trochę się zabawili i uczcili, że udało nam się im nawiać. Pojechaliśmy do „Zwierciadeł” i chyba wziąłeś tam za duże tempo, bo po dwóch godzinach byłeś w takim stanie, że musiałam poprosić bramkarza i kierowcę Ubera, żeby pomogli mi cię zanieść do samochodu. Nie chciałeś powiedzieć, gdzie mieszkasz, bo upierałeś się, że to tajemnica, więc przywiozłam cię do siebie. Przez całą drogę zastanawiałam się, jak cię wtacham na górę, gdyż nawet we dwoje z kierowcą Ubera nie dalibyśmy rady, bo był raczej chucherkiem, ale na szczęście, kiedy dojechaliśmy, odzyskałeś wigor i sam tu wszedłeś. A właściwie to nawet wbiegłeś…
– A z jakiego powodu nie mam na sobie ubrania?!
– Gdy już odzyskałeś formę, to uparłeś się, że pokażesz mi choreografię z „Dirty Dancing”. Ponieważ odmówiłam wcielenia się w rolę Baby, zmusiłeś do tego moją suczkę. Odtańczyłeś z nią cały układ taneczny. Niekoniecznie z „Dirty Dancing”. Ale za to kilka razy. W życiu nie widziałam, żeby moja psica była aż tak padnięta. Na koniec wypiłeś z nią bruderszaft, kazałeś mówić do siebie „Macio” i obiecałeś, że zabierzesz ją na Malediwy, gdzie zamieszkacie w domku na balach ze szklaną podłogą i widokiem na ocean. Nie chcę cię martwić, ale Mary będzie bardzo zawiedziona, jeśli się z tego nie wywiążesz… Kiedy próbowałam cię ułożyć do snu, oświadczyłeś, że drzemie w tobie duch Magic Mike’a i dokonałeś gustownego striptizu. Założyłeś się też, że nie odważę się spać obok ciebie nago, więc udowodniłam ci, że się mylisz. Zresztą, nie oszukujmy się, też miałam w nocy rozrywkowy nastój.
– Czy my…?
– Nie, nie uprawialiśmy seksu, jeśli o to pytasz…
– Dlaczego? – zdziwił się szczerze Mateusz.
Widząc jego ogłupiałą minę, dziewczyna parsknęła śmiechem.
– Oceniłeś, że wyglądam jak twoja nauczycielka geografii z liceum, zgłosiłeś brak pracy domowej i nieprzygotowanie do lekcji, po czym walnąłeś się do łóżka i po paru sekundach uprawiałeś seks już tylko z Morfeuszem. Ot, i cała historia.
Mimo usilnych wysiłków Mateusz nie był w stanie zweryfikować żadnej części usłyszanej opowieści. Musiała jednak być prawdą, bo faktycznie w czasach licealnych nauczycielka geografii była częstą bohaterką jego erotycznych fantazji. Po dziś dzień miał zresztą kosmate myśli na widok mapy Dolnego Śląska, przy której kiedyś stoczył bohaterską walkę o to, aby nie okazać odpytującej go pani profesor, jak bardzo podnieca go wygłoszone przez nią zdanie: „I znów nic nie umiesz. Będę musiała cię za to ukarać!”.
Dziewczyna patrzyła na niego uważnie.
– Widzę, że nadal nic ci nie świta – orzekła z uśmiechem. – To może to ci trochę odświeży pamięć…
Podsunęła Mateuszowi przed twarz swoją rękę. Mirski lekko zamarł.
– Skąd to masz? – zapytał, wpatrując się w ozdobę na serdecznym palcu jej prawej dłoni.
– Od ciebie – rzekła dziewczyna. – Wręczyłeś mi go zaraz na początku striptizu, bo wypadł ci z kieszeni. Był w pudełku. Leży na krześle w drugim pokoju wraz ze wszystkimi twoimi rzeczami. Gdy mi go wsuwałeś na palec, powiedziałeś, że kobieta, która miała go nosić, okazała się wredną małpą i że ja na pewno będę dla ciebie lepsza.
Mateusz lekko odetchnął. Wiedział, kim była wredna małpa, czyli jednak nie cierpiał na kompletny zanik pamięci. Nadal jednak nie umiał sobie przypomnieć, jakim cudem znalazł się w „Galapagosie”, skoro wieczorem wrócił spokojnie do swojego mieszkania i zaległ na kanapie z zamiarem obejrzenia kolejnego odcinka „Domu z papieru”. Nie planował żadnej rozrywkowej nocy. Ki czort?! Chwila, w sumie to chyba nawet nie zaczął oglądać serialu, bo zrobił się senny… No tak, ale to niczego nie tłumaczy. Przecież nie teleportował się we śnie z kanapy do knajpy. Dziwne… Ze wszystkich myśli, które zaczęły mu się kłębić teraz w głowie, jedna wydała mu się najważniejsza.
– Czy będziesz na mnie bardzo zła – rzekł cicho – jeśli zapytam, jak masz na imię? Nie umiem sobie tego przypomnieć.
– Nie będę. – Dziewczyna roześmiała się w głos. – Zresztą nie mógłbyś sobie przypomnieć, bo nigdy ci tego nie powiedziałam, co w ogóle ci nie przeszkadzało. Przez całą noc nazywałeś mnie na zmianę „skarbem” i „kochaniem”. Tak naprawdę żadnego z tych określeń nie lubię i nawet wczoraj ci to powiedziałam, ale kiedy odpowiedziałeś: „Oczywiście, kochanie, rozumiem i nie będę już cię tak nazywał, skarbie”, dotarło do mnie, że i tak się z tym komunikatem nie przebiję. Mam na imię Urszula.
Mateusz otworzył usta, aby odwzajemnić się swoim imieniem, ale towarzyszka nie dała mu dojść do głosu.
– Doskonale wiem, jak się nazywasz – poinformowała go. – Jestem wielką fanką twojej mamy. Ciebie też znam! Ze zdjęć, które od czasu do czasu publikuje prasa. Czasem bywają bardzo, hmmmmm, interesujące…
Mateusz się skrzywił, w duchu postanawiając, że zacznie pokazywać się publicznie tylko w masce. Co prawda, kiedy trzeba je było obowiązkowo nosić w czasie niedawnej pandemii, miał non stop wrażenie, że za chwilę się udusi i szybko przerzucił się na plastikową przyłbicę, w której wyglądał, jakby zamierzał właśnie coś zespawać. Teraz jednak doszedł do wniosku, że lekki dyskomfort ze strony układu oddechowego jest mniej groźny niż kompromitacja w oczach tak pięknych kobiet jak jego towarzyszka. Że też wcześniej nie przyszło mu to do tego durnego łba…
– Mam pecha do paparazzi – mruknął niechętnie. – Zawsze muszą być tam, gdzie robię coś głupiego. Gdy zachowuję się normalnie, to jakoś ich nie ma…
– Normalność jest nudna – skwitowała dziewczyna.
Mateusz poczuł, że z jego nóg znika ciężar, trzymający je dotąd w nieruchomej pozycji.
– O, proszę, Mary też wraca do żywych – ucieszyła się dziewczyna. – Co oznacza, że trzeba ją będzie wyprowadzić na spacer. Normalnie wychodzi na niego dobrą godzinę wcześniej, ale też i z reguły nikt nie zmusza jej do nocnych balang…
– To może ja ją wyprowadzę? – zaoferował się Mirski. Z niewiadomych przyczyn w tym przypadku wyjątkowo zależało mu, aby zyskać w oczach towarzyszki jakiekolwiek plusy. Jak na razie, kartoteka jego wyczynów była negatywna: nie dość, że wciągnął nieznaną mu osobę w sensacyjną akcję rodem z kiepskiego thrillera, to jeszcze potem na dodatek zmordował jej psa, a na koniec nie sprawdził się nawet w roli perfekcyjnego kochanka. Ba! Żadnego kochanka! – Byłbym ci tylko wdzięczny, gdybyś przyniosła mi ubranie…
Dziewczyna popatrzyła na niego ironicznie.
– Możesz iść po nie sam – rzekła z lekkim politowaniem. – Zapewniam cię, że nie ma chyba ani jednego centymetra ciała, którego byś mi wczoraj nie zademonstrował. Ojojoj… już się tak nie czerwień! Nie masz się w sumie czego wstydzić… Choć jeśli mogę dać ci radę, to na twoim miejscu popracowałabym trochę na tylnymi partiami ciała. Powinny być bardziej jędrne. Polecam ćwiczenia z Chodakowską, ona ma fioła na punkcie umięśnionej pupy. Gdy kiedyś ćwiczyłam według jej programu, to nie mogłam potem usiedzieć na niczym dłużej niż przez pięć minut. Ale za to po dwóch miesiącach wygrałabym w cuglach casting na Jagienkę w nowej wersji „Krzyżaków”. Też mogłam pośladkami łupać orzechy…
– Weźmy poprawkę, że wczoraj byłem w stanie, który dodaje odwagi – stwierdził Mateusz. Z trudem usunął sprzed oczu wizję, w której to po serii ćwiczeń u ulubionej trenerki wszystkich Polek zostaje zatrudniony przez swoją mamę w „Raju na Ziemi” w roli atrakcji wieczoru, czyli żywego dziadka do orzechów. – Teraz trochę się krępuję…
– Cienias