Upragniona . Морган Райс

Upragniona  - Морган Райс


Скачать книгу
przyznawać się do tego, że znała jego imię. Wyszła przez to na plotkarę.

      Chwilę, pomyślała. Skąd te myśli? Przecież był facetem Marii. Prawda?

      – Masz bardzo zimną rękę – powiedział, kiedy spojrzał na jej dłoń.

      Scarlet cofnęła ją skrępowana.

      – Wybacz – powiedziała i wzruszyła ramionami.

      – Nie powiedziałaś, jak masz na imię – powiedział.

      – Ach, przepraszam. Myślałam po prostu, że je znasz – powiedziała, po czym dodała – nie żebym była jakaś sławna, czy popularna. Tylko… cóż, mała mieścina, wiesz jak to jest?

      Zaczęła się jąkać, pogarszając wszystko jeszcze bardziej z każdym kolejnym zdaniem. Zawsze to robiła, kiedy puszczały jej nerwy w obecności chłopaków.

      – W każdym razie jestem Scarlet. Scarlet Paine.

      Uśmiechnął się.

      – Scarlet – powtórzył niczym echo.

      Uwielbiała, jak zabrzmiało jej imię w jego ustach.

      – Szkarłat to kolor wielu rzeczy. Wina, krwi, czy też róż. Oczywiście, wolę to ostatnie – dodał z uśmiechem.

      Scarlet odwzajemniła jego uśmiech. Kto teraz tak mówił? − zastanawiała się. Jakby pochodził z innych czasów, innego miejsca. Nie mogła się doczekać, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

      – Co tu robisz? – spytała i zaraz pomyślała, że potraktowała go zbyt ostro. – Nie, żebym była jakaś bezczelna, czy coś. Chodziło mi raczej o to, co robisz przed moim domem?

      Przez chwilę wyglądał na podenerwowanego.

      – Tak – powiedział. – Osobliwe zgranie w czasie, nieprawdaż? Byłem po prostu w okolicy i pomyślałem, że nieco pozwiedzam. Jestem tu nowy i pomyślałem, że zobaczę, dokąd prowadzą te drogi. Nie miałem pojęcia, że prowadzą do ciebie.

      Scarlet poczuła się odrobinę lepiej. Przynajmniej nie nachodził jej domu, ani nic z tych rzeczy.

      – Cóż, wiele tu nie zobaczysz. Miasteczko ma zaledwie kilka przecznic w obydwu kierunkach. Kilka przecznic w tę stronę i to wszystko.

      Uśmiechnął się.

      – Tak, sam zacząłem to dostrzegać. Nagle Ruth podbiegła do niego, skoczyła i polizała mu dłoń.

      – Nie skacz – zbeształa ją Scarlet.

      – W porządku – powiedział.

      Uklęknął i pogłaskał Ruth delikatnie, przesuwając dłoń po jej sierści i drapiąc ją za uchem. Ruth nachyliła się i polizała mu policzek. Zaczęła skomleć tak, że Scarlet zauważyła, iż naprawdę go polubiła. Była w szoku. Ruth była zawsze o nią taka zazdrosna. Nigdy nie widziała, by jakiś obcy wzbudził w niej taką sympatię.

      – Ależ z ciebie piękny zwierzak, co Ruth? – powiedział.

      Ruth podniosła się i ponownie go polizała, a on pocałował ją w nos.

      Scarlet była zdumiona.

      – Skąd wiedziałeś, że nazywa się Ruth?

      Nagle wyprostował się, zbity z tropu.

      – Hm… Przeczytałem. Na zawieszce przy jej obroży.

      – Ale przecież jest rozmazana – powiedziała. – Znaczy, ledwie sama mogę ją odczytać.

      Wzruszył ramionami i uśmiechnął się.

      – Wiecznie powtarzają mi, że mam dobry wzrok – powiedział.

      Ale Scarlet nie była przekonana. Przywieszka była niemal całkowicie wytarta i nie potrafiła w żaden sposób zrozumieć, jak mógł ją odczytać. To ją wkurzyło. Skąd znał jej imię?

      Jednocześnie jednak, czuła się swobodnie, kiedy stał tuż obok. A wziąwszy pod uwagę stan, w jakim się znajdowała, miło było mieć towarzystwo. Nie chciała, żeby sobie poszedł. Ale jednocześnie przyszła jej na myśl Maria i to, jaka byłaby zła, gdyby akurat tędy przejeżdżała i zobaczyła, że stoi tu razem z nim. Byłaby tak bardzo zazdrosna. Prawdopodobnie znienawidziłaby ją do końca życia.

      – Jesteś tu owiany tajemnicą – powiedziała Scarlet. – Nowy chłopak. Nikt tak naprawdę nic o tobie nie wie. Ale wiele osób bardzo chciałoby się dowiedzieć.

      – Naprawdę? – wzruszył ramionami.

      Scarlet poczekała, ale nie zaoferował nic więcej.

      – Więc.. no… jaka jest twoja opowieść? – spytała.

      – Pewnie każdy jakąś ma, prawda? – spytał.

      Odwrócił się i spojrzał na horyzont, jakby rozważał, czy jej powiedzieć.

      – Moja chyba jest nudna − powiedział. – Moja rodzina… niedawno się tu przeprowadziła. Więc i ja tu jestem, zaliczając ostatnią klasę.

      – Słyszałam, że masz siostrę… czy tak?

      W kąciku jego ust pojawił się uśmiech.

      – Wieści szybko się tu rozchodzą, co? – zapytał.

      Scarlet zarumieniła się.

      – Przepraszam – powiedziała.

      – Tak, mam jedną – odparł, lecz nie zaoferował nic więcej.

      – Przepraszam, nie chciałam być wścibska – powiedziała.

      Spojrzał na nią, a kiedy ona popatrzyła na niego, ich oczy spotkały się – i przez chwilę poczuła, że jej świat zaczął topnieć. Po raz pierwszy tego dnia poczuła, że jej wszystkie troski uleciały daleko. Poczuła, że ogarnęło ją uniesienie.

      Chciała przestać wpatrywać się w niego, zapanować nad swymi uczuciami, pragnęła przywołać myśli o Marii i wypchnąć go ze swego umysłu. Ale nie potrafiła. Była sparaliżowana.

      – Pochlebia mi, że byłaś – powiedział.

      Spoglądał tak jeszcze przez chwilę, po czym dodał

      – Chciałabyś pójść ze mną na spacer?

      Jej serce zaczęło walić mocno. Rzeczywiście pragnęła tego. Chciała to zrobić ponad wszystko inne. Ale obawiała się. Nie pozbierała się jeszcze po chwilach spędzonych z Blakiem. Wciąż nie ufała sobie, swoim uczuciom, swemu ciału, reakcjom. I bała się zdradzić swoją najlepszą przyjaciółkę – mimo tego, że tak naprawdę Maria nie miała do niego żadnych praw. Ponad wszystko, nie ufała samej sobie.

      Cokolwiek wydarzyło się między nią a Blakiem, ten impuls, by się pożywić, wciąż mógł skrywać się gdzieś tam w zakamarkach. Równie mocno, jak chciała dowiedzieć się czegoś więcej, odczuwała też potrzebę, by go chronić.

      – Przykro mi – powiedziała. – Nie mogę.

      Kiedy skinął głową, zauważyła w jego spojrzeniu rozczarowanie.

      – Rozumiem.

      Scarlet nagle usłyszała odgłos trzaskających drzwi w swoim domu oraz przyciszone głosy, przybierające z każdą chwilą na sile. To jej rodzice, kłócili się. Słyszała to nawet z tej odległości. Kolejne drzwi trzasnęły z hukiem. Scarlet odwróciła się ku domowi i spojrzała z zatroskaniem.

      – Wybacz, ale muszę już wracać – powiedziała, kiedy odwróciła się, by się z nim pożegnać.

      Kiedy jednak to zrobiła, była zupełnie skonfundowana. Po Sage’u nie było śladu. Nigdzie.

      Rozglądała się w obie strony, w górę i dół przecznicy, ale niczego tam nie zobaczyła. To


Скачать книгу