Biografie ulic. Jacek Leociak
odcięcia jej od getta, na co mieszkańcy odpowiadali wysiłkami w celu zatrzymania jej w obrębie dzielnicy zamkniętej. Ringelblum widział w tym także objaw korupcji panującej wśród urzędników Judenratu: „Sprawa ulicy Siennej strasznie cuchnie. Wmieszani są w nią kombinatorzy z Gminy Żydowskiej. Mówią, że całą tę sprawę wywołali ludzie z Gminy”. W lutym mieszkańcy zorganizowali Komitet Ścisły, składający się z prezesów komitetów domowych zagrożonego rejonu. Podjęli rozmowy z niemieckim komisarzem fabryki wyrobów farmaceutycznych Kowalskina, mieszczącej się przy ulicy Siennej 39, znanej z produkcji popularnych przed wojną proszków od bólu głowy „z kogutkiem”. Komisarz był pośrednikiem w pertraktacjach z władzami. Komitet przeprowadził wśród lokatorów nieparzystej strony ulicy Siennej, a także ulic Wielkiej i Sosnowej zbiórkę pieniędzy i złota. Według relacji członka prezydium komitetu Kopla Piżyca, przechowywanej w Archiwum Yad Vashem, zebrano około 40 tysięcy zł i kupiono za to 3 kilogramy złota, które wręczono komisarzowi Kowalskiny. Zapłacenie okupu odsunęło groźbę wyłączenia ulicy Siennej, spotkało się jednak z oburzeniem ze strony Judenratu. Ringelblum podał inną kwotę łapówki: „Ulica Sienna znów w niebezpieczeństwie. Żydzi muszą za to zapłacić 160 000 zł złotem, obrączkami, złomem itp.”.
W marcu 1941 roku pojawiły się pogłoski o możliwości podzielenia ulicy Siennej. Strona południowa (nieparzysta) włączona byłaby do dzielnicy aryjskiej, natomiast strona północna (parzysta) pozostałaby w getcie. Chaim Aron Kapłan w swoim dzienniku komentował: „W ciągu ostatnich paru dni pojawiły się nowe kłopoty. Chodzi o dokonywane w tym samym czasie powiększanie i zmniejszanie getta. Nawet w tym masowym grobie, który zwie się gettem, nie dają nam spokoju. Ulica Sienna raz już została doświadczona ogniem. Miecz został podniesiony ponad głowy tamtejszych Żydów już wcześniej, lecz oni zapłacili cztery kilogramy złota okupu. Mimo to złodziejski apetyt morderców nie został zaspokojony. Przychodzą teraz z nowym żądaniem: podzielcie ją! Lewa strona będzie dla gojów, prawa strona dla Żydów. Tym razem nawet złoto nie pomoże”. W czerwcu do mieszkańców ulicy Siennej za pośrednictwem inspektora policji żydowskiej Mariana Haendla dotarła poufna wiadomość, że nad ulicą znów zawisła groźba wyłączenia z getta. Zarządzono ponowną zbiórkę pieniędzy wśród wszystkich lokatorów. Kopel Piżyc relacjonował: „Tysiące wpłacane przez bogatych Żydów i grosze wnoszone przez mieszkańców suteren dały w sumie około stu tys. zł. Z tych pieniędzy zakupiono cztery kg złota. (…) Delegacja, która wniosła złoto na ręce komisarza Kowalskiny, została tego samego dnia aresztowana i zatrzymana w Gestapo w alei Szucha na przeciąg 24 godzin”.
Prezes Judenratu Czerniaków zanotował 3 września 1941 roku: „Komisarz [Auerswald] nadal pragnie odciąć od ghetta południe od Siennej do Chłodnej. Mury mają biec środkiem ulicy, «wachy» zmniejszone, szmugiel ludzi i rzeczy ma ustać. Zdaniem jego, kilka tysięcy Żydów ucieka z Warszawy miesięcznie i roznosi tyfus. Zapowiedziałem wniesienie memoriału w tej sprawie. Wszelkie ustne argumenty trafiły na razie w próżnię”. W tym samym miesiącu zapadła ostateczna decyzja. 26 września Auerswald nakazał wyłączenie z getta południowej strony Siennej oraz części ulic Twardej, Sosnowej i Wielkiej. Teren ten Żydzi mieli opuścić do 5 października i przenieść się na północ od Chłodnej. Decyzja o podzieleniu Siennej na dwie części: parzystą, która pozostałaby w getcie, i nieparzystą, która zostałaby włączona do dzielnicy aryjskiej, przyjęta została jako zapowiedź dalszych nieuchronnych redukcji. To posunięcie potraktowano jako pierwszy etap zapowiadanej likwidacji tzw. małego getta. Plany Auerswalda napotkały jednak opór wśród władz okupacyjnych Warszawy. „Wszystkie niemieckie władze sanitarne – zanotował Ringelblum – są przeciwne planowi zniesienia małego getta, głównie dlatego, że przerażające zagęszczenie ludności wywoła straszne nasilenie się epidemii. (…) Ludność jest okropnie zaniepokojona. Potracono zupełnie głowy”.
Na początku października na środku ulicy Siennej rozpoczęto stawianie parkanu z drutu kolczastego (prace zakończono 29 października). Od tej pory środkiem Siennej biegła południowa granica getta. „Na Siennej jest sporo nowoczesnych ładnych kamienic z centralnym ogrzewaniem. Sienna była ulicą arystokracji żydowskiej. Szeroka ulica, świeże powietrze, mało biedoty, mało żebraków, czysto utrzymana – istna wyspa w getcie” – wspominał utraconą ulicę Ringelblum.
Ulica Sienna, na środku płot z drutu kolczastego oddziela południową „aryjską” stronę od północnej gettowej. Ten typ granicy ułatwiał szmugiel. Po wrześniu 1941.
Fot. Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH)
W getcie warszawskim funkcjonowały dwa szpitale: Szpital Starozakonnych na Czystem (przeniesiony z ulicy Dworskiej 17 za mury i rozparcelowany w różnych miejscach) oraz Szpital dla Dzieci im. Bersohnów i Baumanów na ulicy Siennej 60/Śliskiej 51. W okresie wysiedlenia oba szpitale połączono i umieszczono w gmachu przy ulicy Stawki 6/8, znajdującym się w obrębie Umschlagplatzu. Ostatni szpital żydowski w getcie, a właściwie jego resztki, zlokalizowano w kamienicy przy Gęsiej 6/8. Funkcjonował tam aż do ostatecznej likwidacji w czasie powstania, w kwietniu 1943 roku.
W czasie oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 roku w szpitalu na Siennej brakowało lekarzy i pielęgniarek (część powołano do wojska, część opuściła Warszawę na apel pułkownika Romana Umiastowskiego). W pewnym momencie z zagrożonego budynku trzeba było ewakuować chore dzieci. Udało się je umieścić w mieszkaniu polskiej rodziny u zbiegu Twardej i Pańskiej. Warunki stawały się coraz cięższe. Do szpitala kierowano rannych dorosłych, dla których nie było odpowiednich łóżek, zgłaszała się też masowo okoliczna ludność. „Nagromadzenie rannych, brak możności dostatecznie częstej zmiany opatrunków sprawiły, że szpital, utrzymywany dotychczas w nadzwyczajnej czystości, cuchnął zakrzepłą krwią i ropą. Jedynie na parterze, gdzie przebywały odseparowane dzieci chore, udawało się dzięki wielkiemu wysiłkowi personelu utrzymać znośne warunki” – wspominał okres oblężenia Henryk Kroszczor.
Budynek szpitala nie ucierpiał poważnie podczas wrześniowych bombardowań. Znacznie gorsza okazała się sytuacja finansowa. Po wkroczeniu Niemców zarówno Zarząd Miejski, jak i Ubezpieczalnia Społeczna wstrzymały wypłaty należności. Szpital otrzymywał w tym czasie wsparcie ze strony Jointu. Od początku okupacji Niemcy przydzielili szpitalowi komisarza – dr. Wacława Skoniecznego, lekarza wysiedlonego z Inowrocławia. Przyjmowany początkowo z obawą, okazał się życzliwym i dobrym człowiekiem. Działał w interesie szpitala, pomagał zdobywać przydziały żywności i lekarstw dla chorych. Adina Blady-Szwajgier, odbywająca wtedy staż na oddziale wewnętrznym, nazywa go w swoich wspomnieniach przyjacielem: „Dr Wacław Skonieczny był Polakiem wychowanym i wykształconym w Niemczech. Przypuszczalnie swojej dobrej znajomości języka zawdzięczał fakt, że został naszym komisarycznym dyrektorem. Nie wiem. Może przyjął volkslistę? Też nie wiem. Ale wiem, że w dziejach szpitala na Siennej był i jego piękny rozdział: «Rozdział Komisarza», który nie tylko nie przeszkadzał, ale starał się – jak mógł – pomóc”.
Jesienią 1939 roku z powodu wybuchu epidemii tyfusu szpital dla dzieci, podobnie jak szpital dla dorosłych na Czystem, został objęty kwarantanną. Odcięto wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym. W lutym 1940 roku szpital został ponownie otwarty. Udało się wtedy sprowadzić komorę dezynfekcyjną. Uruchomiono też od strony ulicy Śliskiej izbę przyjęć dla chorych zakaźnych. Okres przed zamknięciem getta Adina Blady-Szwajgier określa czasem nadziei i w miarę normalnej pracy: „Jest wiosna 1940 r. Jesteśmy jeszcze w tym cudownym szpitalu, w którym od dr Naczelnej przez wszystkich lekarzy, pielęgniarki i całą administrację aż do najskromniejszej pomocy pielęgniarskiej czy salowej – dla wszystkich najważniejsze były dzieci. (…) Wiosna ’40 roku pozwalała nawet na nadzieję. Nadzieję na przetrwanie – «bo przecież to się kiedyś musi skończyć» – i na życie takie, żeby potem nie