JEJ OGRÓDEK. Penelope Bloom

JEJ OGRÓDEK - Penelope Bloom


Скачать книгу
przysiąc, że się ze mną drażni. Musiałam także pamiętać, że to niemal na pewno jest ten bogacz. Ten, do którego należało wszystko, na co patrzyłam, i który mógł zakończyć moją obiecującą karierę, zanim ta się na dobre rozpoczęła.

      – To był żart – dodał. – Może się pani roześmiać.

      Niestety, byłam tak zdenerwowana, że z moich ust wydobył się tylko piskliwy chichot.

      Facet uniósł brwi.

      Z trudem przełknęłam ślinę, a potem znów się roześmiałam, tym razem normalnie. Kiedy odtwarzałam w myślach kilka ostatnich sekund, nie mogłam się nadziwić, na jaką wariatkę musiałam wyjść w jego oczach.

      Spodziewałam się, że odsunie się z odrazą, ale on tylko patrzył na mnie z namysłem.

      – Na pewno już kiedyś pani to robiła?

      – Tak – wykrztusiłam przez zaciśniętą krtań. – Może pan wierzyć, że przycinałam już niejeden krzaczek.

      Jego usta drgnęły i pojawił się na nich uśmiech.

      – Czyżby?

      – Mówię o roślinach – uściśliłam. – Sądził pan, że chodziło mi o… – Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam zwolnić. – Już wcześniej się tym zajmowałam. Nie śpieszyłam się, ponieważ angażuję się w każde zlecenie.

      – Och, nie mam wątpliwości, że jest pani bardzo skrupulatna. Podziwiam ludzi, którzy z takim entuzjazmem rzucają się do pracy.

      Przygryzłam wargę, ale nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Na pewno robił to świadomie. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest mną poirytowany, ale pod spodem wyczuwałam rozbawienie.

      Tym razem odwzajemnił uśmiech, ale nie był całkowicie wyluzowany. Jego wyraz twarzy zdawał się mówić: „Ta rozmowa sprawia mi przyjemność, ale wciąż się zastanawiam, czy cię nie zniszczyć”.

      – Nic się pani nie stało? – spytał. Był tak wysoki, że musiał się nachylić, aby mi się lepiej przyjrzeć.

      – Nic a nic – odpowiedziałam pośpiesznie. – Po prostu próbuję sobie przypomnieć, czy już mi się pan przedstawił.

      – Harry – odrzekł. – Harry Barnidge.

      Powstrzymałam chęć znaczącego uniesienia brwi. To było bardzo wykwintne imię, a on z każdą chwilą coraz lepiej pasował do mojej fantazji.

      – Ja jestem Nell.

      – Po prostu Nell?

      Wzruszyłam ramionami.

      – To znaczy mam nazwisko, ale dość niefortunne, ponieważ moi rodzice mieli paskudne poczucie humoru.

      Czekał w milczeniu. Wystarczyło kilka sekund narastającej presji, żebym się złamała.

      – Nazywam się Snell.

      Harry próbował powstrzymać parsknięcie, ale był bez szans. Po raz pierwszy zobaczyłam, jak się śmieje. To był dowód na to, że jest chociaż w małej części człowiekiem.

      – Nell Snell. Brzmi wyjątkowo.

      – Nie musi się pan silić na grzeczność. Dobrze wiem, jak głupio to brzmi.

      – Zamierza pani kiedyś wyjść za mąż?

      Poczułam się, jakby ktoś chwycił mnie za płuca i mocno ścisnął. Zapewne wyglądałam na zbitą z tropu, bo Harry pokręcił głową.

      – Przepraszam. Chodziło mi o to, że wtedy mogłaby pani zmienić nazwisko. Nie chciałem… – Opuścił wzrok z uśmiechem. Nie był to wstydliwy gest, ale dostrzegłam kolejną cząstkę człowieczeństwa w kimś, kto początkowo sprawiał wrażenie strasznego sztywniaka. Przez krótką chwilę widziałam, że pod tą oszałamiającą powierzchownością i poważnym spojrzeniem kryje się zwykły facet.

      – Jasne – odrzekłam szybko. Rozpaczliwie pragnęłam zmienić temat, więc zerknęłam w stronę jego domu i powiedziałam to, co jako pierwsze przyszło mi do głowy. – Czym się pan zajmuje, jeśli mogę spytać? To imponująca posiadłość.

      – Jestem agentem literackim. Mój brat, Peter Barnidge, jest pisarzem.

      – Ojej, kilka razy widziałam go w telewizji.

      – Tak, to zło konieczne.

      Poczułam się lekko onieśmielona. Harry mówił o występach brata w programach telewizyjnych, jakby to było coś równie pospolitego jak wizyta u fryzjera. Moje życie nagle wydało mi się straszliwie nudne. Oto człowiek z zupełnie innego świata. Harry miał pieniądze i środki, które pozwalały mu zdobyć wszystko, czego zapragnął. Wybrać się wszędzie, gdzie sobie zamarzył. Od tych myśli rozbolała mnie głowa, więc postanowiłam skierować rozmowę na przyziemne sprawy typowe dla mojego świata.

      – Podobno ma mi pan powiedzieć, co mam wyrzeźbić z tych dużych krzewów?

      – Zgadza się.

      Ku mojemu zaskoczeniu Harry sprawiał wrażenie nieco speszonego tą zmianą tematu. Zupełnie jakby chciał dalej ze mną gawędzić.

      – Myślałem o czymś zabawnym – rzekł. – Urządzamy przyjęcie z okazji premiery książkowej dwóch moich autorek, które specjalizują się w thrillerach, ale słyną z włączania do swojej prozy dużych dawek humoru. – Harry popatrzył z namysłem na jeden z krzewów. – Czy ja wiem, może pingwin lepiący bałwana? Coś tak dziwacznego zapewne by pasowało.

      Popatrzyłam na pojedynczy okazały krzew, który miał się stać moją sztalugą. Miałam nadzieję, że poproszą mnie o wyrzeźbienie czegoś prostszego. Na przykład sześcianu.

      – Czy to problem? – spytał Harry. – Bo tak można wywnioskować z wyrazu pani twarzy.

      – Ależ nie. Zawsze upadam, jak mi zagrają. – Odchrząknęłam. Tańczę. W tym powiedzeniu jest taniec, a nie upadanie. – Po prostu podchodzę do swojej pracy bardzo poważnie. Właśnie usiłuję wyobrazić sobie gotowe dzieło. Poczuć je. Chcę odnaleźć właściwą energię. – Musiałam bardzo się starać, żeby nie popatrzeć na Harry’ego. Ściemniałam, aż się kurzyło, a gdyby zobaczył moją minę, od razu by się zorientował.

      – Rozumiem. Czy pingwin kłóci się z… jak to pani ujęła? Pani artystyczną energią? Moglibyśmy wybrać coś innego.

      – Może być pingwin. Świetny pomysł.

      – Cóż, już się nie mogę doczekać pani dzieła.

      Kiedy Harry się oddalił, dokonałam korekty swojej fantazji. Już nie mogłam być skromną damą, która cicho się śmieje i szokuje wampira Harry’ego swoim ciętym dowcipem. Cięty dowcip gdzieś się ulatniał, gdy byłam w jego towarzystwie. Jedynym sposobem na dalsze cieszenie się własną fantazją było uzupełnienie mojej historii o jakieś traumatyczne doświadczenie z dzieciństwa, które pozbawiło mnie zdolności mówienia.

      Kiedy wspominałam naszą rozmowę, miałam ochotę zwinąć się w kłębek i pożegnać z życiem. Czy czasami zachowywałam się nieco dziwacznie? Owszem. Czy byłam taką wariatką, na jaką wyszłam? Absolutnie nie.

      Uznałam, że jedynym sposobem na odkupienie win będzie idealne wyrzeźbienie pingwina i bałwana. Z drugiej strony, wciąż nie wiedziałam, dlaczego tak naprawdę chcę zrobić wrażenie na Harrym. Facet wyglądał na stworzonego do konnych przejażdżek w białych spodniach i z obnażoną klatą, ale nie potrafiłam go przejrzeć.

      Postanowiłam, że przestanę się nim przejmować i skupię się na pracy. W końcu to tylko rzeźba. Rzeźba w krzewie. Czy to może być takie trudne?

      4. Harry

      Zawsze


Скачать книгу