Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów. Marcin Sałański
w dłoni przez lata kojarzony był jako symbol wolności mieszczan, z czasem zaś zaczęto te pomniki wiązać z postacią Rolanda. Jednak samo jego znaczenie gdzieś się zatraciło. Roland stał się legendą. Podobnie jak i sama bitwa.
Tło wydarzeń mitycznych i historycznych
Wydarzenia z sierpnia 778 r. mają swój początek w delegacji Sulejmana al-Arabiego, namiestnika Barcelony i Gerony, która przybyła do Karola Wielkiego przebywającego w Paderborn w środkowych Niemczech. Posłowie oferowali przyszłemu cesarzowi zwierzchnictwo nad Barceloną i Geroną oraz ziemiami przyszłej Marchii Hiszpańskiej w zamian za wsparcie militarne przeciwko emirowi Kordoby Abd ar-Rahmanowi I z dynastii Umajjadów. Propozycja ta była dla Karola świetną okazją, by rozszerzyć granice jego własnego Królestwa. Jednocześnie zaś miała znaczenie prestiżowe, gdyż pojawiła się przy tym okazja, by pójść w ślady Karola Młota, który pokonał Saracenów prawie pół wieku wcześniej. Nie można jednakże implikować Karolowi motywacji dewocyjno-krucjatowej. Ten wybitny władca na pewno zdawał sobie sprawę z położenia chrześcijan na ziemiach emira Kordoby. Rządzona przez Rahmana Andaluzja w owym okresie była krajem mądrze zarządzanym, w którym nie było mowy o prześladowaniu religijnym – obok meczetów spokojnie stały kościoły i synagogi. Nie zmienia to jednak faktu, iż podejmowanie walk z niewiernymi było już wtedy popularne.
Możliwość ekspansji w Hiszpanii była dla Karola atrakcyjna również ze względu na fakt, iż kolejna wyprawa pozwoliłaby wojowniczemu Karolingowi dalej utrzymywać w ryzach jego wielmożów – dzięki wyprawom armia pozostawała zdolna do walki, a same zdobycze dawały ziemie i łupy potrzebne, by zachować sympatię możnych. Jednak Karol nie mógł bez powodu przyjąć propozycji Sulejmana. Szybko znaleziono odpowiednie casus belli – Saraceni mieli ponoć przygotowywać atak na państwo Franków. Wobec tego Karol zarządził mobilizację i w kwietniu 778 r. wszystko było już gotowe.
Stanąwszy na czele wojsk złożonych z Franków, Alemanów i Burgundów, Karol wkroczył do kraju Basków. Wojska złożone z Prowansalczyków, Akwitańczyków, Longobardów oraz Bawarów szły zaś w kierunku Barcelony. Jakież musiało być ogromne zdziwienie Karola, gdy okazało się, że chrześcijańscy mieszkańcy Pampeluny i okolic nie chcą ofiarować jego wojskom wody i żywności. Co więcej, nie chcieli też poddać się władzy chrześcijańskiego króla. Pampeluna uległa dopiero po oblężeniu. Połączywszy się z siłami maszerującymi w kierunku Barcelony, wojska Karola zostały nieprzychylnie przyjęte także w Saragossie, której obrońcy woleli być rządzeni przez emira Kordoby niż przez nieznanego im króla z północy. Podczas oblężenia miasta Karol zrozumiał, iż został oszukany przez Sulejmana. Pojmawszy go, wydał rozkaz odwrotu, podczas którego jego wojska były nękane przez oddziały baskijskich rebeliantów. Rozgniewany Karol, którego wyprawa okazała się prawdziwym fiaskiem, przybywszy do Pampeluny, wydał rozkaz zburzenia jej murów i rozebrania wież. Przypuszcza się, iż uczynił to w obawie przed przyszłymi rebeliami Basków. Zdarzenie to, jak uważają badacze, stało się jednak bezpośrednim powodem baskijskiego ataku w wąwozie Roncevaux.
Bitwa i jej następstwa
Najbardziej szczegółową relację z wydarzeń mających miejsce w wąwozie Roncevaux przekazał wzmiankowany już Einhard. Karoliński kronikarz tak pisał o klęsce władcy:
Wojsko szło wydłużonym szykiem, jak tego wymagała ciasnota wąwozów, a Baskowie, rozstawiwszy po górach zasadzki – jest to do zasadzek miejsce wyborne z powodu ciemnych i gęstych lasów – napadli na koniec taboru i straż tylną, zepchnęli je w dolinę i w bitwie wycięli doszczętnie, wozy zrabowali i pod osłoną nadchodzącej nocy z największą szybkością rozproszyli się na wszystkie strony. Wspomogła Basków lekkość uzbrojenia i znajomość miejsca. Franków krępował zaś ciężki rynsztunek i niekorzystne położenie.
Bardzo podobna relacja znajduje się w Annales, w których podkreślał dodatkowo, że Frankowie byli lepiej wyposażeni, ale i to nie uchroniło ich przed klęską. Czemu więc wojska Karola przegrały? Oba przekazy podkreślają obciążenie Franków i lekkość oraz znajomość terenu ze strony Basków. O ile frankijski konny czy pieszy wojownik obciążony był w owym okresie kolczugą, długą lub okrągłą tarczą, mieczem oraz włócznią, przypuszcza się, że baskijscy rebelianci odziani tylko w utwardzane skóry walczyli za pomocą krótkich włóczni, a na mniejszym dystansie używali długich sztyletów. Uzbrojenie to wydaje się o tyle prawdopodobne, iż podobne tradycje militarne mogły przetrwać, by znacznie później pojawić się w formacjach aragońskich almogawarów. Pod względem wyposażenia Frankowie mieli więc druzgocąca przewagę, przegrali jednak pod względem taktycznym. Trudno jednak powiedzieć na ten temat coś więcej, podobnie jak o tym, kto stanął na czele Basków. Czy była to zwykła chłopska partyzantka czy jednak oddziały zorganizowane pod czyimś dowództwem? Pojawiają się hipotezy mówiące, iż na czele Basków atakujących wojska Karola Wielkiego stanął książę Gaskonii Lupus II.
O ile o samej bitwie nie wiemy za dużo, o tyle o jej następstwach już tak. Niezwyciężone wojska Karola straciły swoją reputację, a południowa granica państwa karolińskiego stała się niepewna jak nigdy wcześniej. Władca zmuszony był do utworzenia samodzielnego państwa akwitańskiego, na tronie którego zasiadł jego nowonarodzony syn Ludwik. Jak na ironię, to co nie udało się Frankom z królem, udało się im bez niego: z czasem podbito spory pas hiszpańskiej ziemi, tworząc tzw. Marchię Hiszpańską. Frankowie z Akwitanii wykorzystali zarówno niesnaski wśród Arabów, jak i napływ do ich państwa Gotów, zawsze gotowych do walki oraz uprawy roli, a więc posiadających cechy ważne dla rozwoju każdej pogranicznej społeczności. A co z Roncevaux? Po dziś dzień stanowi przykład idealnego zmitologizowania jedynej klęski Karola Wielkiego, która jak na ironię urosła do roli jego największego zwycięstwa.
Jak zaczęły się krucjaty?
27 listopada 1095 r. na błoniach za murami Clermont, francuskiego miasta w Owernii, zgromadziły się setki duchownych, rycerzy oraz mieszczan, aby wysłuchać uroczystego orędzia papieża Urbana II. Napięcie było wyczuwalne. W końcu jednak Urban II zasiadł na specjalnie przygotowanym dla niego tronie, stojącym na podium wzniesionym na błoniach, i przemówił do zgromadzonych wiernych:
Ziemia, nad którą zajaśniało słońce prawdy, gdzie Syn Boży żył, nauczał i cierpiał, gdzie umarł i zmartwychwstał dopełniwszy dzieła Odkupienia, święta ta ziemia wpadła w ręce niewiernych! Zbezcześcili Przybytek Pański, pomordowali świętych, a ciała ich stały się pastwą dzikich zwierząt. Krew chrześcijan płynęła strumieniem w Jerozolimie i około jej murów, a nikt nie spieszy ich pogrzebać. […] Pełen ufności w miłosierdzie boskie, i z mocy władzy przekazanej mi przez świętych Piotra i Pawła udzielam odpustu zupełnego każdemu chrześcijaninowi, który ożywiony uczuciem szczerego nabożeństwa pójdzie walczyć przeciw niewiernym!
Dzięki ogromnym zdolnościom retorycznym Urban II barwnie opisał muzułmańskie okrucieństwa wobec chrześcijan na Wschodzie. Zamiast mało porywającego wykładu dogmatów wezwał zgromadzonych, a także innych chrześcijan, do świętej wojny mającej oswobodzić Jerozolimę i całą Ziemię Świętą spod władania „Saracenów”. Reakcja zgromadzonych była natychmiastowa. Setki gardeł wykrzyknęły: Deus lo volt („Bóg tak chce!”). Nie było już odwrotu. Kamień poruszył lawinę, która miała zmienić oblicze świata chrześcijańskiego i świata arabskiego.
Synod w Clermont
Słynne przemówienie Urbana II odbyło się na zakończenie synodu trwającego od 18 listopada 1095 r. Z pozoru został on zorganizowany, aby unormować sprawy wewnątrzkościelne we Francji oraz w celu potwierdzenia prawowitości władzy papieskiej na tych terenach. Było