Krew sióstr. Lazur. Krzysztof Bonk

Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk


Скачать книгу
Eozyna uciekła od niego wzrokiem.

      – Ona tego nie wie… – uśmiechnęła się z drwiną Alabaster. – Ona… tego… nie wie. – Kiwała głową, się utwierdzając w swym spostrzeżeniu.

      – Wiem to ja. – Przestrzeń pod Skazą ugościła jeszcze jedną postać. Również była kobieca, ale o brunatnym kolorze skóry.

      – Na lód i mróz, to Wichrzyciel, ten nowy, z wychodka! – wyrwała się milcząca dotąd Soplica. Aż do tej pory skrycie dopingowała egzekucję Ekru. Kiedy jej widmo się zaczęło oddalać, przystąpiła do nerwowego obgryzania paznokci. Lecz obecnie całą uwagę skupiła na znanej sobie postaci o kolorze brązu. Podobnie rzecz się miała z pozostałymi pod Skazą Niebios osobami. Pierwsza z nich na nowego gościa zareagowała Alabaster:

      – Jeżeli to rzeczywiście Wichrzyciel… – załamał się jej głos, co było dla niej wielce nietypowe. – Udowodnij to! – syknęła do przybysza. Jednak on zignorował wielką księżną, jakby była nic nieznacząca. Za to się zwrócił do Złotego:

      – Wprowadzę cię w inny wymiar. Odnajdziesz tam upiorne siostry. Droga wiedzie przez Martwicę.

      – Jak się tam dostaniemy?! – rzucił żywiołowo książę. W odpowiedzi brunatna dziewczyna rozdarła na niebie kremowe obłoki. Spomiędzy nich się wyłonił latający okręt mahoniowych bliźniaków. – Oczywiście. – Książę skinął głową.

      – Dość tego. – Lekceważona Alabaster wykonała krok w kierunku domniemanego Wichrzyciela. Gdy ten wyciągną przed siebie dłonie, powstrzymała ją zagęszczona ściana powietrza. – Taka z ciebie czarodziejka? – Wielka księżna się porozumiała mentalnie ze smokami. Zwróciły one łby ku brązowej postaci. Ta siłą woli zdjęła z nieba więcej białych obłoków. Chmury odsłoniły hordę czarnych aniołów. W rezultacie władczyni się z respektem cofnęła.

      – To jest… Wichrzyciel Czasów – oświadczyła naraz Eozyna, czyniąc to z siłą w głosie, aby uciąć spekulacje. – Monitorujemy strukturę energetyczną tego bytu na kontynencie. Jego tożsamość została potwierdzona.

      – Powiedzmy, że wam wierzę… – Z Alabaster uszło powietrze. – Aż przesadnie szeroko się uśmiechnęła i kłaniając, drwiąco rzekła: – Zatem witam w mej białej krainie, demonie czasów. A teraz żegnam… po wsze czasy – dodała oschle.

      Za moment przy brunatnej dziewczynie stał już Złoty. Wymienili między sobą kilka zdań. Poczekali na latający okręt, po czym w obstawie hordy czarnych aniołów odlecieli na zachód. Odczuwając niechęć, władczyni odprowadzała wzrokiem mroczną eskadrę. Wreszcie przeniosła wzrok na syrenią matkę i zwróciła się właśnie do niej:

      – Dzień pełen wrażeń, nieprawdaż, droga Ekru? A może chcesz mi coś od siebie powiedzieć? Być może nawet się mi sprzeciwisz i nie zechcesz wskrzesić mej siostry? – Nastała cisza. – Tak myślałam. – Wielka księżna się uśmiechnęła złośliwie do pani Ekros. Popatrzyła na nią z politowaniem i z wyższością oświadczyła: – Przyjmuję do wiadomości, że zabójstwo przez ciebie Srebrnej stanowiło wobec mnie twój wiernopoddańczy akt. Cóż, ździebko się zagalopowałaś w swej służalczości. Ponieważ ostatecznie z legendarnych sióstr przetrwam tylko ja, to prawda. Jednakże w drodze do tego celu potrzebuję nieraz mego rodzeństwa do radzenia sobie z wrogami. Także tylko mi dane jest decydować, kiedy moje siostry mają prawo odejść z tego świata. Nie mogę więc tolerować czynionych przez ciebie krwawych inicjatyw. Niemniej, jak zasłyszałaś, sprawę da się jeszcze być może cudem odkręcić. Z tego tytułu Najjaśniejsza Jasność cię obdarowuje blaskiem łaski i uwalnia, także twe przeklęte zauszniczki. Jednak nim się udasz do swej zapyziałej mieściny, mam z tobą jeszcze do pogadania. Więc, proszę, się nie oddalaj, bo pierwej mam do pogadania z tą… Eozyną.

      *

      Władczyni podeszła do różowoskórej kobiety, ponoć siostry Fuksji. Wywiązała się między nimi prywatna dyskusja. Z kolei Ekru odniosła wrażenie, że po dłuższym przestoju jej niemal zamarznięte serce na powrót zaczęło bić, wybijając w niej rytm białego życia.

      Kolejny już raz w ostatnim czasie się poczuła skrajnie przytłoczona skalą dziejących się wokół niej wydarzeń. Jak zwykle chciała dobrze. W tym wypadku się zasłużyć władczyni białej krainy, samej krainie oraz kontynentowi. Zamiast tego ściągnęła na się jedynie zawiść, niechęć i lekceważenie. Przy czym teraz widziała to nie tylko we wzroku Alabaster, ale też Soplicy, a nawet Kremi czy tej Mysi. Wszak wiele zdążyła im obiecać, jeśli za nią pójdą. Poszły i co otrzymały w zamian? Nic, podobnie jak Ekru, za to prawie straciły życie.

      Miała dość. Dość wielkiego świata, którego wielkość ją pochłaniała, przez co sama się czuła coraz mniejsza, bezbronna i słaba. Pragnęła już tylko wyruszyć do Ekros i najlepiej nigdy więcej go nie opuszczać. Wyłącznie tego już chciała, alabastrowego spokoju. Lecz takowego wciąż nie dane jej było zaznać, a wręcz przeciwnie:

      – Sss… – Zamanifestował się za nią potężny i eteryczny byt. Był niewidzialny, ale odbierała w nim postać, choć odmienioną, poznanego dopiero co Wichrzyciela. Czuła jego siłę, bezwzględność i determinację, iście demoniczną. Znowu się zrobiło jej słabo. – Cztery klejnoty… Kiedy nasycone mocą upiornych sióstr je połączysz, wskrzesisz legendarną sssiostrę…

      – Tak, uczynię to… – pisnęła w duchu Ekru do sączących się w jej umyśle posykiwań.

      – Którą sssiostrę przywrócisz do życia?

      – Srebrną.

      – Nie… otóż nie Sssrebrną… Masz przywrócić do issstnienia inną…

      – Ja… jaką?

      – Czarną, Czarną, tylko czarną.

      – Ale…

      – Powtórzrzrz.

      – Cza… Czarną.

      – Taaak, właśnie tak. Bo jak nieee… – Ekru nagle zesztywniała. Coś jakby się przedzierało przez jej plecy i w eteryczne szpony chwytało samo serce. Zmrożone przestało bić. Płuca kobiety także zostały zatrzymane, wypełnił je lód.. – Sss… – Wraz z tym sykiem stopniała w niej śmierć i powróciło życie. Ona z przerażeniem z siebie wyrzuciła:

      – Czarną. Wskrzeszę czarną siostrę krwi. Przysięgam to, poprzysięgam.

      – Na zawsssze razem. Sss…

      *

      Niczym niewidzialnym grzebieniem intensywny pęd powietrza przeczesywał pióra w skrzydłach. Zdejmował z nich śnieżny puch, ale też zaschnięte drobinki różnobarwnej krwi. Zimny wicher stanowił wiernego kompana, podobnie dosiadany przez Alabaster jej szybujący na zachód smok.

      W trakcie lotu opuścił ją gniew, a tym samym wspomnienia o utracie siostry. Właściwie to pary srebrzystych sióstr, gdzie do zgonu tej przerośniętej osobiście się przyczyniła. Nie zamierzała sobie czynić wyrzutów z powodu zabicia siostrzanej istoty. Nie w jej stylu było też przeżywanie żałoby dłużej niż wymagało tego opadnięcie z nieba płatku śniegu na mroźną ziemię. Oto okrutny los rozdał swe karty, mimo że dla Srebrnej niespodziewanie pozostawił być może szansę na rewanż. Lecz jeśli się to nie dokona, to wielka księżna nie będzie ronić łez. Najważniejsze, że sama pozostała zwycięska. Wypadało więc patrzeć nie za siebie, a w przyszłość, już wyglądając tam kolejnej rozgrywki o wpływy i władzę.

      W nadchodzącej partii najsilniejszymi kartami Alabaster wydawały się dla niej smoki, jak choćby ten, którego właśnie dosiadała. Wszak potężna bestia z władczynią na łuskowatym karku miała też innych pasażerów. Za wielką księżną zasiadała Mysia oraz półżywa Fuksja. Skąd taki dobór towarzystwa?

      Otóż


Скачать книгу