Książę Cieni. Aleksandra Polak
Nie pamiętam, co się ze mną działo. Przed oczami mam tylko urywki wydarzeń, kiedy Sami przyszedł sprawdzić, w jakiej jestem kondycji. Zrugał Konrada, że przyprowadził do Hadesu takiego słabeusza. Powiedział, że do niczego się nie nadaję i żebym umarł i nie zawracał mu głowy. Pamiętam, jak Konrad próbował mnie obudzić, ładując we mnie jeszcze więcej ciemności. Potem mnie uderzył i krzyczał, że nie mogę go zostawić. Popadł w obłęd, aż w końcu przestał przychodzić. Pamiętam fragmenty wizji Stelli, Okulusa i kilka słów Alicji. Cała reszta jest pokryta gęstą mgłą zapomnienia. Nie pamiętam nawet, jak znalazłem się w masarni. Dopiero kiedy zobaczyłem Dianę… – Przełknął ślinę. – Nawet nie wiem, jak to opisać. Kiedy ją zobaczyłem, moje serce w końcu mocno zabiło, a światłość omal nie rozsadziła moich żył. Chciałem widzieć, żeby ją zobaczyć. Chciałem słyszeć, żeby ją usłyszeć. Chciałem się ruszać, żeby jej dotknąć. Jednego jestem pewien. Już nigdy nie zapragnę mocy demonów.
Okulus poklepał go pokrzepiająco po ramieniu.
– Masz szczęście, że żyjesz – powiedział cicho Iwo.
– Dzięki wam. – Julian uśmiechnął się delikatnie. – Ale i tak dziwnie mi z tym, co stało się z Konradem. Kiedyś walczył z nami, a potem próbował nas zabić. Teraz nie żyje.
– Ja też dziwnie się z tym czuję – przyznała Stella. – Był z nami tyle lat. Wiem, że nas zdradził i że nie zawahałby się wbić sztyletu w moje serce, ale…
– Wciąż pamiętam go jak przyjaciela – dodała Ariana.
– Przez pewien czas był naszą rodziną – powiedział Iwo. – Zapomnijmy o jego cieniach. Zapomnijmy o zniszczeniu, które siał. Uhonorujmy milczeniem jasną część jego duszy.
– Nie wiem, czy był choć kawalątek – mruknął Igor.
Konrad odszedł i w moim sercu pozostał tylko mrocznym wspomnieniem. Pamiętaliśmy, jak zabił Dianę, jak próbował nafaszerować Juliana ciemnością. Jak niszczył wszystko, czego nie mógł dostać.
Okulus i Iwo czuwali przy Julianie w salonie, próbując znaleźć sposób, by zasnął chociaż na chwilę. Hadrian zaoferował mu swój łapacz snów, jednak magiczny przyrząd nie zadziałał, podobnie jak zioła czy napary.
Gdy w końcu o trzeciej ułożyłam się do spania, a raczej do krótkiej drzemki, w pokoju Hadriana pojawił się niespodziewany gość. Proto uchylił drzwi dziobem i zbliżył się do nas niczym kot, który szuka pieszczot. Zwinął skrzydła i ułożył się pod łóżkiem. Westchnął cicho i zamknął oczy, jakby w przypływie ulgi, że nie oddaliśmy go Hadesowi. Hadrian leżał za mną i mocno mnie obejmował. Moja głowa spoczywała na jego ramieniu. Gdybym się odwróciła, od razu spotkałabym jego usta. Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam Protona, co obudziło Hadriana. Mruknął coś i podniósł się na ramieniu.
– Biedny Proto zestresował się, że go oddamy – powiedziałam, głaszcząc dziób stwora. Mruczał z zadowolenia.
– Mam ochotę go oddać, kiedy zabiera mi jedzenie z talerza – zarechotał Hadrian. Musnął ustami mój kark, zachłannie zaciskając dłonie na biodrze.
– Nie przy dziecku! – zaśmiałam się, a on tylko westchnął teatralnie. Zgasiłam światło i po chwili cała nasza trójka chrapała.
– Impreza pożegnalna?! – zdziwiłam się, kiedy następnego dnia po maturze Julia oznajmiła, że musimy iść na pożegnalną imprezę klas licealnych. Maturę napisałam lekko zmęczona, jednak zadania okazały się całkiem proste, za co dziękowałam wszystkim możliwym zrządzeniom losu.
– Tak! – Przyjaciółka aż podskoczyła. – Ostatnia impreza liceum! Pożegnanie z całą szkołą. Rozpoczyna się grillem z nauczycielami i rodzicami, ale potem mamy się przenieść do mieszkania Klaudii.
– Kolejna impreza z Różową Armią? – powątpiewałam. Julia głośno westchnęła, marszcząc brwi.
– Nie tylko z Różową Armią, również z trzema innymi rocznikami. To nasza ostatnia szkolna impreza. Ostatnia w życiu! – Ostatnie słowa prawie wykrzyczała, próbując mi uświadomić, jak bardzo nie doceniam rangi tego wydarzenia.
– Trzy roczniki w jednym mieszkaniu?
– Matko, ale się czepiasz! To mieszkanie Klaudii w nadmorskim apartamentowcu. Jeśli myślisz, że ma dwa metry kwadratowe, to bardzo się mylisz. Przyjdą Edward i Amir. Zrobimy wypad całą paczką.
Tym razem z krzyku przeszła w błagalny ton. Dobrze wiedziała, że trudno będzie mi odmówić.
– W porządku – uległam, a Julia aż podskoczyła.
– Zabierz Hadriana!
– Nie wiem, czy to dobry pomysł…
– Dlaczego?
– Ostatnio wiele przeszedł. Dużo walczył i źle się czuje…
– Walczył z siłami zła? – zapytała z błyskiem w oku.
– Coś w tym stylu – odparłam wymijająco.
– Może akurat chce odreagować. Obiecaj, że go spytasz!
– Obiecuję, obiecuję. Czy ty jesteś w stanie namówić mnie na absolutnie wszystko?
– Na to wygląda! – Mrugnęła figlarnie okiem. Ostatnią maturę uczciliśmy lodami w rozmiarze XXL i wtedy zrozumiałam, że to już naprawdę koniec. Spojrzałam na Julię, jakbym już tęskniła za naszymi wspólnymi dniami w szkole. Codziennie widziałam jej radosną twarz, codziennie otaczała mnie jej przyjazna aura.
Zmarszczyła nos, gdy Amir zażartował, a potem założyła włosy za ucho. Wcześniej nie zwracałam uwagi na te małe gesty. Teraz wydały mi się najcenniejszym skarbem, który chciałam zachować w pamięci.
Amir gadał jak najęty. Opowiadał zabawną historię z centrum handlowego, gdzie starsza pani wzięła go za sprzedawcę. Amir uwielbiał opowiadać. Nie mógł usiedzieć kilku minut z zamkniętą buzią. Zawsze był gotowy rozbawić nas żartem. Dbał o Julię, doceniał ją i szanował, i to podobało mi się w nim najbardziej.
Edward… No cóż, Edward był po prostu Edwardem, i bardzo to lubiłam. Nigdy nie ukrywał się za kłamstwami. Nigdy nie zmyślał, żeby się komuś przypodobać. Robił swoje i nie zawracał sobie głowy nieprzyjemnymi opiniami na swój temat. Randkował, ile chciał, bo tego właśnie chciał. W jego charakterze była wspaniała lekkość, która w naturalny sposób eliminowała wszystkie problemy – zarówno jego, jak i bliskich mu osób.
Poza moimi szkolnymi muszkieterami przypomniałam sobie również kilkoro innych znajomych, którzy niczym przygodni pasażerowie pojawili się na chwilę w moim przedziale, a potem wysiedli na innej stacji. Kiedyś dałabym sobie rękę uciąć, że Maks to moja bratnia dusza. Alfa i omega, najwspanialszy facet na świecie. Jak mylne mogą być nastoletnie wybory, jak szybko podejmujemy niewłaściwe decyzje. Uparłam się, że będę z Maksem, i nawet niepokojące sygnały, że ten związek nie jest przejażdżką po lukrowej zjeżdżalni, nie potrafiły mnie odwieść od tego pomysłu. Tak, nastoletnie wybory są trudne, a do tego jeszcze wydaje nam się, że trzymają się na nich fundamenty całego świata. Ten świat jest jednak o wiele większy od nas i nawet jeżeli jeden filar się zawali, życie trzyma się na innym. Maks zranił mnie i rozkruszył wszystko to, w co wierzyłam. Jak mówią: co nas nie zabije, to nas wzmocni. W tych słowach jest prawda. Wychodząc z cienia, uczymy się, ile dobroci przynosi nam światło. Ze związku z Maksem wyszłam mocniejsza, świadoma tego, że relacja dwóch osób jest jak drzewo, które rośnie tylko wtedy, gdy zostało zasadzone na szacunku, zaufaniu i szczerości. Związek to nie ujednolicenie,