Stąpając po linie. David Baldacci

Stąpając po linie - David Baldacci


Скачать книгу
wydział zabójstw? – zdziwił się Decker.

      – Zabójstwa, włamania, napady z bronią w ręku, przemoc domowa, handel żywym towarem, narkotyki i już nie pamiętam, co jeszcze.

      – Człowiek orkiestra – podsumowała zdumiona Jamison.

      – Nie z wyboru. Z powodu oszczędności budżetowych. Podwoiliśmy siły, kiedy po ostatniej zapaści w przemyśle naftowym nastał kolejny boom, ale detektywów to nie dotyczyło. Przybyło tylko mundurowych na ulicach i patroli w radiowozach. Zanim zabiorą się w końcu do awansowania mundurowych na detektywów, przyjdzie kolejny krach i wtedy wszyscy wylecimy z roboty. – Zmierzył Deckera wzrokiem. – W FBI hodują tylko takich olbrzymów?

      – Jasne. Tyle że inni noszą lśniące zbroje. Ale ja wolę dżins.

      Kelly pokazał im odznakę i dokumenty, Decker i Jamison zrewanżowali się tym samym. Wtedy detektyw zwrócił się do Southerna:

      – Przepraszam, Walt, że nie przyjechałem od razu. Drobny problem w „OK Corral”[4]. Akurat tamtędy przejeżdżałem i usłyszałem jakąś wrzawę na zewnątrz.

      – Kolejna rozróba?

      – Kolejne nie wiadomo co. Swoją drogą, idiotyczna nazwa jak na bar. Za dużo testosteronu, za dużo forsy, za dużo wódy. Nie przepadam za tym połączeniem.

      – Podobno ktoś z policji rozpoznał ofiarę, gdy została złożona w całość – rzekł Decker.

      – Tym kimś byłem ja – odparł Kelly.

      Decker uniósł brew.

      – Jak to się stało?

      – Pominąłem jeszcze jedną rzecz, którą zajmuję się w London. Prostytucję.

      – Cramer była dziwką? – zapytał Decker.

      Kelly niespodziewanie wzruszył ramionami i oznajmił:

      – Nie mam co do tego pewności.

      – Jak to? – zdziwiła się Jamison. – Wydaje się, że można się dość łatwo zorientować.

      – Z pozoru. Termin „ulicznica” jest dziś dość przestarzały, ale tutaj wciąż dobrze się trzyma. Mamy w mieście pewne okolice, gdzie przyjeżdżają mężczyźni i są obsługiwani przez panie od razu na miejscu. Ale też wiele takich schadzek umawia się przez internet, żeby uniknąć bezpośredniego nagabywania w miejscu publicznym.

      – Więc Cramer umawiała się online?

      – Ciągle wyszukuję strony, które oferują tego rodzaju usługi. Wiem, gdzie szukać, przynajmniej w takim zakresie, z jakim mamy do czynienia w naszym mieście. Natrafiłem na stronę reklamującą „doradztwo” dla mężczyzn z branży naftowej w London. Choć dokładają starań, by stwarzać pozory legalności – bo wiadomo, że policja trzyma rękę na pulsie – zobaczyłem tam zdjęcie, które wydawało mi się znajome. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle, wyglądała na nim zupełnie inaczej: makijaż, fryzura, strój, ale rozpoznałem Cramer. Widywałem ją w mieście – dodał pospiesznie. – Wszystko wskazywało więc na to, że pracuje jako „dziewczyna do towarzystwa”. Na tej stronie nazywała się Mindy, jeśli ma to jakieś znaczenie.

      – Gdy okazało się, że nie żyje, nie było wielkiego zaskoczenia? – zapytała Jamison. – W końcu prostytucja należy do profesji wysokiego ryzyka.

      – Nie do końca. U nas rzadko dochodzi do zabójstw, nawet w środowisku prostytutek. Z pewnością szokujący był stan, w jakim ją znaleziono.

      – Nie wątpię – odparł spokojnie Decker, bacznie obserwując Kelly’ego.

      – Mimo wszystko nie rozumiem, dlaczego w ogóle wezwano was do tej sprawy. Po telefonie Walta poszedłem porozmawiać z szefem. Dopiero wtedy się dowiedziałem, że raporty policyjne oraz protokół z autopsji wysłano do Waszyngtonu na żądanie służb federalnych. To znaczy, morderstwo rzeczywiście jest cholernie osobliwe, ale takich dziwactw nie brakuje, a jednak lokalna policja radzi sobie z nimi samodzielnie.

      – A twoim zdaniem dlaczego nas wezwano? – zapytał Decker. – Na pewno masz na ten temat jakąś teorię.

      – Niby dlaczego?

      – Bo mi na takiego wyglądasz.

      W odpowiedzi Kelly wskazał stół ze zwłokami.

      – Miała pewnie jakieś powiązania z czymś, co interesuje was, agentów federalnych. Nie wiem natomiast, co to za powiązania, a bardzo chciałbym wiedzieć.

      – Podobnie jak my – mruknął Decker.

      5

      – W moim pokoju pachnie świeżą farbą, a wykładzina wygląda tak, jakby ją dopiero dzisiaj położono – oznajmiła Jamison.

      Wcześniej zameldowali się w hotelu przy głównej ulicy London i jedli właśnie kolację w hotelowej restauracji. Pomimo późnej pory sala była pełna.

      – Zgodnie z cyklem dobrej i złej koniunktury – odparł Decker, przeglądając menu. – Mają tu tofu? W rolniczej Dakocie Północnej? – powiedział z niedowierzaniem.

      – A czemu nie? Jestem pewna, że miejscowi jadają tofu.

      – Jasne, chyba że z bekonem i kiełbasą. Oraz stekiem z jelenia.

      Zamówili dania, Decker oparł się na krześle, ostrożnie trzymając w rękach przyniesioną przez kelnerkę butelkę piwa Corona z cząstką limonki. Jamison popijała mrożoną herbatę.

      – I co myślisz o detektywie Kellym? – zagadnęła.

      – Że jego talenty marnują się w takim miejscu. Choć może się też okazać, że to gniazdo występku.

      – Mężczyźni z nadmiarem gotówki – zastanawiała się na głos Jamison. – Jak sam powiedział.

      Decker w zamyśleniu kiwał głową.

      – Kelly pytał, dlaczego się tu zjawiliśmy. Także chciałbym to wiedzieć. Dzwoniłem do Bogarta i zostawiłem mu wiadomość, ale nie doczekałem się jak dotąd odpowiedzi.

      – Zrobiłam to samo, z takim samym rezultatem. Co myślisz po obejrzeniu ciała?

      – Może to jakiś świr z obsesją na punkcie medycyny sądowej. Albo ktoś dał w ten sposób coś do zrozumienia.

      – Na przykład co?

      – Jeżeli Cramer została zamordowana dlatego, że o czymś wiedziała, a są jeszcze inni, którzy wiedzą to samo, jest to ostrzeżenie, żeby trzymali język za zębami, bo inaczej ich też to spotka.

      – Cóż takiego mogła wiedzieć?

      – Gdybym znał odpowiedź, moglibyśmy aresztować sprawcę i wrócić do domu – odparł Decker.

      – Okej, dotarło.

      Decker sposępniał.

      – Wydaje mi się, Alex, że na tym nie koniec.

      – To znaczy?

      – Słyszałaś, co mówił Walt Southern. Profesjonalne cięcia i narzędzia. Nie wchodzi się ot, tak do marketu budowlanego i nie kupuje piły oscylacyjnej. Ciało pokrojono, zanim zostało porzucone w lesie, w przeciwnym razie na miejscu pozostałyby jakieś ślady przeprowadzenia tej procedury i choć odrobina krwi. Zabójca musiał przetransportować tam zwłoki. I bez wątpienia starannie wybrał miejsce.

      – Co świadczy o znajomości okolicy. Albo upatrzył sobie tę lokalizację zawczasu.

      Decker pokiwał głową.

      – A to wymaga planowania i cierpliwości. – Obejrzał się przez ramię i zaskoczony wytrzeszczył oczy. Zamrugał, jakby chciał poprawić ostrość widzenia i upewnić się, że wzrok


Скачать книгу