Drużyna 8. Powrót Temudżeinów. John Flanagan

Drużyna 8. Powrót Temudżeinów - John Flanagan


Скачать книгу
planują atak, mogliby go przyspieszyć.

      – To prawda. Zrób tak, jak mówiłeś. Myślę, że mógłbyś poprosić tę waszą dziewczynę, żeby wybrała się na zwiad za granicę i sprawdziła, czy stacjonują tam jakieś oddziały Temudżeinów.

      Obaj wiedzieli, że Lydia, jedyna kobieta w drużynie Czapli, była wytrawną zwiadowczynią. Będzie potrafiła przekroczyć granicę i dostać się na ziemie Temudżeinów tak, że wróg nie zauważy jej ani nie usłyszy. Hal bez wahania przyklasnął temu pomysłowi.

      – Będzie wolała to od budowania platform – odparł i opuścił siedzibę Eraka, by zająć się gromadzeniem narzędzi i ekwipunku.

      – No to jak myślisz? – zapytał Stig. – Czy Temudżeini naprawdę szykują się do nowej inwazji?

      Temudżeini byli wojowniczym, nomadycznym narodem, wywodzącym się zza gór stanowiących wschodnią granicę Skandii. Kroczyli drogą podbojów i dominacji, więc od dawna rzucali nieprzyjazne, chciwe spojrzenia na bogate krainy zachodu – Gallię, Teutonię, a nawet Araluen. Zanim jednak zdołaliby poszerzyć tak daleko swoje panowanie, musieli podbić Skandię i przejąć jej okręty. Wiele lat temu przypuścili zmasowany atak na Skandian, przedarli się przez górską przełęcz i zajęli wąską nadbrzeżną równinę, na której leżał Hallasholm. Skandianie, z pomocą niewielkiej aralueńskiej grupy i pospiesznie przeszkolonych łuczników, zdołali ich wtedy odeprzeć. W ostatnich czasach Temudżeini skierowali swoją uwagę gdzie indziej, podbijając i plądrując ziemie na wschodzie. Jednakże stale powracali na granicę Skandii, w miejsce swojej jedynej porażki, i sprawdzali, jak wygląda obrona Wężowego Przesmyku, czyli miejsca, w którym ongiś zdołali przekroczyć granicę.

      Należeli do przeciwników okrutnych i bezlitosnych – niscy, zahartowani wojownicy byli wytrawnymi jeźdźcami i wyśmienitymi łucznikami, potrafiącymi strzelać w pędzie z końskiego grzbietu z łuków refleksyjnych. Ich armię cechowała ogromna mobilność, a ich dowódcy wykazali się wielkim doświadczeniem i przebiegłością. Z takimi wrogami należało się liczyć.

      Obecność Temudżeinów i bezustanne zagrożenie dla bezpieczeństwa Skandii oraz jej mieszkańców stanowiły dla Hala i jego towarzyszy stały element codzienności. Pokolenie Hala dorastało w pełnej świadomości, jak agresywną postawę wykazują Temudżeini wobec ich ojczyzny. Przed najazdem należało się bronić i trzeba było pozostawać w nieustannej gotowości. Wiedzieli, że zagrożenia nie wolno ignorować. Gdyby tylko skandyjska obrona lub wola walki osłabła, Temudżeini przybyliby ze swojej wyżyny i zalali kraj jak złowieszcza powódź. Jednakże Hal, podobnie jak wszyscy Skandianie, doskonale znał swoją wartość i możliwości bojowe. Dopóki Wężowy Przesmyk pozostawał silnie broniony, a w Forcie Ragnak stacjonował cały garnizon, Temudżeini stanowili problem, z którym można było sobie radzić. Odpowiedzią na zagrożenie z ich strony była stała czujność. Skandii groziłoby niebezpieczeństwo, gdyby ta czujność kiedykolwiek osłabła lub gdyby Temudżeini znaleźli inną, niebronioną trasę pozwalającą na zejście z wyżyn na nadmorskie równiny.

      Na razie nie zdarzyło się ani jedno, ani drugie. Od czasu do czasu Temudżeini sprawdzali możliwości obronne Fortu Ragnak, ale za każdym razem dochodzili do wniosku, że garnizon czeka w gotowości i dysponuje całkowicie wystarczającymi siłami, żeby odeprzeć ich natarcie.

      Thorn walczył z Temudżeinami lata temu, kiedy dotarli aż na równinę.

      – Zależy im na dostępie do morza – odpowiedział na pytanie Stiga. – Od samego początku o to chodziło. Chcą też naszych statków. Zamierzają podbić nasze tereny w całości.

      – Czarujący ludzie – skomentował Hal.

      – Wojna i podboje to coś, w czym są dobrzy. – Thorn wzruszył ramionami. – To powód ich istnienia. Przywódcy Temudżeinów wiedzą, że jeśli nie będą podbijać nowych ziem, zaczną walczyć pomiędzy sobą i sojusz plemion w końcu się rozpadnie. Są jak rekin, który musi stale płynąć, żeby żyć. Muszą podążać przed siebie, walczyć i zdobywać.

      – Czy oni naprawdę uważają, że pozwolimy im po prostu przyjść i wykorzystać nasze okręty? – zapytał Hal.

      Thorn potrząsnął głową.

      – Moim zdaniem zakładają, że gdyby udało im się nas najechać i podbić, zrobilibyśmy to, co nam każą. – Umilkł na chwilę i się uśmiechnął. – Oczywiście najpierw musieliby nas najechać i podbić.

      – A żeby im się to udało, muszą się przedrzeć tutaj przez granicę. Mają twardy orzech do zgryzienia – zauważył Stig.

      – My zaś postaramy się, żeby był jeszcze twardszy – zgodził się z nim Hal.

      Wszyscy trzej umilkli, myśląc o czekającym ich zadaniu i jego znaczeniu dla bezpieczeństwa Skandii, a także innych okolicznych państw.

      Thorn uniósł hak i pogroził Jake’owi, który znowu przysunął się bliżej.

      – Tylko spróbuj, kosmata beczko – zapowiedział. – Jadałem już w życiu końskie mięso. Następnym razem mogę ci się odgryźć.

      Rozdział 2

      Jesper usadowił się tak, żeby jego biodro spoczywało wygodniej na stosie desek. Jazda na wozie nie była najgorszym sposobem podróżowania. Rytmiczny krok konia i to, że wóz opierał się na dwóch kołach osadzonych na pojedynczej osi, sprawiało, że w trakcie jazdy kołysali się lekko do tyłu i do przodu, co przypominało kołysanie na pokładzie statku. Oczywiście na wozie nie trzeba było bezustannie trymować żagli ani co chwila podnosić i opuszczać rejki podczas halsowania.

      – Dawaj jeszcze raz Thorna – powiedział do Stefana, który opierał się wygodnie o ścianę wozu.

      Stefan doskonale potrafił naśladować różne dźwięki. W przeszłości Czaple często wykorzystywały jego talent, by zmylić lub zaskoczyć wroga. Kiedy Stefan usłyszał czyjś głos czy jakiś dźwięk, potrafił go powtórzyć niemal bez przygotowania. Przez ostatnie pół godziny zabawiał swoich towarzyszy, naśladując między innymi Eraka, Thorna i Hala. Jesper słyszał to już wiele razy, a mimo to zaskakiwała go dokładność takiej imitacji. Kiedy zamykał oczy, byłby gotów przysiąc, że to naprawdę głos danej osoby.

      – Jeśli ktoś inny powie „bierzmy ich”, rozwalę mu łeb maczugą – burknął Stefan, niemal idealnie naśladując głos starego wojownika.

      – Wyśmienite! – Jesper roześmiał się głośno i zaklaskał. – Brzmisz zupełnie jak on.

      Edvin, który jechał na wozie wraz z nimi, także się roześmiał.

      – Masz go opanowanego do perfekcji.

      Stefan uśmiechnął się smętnie.

      – Orlog jeden wie, jak często słyszałem tego starego nudziarza.

      Jesper zamachał na niego, żeby poprosić o kolejny popis.

      – Jeszcze raz! Niech tym razem się rządzi i komenderuje nami, tak jak zwykle. – Odchylił głowę i zadowolony zamknął oczy, żeby posłuchać popisu Stefana. Pomyślał, że to świetna metoda na zabicie czasu.

      – Niedługo się zatrzymamy – usłyszał głos Thorna. – Najwyższy czas, żebyście ruszyli te leniwe zadki i poszukali drewna na ognisko.

      Jesper roześmiał się głośno, nie otwierając oczu.

      – Świetne! – oznajmił. – Brzmisz zupełnie jak on. Rzeczywiście, stary nudziarz! Nie daje mi chwili wytchnienia.

      W


Скачать книгу