Nabór. Vincent V. Severski
czekał na telefon od Romana. Wypił jedną trzecią butelki metaxy i czuł się już mocno pobudzony. Nie był jednak pewien, czy bardziej z powodu działania alkoholu, trawki czy tego, co powiedziała mu Maria. Bo z informacją od Tamary zdążył się już oswoić.
Wcześniej wysłał wiadomość do Moniki, ale nie chciał do niej dzwonić, dopóki nie będzie wiedział, co zrobi Roman. Bez niego zjazd w Atenach nie miałby sensu.
Doszedł do wniosku, że sytuacja jest tak nabrzmiała i energetyczna, a przy tym ma tak niezwykły potencjał, że grzechem byłoby jej nie wykorzystać. Wielka polityka, spisek służb, wojna, która wisiała nad światem, były największym wyzwaniem, przed jakim przyszło mu stanąć.
Mimo to – jakby zaraził się obsesją Konrada – cały czas myślał, co można by zrobić, żeby uwolnić Igora i Wasię. Przez całe swoje szpiegowskie życie nielegała działał sam i czuł się w tej roli dobrze. Sam wyznaczał sobie cele, podejmował decyzje, realizował je i sam przed sobą się rozliczał. Nikt nie mógł mu nic kazać, liczył się efekt. Dlatego Dima czuł, że z nieznanym mu Igorem, który też był nielegałem, łączy go braterska wspólnota. Takiej więzi z człowiekiem bez nazwiska i twarzy inni szpiedzy nie znali.
Dima stał na tarasie i z telefonem w jednej dłoni i szklanką w drugiej wpatrywał się w światła Aten. Coraz bardziej przekonany, że gdyby połączyli siły z Konradem, mogliby dokonać czegoś wyjątkowego. Konrad nie mógł zrozumieć nielegała, był za to mistrzem szpiegostwa zespołowego i planowania operacji specjalnych, o czym Dima – jak świetnie zdawał sobie z tego sprawę – nie miał pojęcia.
Czuł, jak wzbierają w nim coraz większe emocje, gdy z zamyślenia wyrwał go wibrujący w dłoni telefon.
– Przylatujemy jutro liniami SAS o piętnastej – oznajmił Roman. – Wynajęliśmy sobie mieszkanie niedaleko od ciebie, więc się o nas nie martw.
– Świetnie! – odparł zadowolony Dima. – Widzimy się.
– Widzimy.
Roman odłożył telefon na stolik i usiadł obok Zosi, która przeglądała coś w komputerze.
– Co się stało? – zapytała.
– Chciałbym pogadać ze swoimi ambasadorami. Brak mi ich rady – wyszeptał.
– Jest aż tak źle? – Położyła mu rękę na kolanie.
– Tego jeszcze nie wiem, ale Dima był pijany, więc coś…
– Poradzisz sobie i bez nich.
– Dima nie pije z byle powodu, to nie jest u niego normalne. Martwię się… Ale tak naprawdę to najbardziej brak mi Bronka. Często o nim myślę. – Spojrzał Zosi w oczy, poczuł, że bardzo ją kocha, jeszcze bardziej niż przed chwilą, i zapragnął się do niej przytulić. – Chodźmy już spać. Spakujemy się rano.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.