Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
ego głowie. Historia Evy i Alexandra jest brutalna, pełna negatywnych emocji, trudnych doświadczeń życiowych oraz miłości – tak silnej, że przetrwa nawet największy huragan. Ta powieść to prawdziwa uczta emocjonalna, która na długo zostanie w Waszych sercach!
Czasami życie popycha nas do zrobienia czegoś, co na zawsze zmienia bieg naszej historii. Ale czy musi to od razu oznaczać wieczne życie w mroku? Bohaterowie gnani są demonami traumatycznej przeszłości, przeciwnościami losu, bolesnymi tajemnicami, nieokiełznaną namiętnością i miłością, która potrafi ranić bardziej niż zadawane ciosy. Nowa powieść Ewy Pirce ma w sobie wszystko to, za co kocham romanse. Zapisane w pamięci to prawdziwy emocjonalny nokaut, który powali Was na kolana i sprawi, że historia Alexa i Evy na długo wyryje się w Waszej pamięci i sercu.
Zapisane w pamięci to brutalna, przerażająca oraz porażająca opowieść o miłości Alexa i Evy – dwójki niedoskonałych, zepsutych przez przeszłość ludzi, próbujących przeżyć teraźniejszość oraz walczyć o przyszłość. Ewa Pirce jako mistrzyni niekonwencjonalnych miłosnych opowieści ukazuje emocje, uczucia oraz dramat bohaterów w najlepszy dla siebie sposób. Treść książki, niczym najwyższej rangi dreszczowiec, trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego akapitu.
Historia Evy i Alexa to emocjonalny tajfun, który po prostu zmiecie Was z nóg. Ewa Pirce czaruje słodkimi słowami, by za chwilę strącić czytelnika w przepaść pełną smutku, brudu i cierpienia. Niezwykły styl oraz język, jakim opowiada o miłości, ale i o okrutnej przeszłości bohaterów sprawi, że ta opowieść na długo zapisze się w Waszej pamięci.
Zapisane w pamięci to opowieść o dwójce zranionych dusz. Ludziach miażdżonych przeszłością, ukrywających głęboko w sobie koszmarne wspomnienia. Piękna, bolesna, niebywale ekspresyjna historia, która skruszy wiele serc.
Niewiele książek jest w stanie mnie wzruszyć, zdeptać emocjonalnie i pozostawić potwornego kaca książkowego. Historia Alexa jest jedną z nich. To był dosłowny nokaut, powalił mnie na deski, głęboko i na zawsze ZAPISAŁ się W PAMIĘCI.
Copyright ©
Ewa Pirce
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2019
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Redakcja:
Anna Wasińska
Korekta:
Anna Kędra
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Dystrybucja: ATENEUM www.ateneum.net.pl
Numer ISBN: 978-83-7889-932-7
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
PROLOG
Znikam teraz, tak powoli, moje stopy nie są w stanie mnie już prowadzić. Słodki błysku nadziei, gdzie teraz jesteś?1
– Ty mała dziwko! – krzyknął. – Zabiję cię, kurwa! Już jesteś martwa!
Stałam pośrodku salonu, kilka centymetrów od mężczyzny. Wciąż ściskałam w dłoni pokryty krwią nóż, który przed chwilą wbiłam mu w podbrzusze. Nie potrafiłam oderwać oczu od wijącego się po podłodze ścierwa. Z każdą sekundą jego twarz coraz bardziej bladła, członki wiotczały, a oddech stawał się płytszy, aż ucichł kompletnie. Dopiero wtedy byłam w stanie odwrócić od niego wzrok. Rozluźniłam uchwyt i upuściłam nóż, który wylądował na podłodze, wypełniając pomieszczenie głośnym łoskotem. Wzdrygnęłam się. Przyłożyłam pokryte ciepłą, lepką mazią dłonie do gardła, gdzie czułam pulsujący ból. Moja niegdyś biała koszulka, teraz rozerwana i pokryta szkarłatem, przylgnęła do ciała. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz, kiedy z odrazą gapiłam się na zwłoki mężczyzny, z którym spędziłam ostatnie kilka lat – najgorszych lat mojego dwudziestoczteroletniego życia. Już się nie ruszał. Jego powieki były opuszczone, klatka piersiowa przestała się unosić, a wsiąkająca w beżowy dywan kałuża krwi z każdą minutą stawała się coraz większa.
– Zabiłam go – szepnęłam do siebie.
Wtedy dotarło do mnie to, co zrobiłam.
Przeszedł mnie kolejny dreszcz, mięśnie stężały, a ciałem zawładnął strach. Żołądek ścisnął mi się boleśnie, sprawiając, że poczułam mdłości. Pobiegłam do łazienki, upadłam na kolana i zwymiotowałam. Moim ciałem szarpały torsje, na czole pojawiły się krople potu, nie byłam w stanie opanować trzęsących mną drgawek.
– Zrobiłam to… Zabiłam go… – powtarzałam z niedowierzaniem.
Oparłam się o zimną ścianę, podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je rękoma. Zastanawiałam się, co dalej. Jedno wiedziałam na pewno – nie mogłam tu dłużej zostać. Musiałam jak najszybciej opuścić to mieszkanie, ten kraj.
Poderwałam się szybko z podłogi, podeszłam do umywalki i spryskałam twarz zimną wodą. Uniosłam niechętnie powieki i spojrzałam w lusterko. Przeraziło mnie to, co zobaczyłam. Patrzył na mnie ktoś obcy. Nie, to nie ja.
Dziewczyna w lustrze była niewyobrażalnie chuda. Miała skołtunione, pozbawione blasku i witalności włosy, a moje przecież lśniły i kręciły się delikatnie, opadając puszystymi falami na plecy. Oczy tej naprzeciw mnie były podkrążone, zamglone, przekrwione i bez życia. Natomiast moje, duże i radosne, błyszczały morskim błękitem. Przyglądając się tej nieznajomej, poczułam ból w piersi.
Nie pamiętam, kiedy płakałam po raz ostatni, ale widok, jaki miałam przed sobą, wywołał we mnie smutek. Pod powiekami czułam gromadzące się łzy, które groziły uwolnieniem. Odpychałam to wszystko od siebie, próbując pohamować płacz, ale nie byłam w stanie… I nie musiałam. Już nie. Te kilka lat, które spędziłam z Johnem, pokazało mi, że lepiej nie okazywać słabości, ponieważ wykorzystywał je przeciwko mnie. Musiałam nauczyć się tłumić emocje, co czasami jednak przynosiło odwrotny efekt i kary stawały się dotkliwsze. Ale mimo wszystko wolałam to niż pokazanie mu, jak bardzo mnie przeraża. Tylko w taki sposób mogłam udowodnić, że nie złamał mnie całkowicie, choć tak właśnie było.
Ostatecznie pozwoliłam łzom popłynąć, opłakiwałam to, kim się stałam, to, kim byłam, oraz to, kim mogłabym być, gdybym dokonała innych wyborów. Mój płacz wibrował bólem, cierpieniem i żalem. Pozwoliłam sobie na opłakanie dziewczyny, która dawno temu umarła. Po kilku minutach, czując frustrację i wściekłość, zaczęłam zrywać z siebie ubrania.
Nienawidziłam tego, nienawidziłam jego, nienawidziłam siebie.
Chciałam krzyczeć z niemocy, z rozpaczy i ze złości, ale nie mogłam, nie byłam w stanie. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam wodę – jak zawsze zimną,