Upragniona . Морган Райс
Becca.
– Taaa, wciąż o nim gadasz, a nic nie robisz – powiedziała Jasmin. – Nie bądź takim cykorem.
– Nie jestem cykorem – odburknęła Maria.
– Cykor! Cykor! – zaczęły się z niej naśmiewać.
Twarz Marii zrobiła się czerwona jak burak. Scarlet zauważyła, jak bardzo się wściekła.
– Nie boję się. W zasadzie to następne zajęcia mamy razem. Wtedy go zaproszę.
– Nie, nie zrobisz tego – powiedziała Becca.
– Nigdy się na to nie odważysz – powiedziała Jasmin.
– Zobaczymy – powiedziała Maria.
– Ale nie będzie to trochę dziwne? – powiedziała Becca. – Ty zaprosisz jego?
Maria wzruszyła ramionami.
– Mogłoby być lepiej. Ale co innego miałabym zrobić? Jest nowy. Jeśli ja go nie zaproszę, to zrobi to kto inny. A jeśli mu się nie podobam, lepiej przekonać się o tym od razu, prawda?
– Nadal sądzę, że tylko tak mówisz – powiedziała Jasmin.
Maria spiorunowała ją wzrokiem.
– Poczekaj godzinę i wtedy przekonamy się, kto tylko tak mówi.
Scarlet poczuła ulgę, kiedy przestała być tematem rozmowy. Zaczęła odczuwać nadzieję, że być może całe to nieprzychylne zainteresowanie minie szybko i nie będzie aż tak źle, jak sądziła. Jak by nie było, dzieciaki całkiem szybko porzucały jeden temat, goniąc za nową plotką. Ale kiedy przyszły jej na myśl następne zajęcia, razem z Sagem i Marią, nogi się pod nią ugięły.
Kiedy minęły róg, poczuła się jeszcze słabiej: oto stała przed nią, podpierając ścianę, Vivian oraz jej kumpele. Szturchnęły się łokciami, spoglądając w jej stronę, po czym zaczęły chichotać i szeptać jedna do drugiej.
Vivian odwróciła się i spiorunowała ją wzrokiem z uśmiechem zwycięzcy. Scarlet zauważyła podłość wyrysowaną na jej idealnej twarzy, tę niewielką satysfakcję, jaką się napawała, szkalując ją w sieci. Przez chwilę Scarlet opanował taki gniew, że miała ochotę rzucić się na nią. Poczuła ogromną furię, która wezbrała w jej ciele, i w postaci mrowienia rozeszła się od palców stóp po krańce palców rąk. Nie mogła pojąć, co się z nią dzieje: to było jak uderzenie gorąca. Jej ciało sprawiało wrażenie silniejszego, skłonnego do większej agresji i niezdolnego do zachowania pełnej kontroli. Chciała jak najszybciej wynieść się stąd, zanim cokolwiek złego się stanie.
– Patrzcie, patrzcie – powiedziała na głos Vivian, kiedy przechodziła ze wszystkimi obok niej. Powietrze przesiąkło tak mocnym napięciem, że można było kroić je nożem.
– Patrzcie, kogo tu mamy. Czy to nie aby ostatnia zdobycz Blake’a?
– Też wymyśliła. I to jeszcze ta, na którą Blake nawet nie spojrzy – odburknęła Jasmin.
– Co, za bardzo boicie się powiedzieć jej w twarz, więc zostawiacie posty w sieci? – podpuściła je Maria.
Twarz Vivian wykrzywił gniew, podobnie zresztą, jak i jej kumpelek. Scarlet czuła się zażenowana. Chciała, by wszystko po prostu minęło. Doceniała lojalność swoich przyjaciółek, ale nie chciała, by to urosło do rangi pełnowymiarowej wojny.
– A mówi to ta, która nawet nie ma z kim iść na zabawę – ripostowała Vivian, która skupiła się teraz na Marii. – Ofiara losu – powiedziała.
– Wolę nie iść z nikim niż zadawać się z kimś z odzysku – odburknęła Maria.
– Maria, proszę – powiedziała cicho Scarlet. – Chodźmy już.
Przez chwilę wydawało się, że obie grupy dziewcząt rzucą się na siebie i że wyniknie z tego większa scysja. Chociaż Scarlet czuła przepełniający ją gniew, naprawdę nie chciała, by doszło do konfrontacji.
Delikatnie popchnęła koleżanki i powoli zaczęły odchodzić w głąb korytarza. Scarlet nie zamierzała zniżać się do poziomu Vivian.
Kiedy odległość między obiema grupkami zaczęła rosnąć, nagle Scarlet coś wyczuła. Było to dziwne przeczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Ni stąd, ni zowąd, jej zmysły wyostrzyły się: wyczuła, bardziej niż dostrzegła, mroczną energię zbliżającą się do niej od tyłu. Nie miała pojęcia, w jaki sposób to zrobiła, ale właśnie tak było. Wyczulił się też jej słuch: słyszała każdy najdrobniejszy dźwięk w korytarzu. Usłyszała dziewczęce kroki zbliżające się do niej od tyłu.
Reagując z prędkością światła, Scarlet poczuła, jak jej ciało obróciło się, jak jej dłoń wystrzeliła do góry i zobaczyła, że chwyta czyjąś rękę, która opada na tył jej głowy.
Podniosła wzrok i ze zdumieniem zauważyła, że trzyma Vivian za nadgarstek. Rzuciła okiem i zobaczyła wielką kulkę gumy do żucia w jej dłoni, oraz zszokowaną minę na jej twarzy. Potem uzmysłowiła sobie, co się stało: Vivian podkradła się za nią i zamierzała wcisnąć gumę w jej włosy. W jakiś sposób Scarlet wyczuła to, odwróciła się na pięcie i w ostatniej sekundzie zablokowała jej rękę, ledwie kilka cali od celu.
Stojąc tak, Scarlet uświadomiła sobie, że ściska nadgarstek Vivian z niewiarygodną siłą; Vivian padła na kolana i krzyknęła z bólu.
Wszyscy obecni na korytarzu zatrzymali się i tłumnie je otoczyli.
– To boli! – krzyknęła Vivian. – Puszczaj!
– BIJĄ SIĘ! BIJĄ SIĘ! – wrzasnął tłum dzieciaków, który zebrał się nagle wokoło.
Scarlet poczuła przytłaczający gniew pulsujący w jej ciele, wściekłość, nad którą nie potrafiła zapanować. Coś w jej ciele ustrzegło ją przed krzywdą i teraz domagało się zemsty – chciało, by Scarlet złamała jej nadgarstek.
– A niby czemu? – krzyknęła Maria. – To ty zamierzałaś przykleić jej gumę do włosów.
– Proszę! – zajęczała Vivian. – Przepraszam!
Scarlet nie rozumiała, co ją naszło, i tylko się wystraszyła. W jakiś sposób, w ostatniej sekundzie, zmusiła się, by zaniechać zemsty. W końcu ją puściła.
Dłoń Vivian opadła w dół; Vivian skoczyła na nogi i pobiegła do swoich przyjaciółek.
Scarlet odwróciła się z mocno walącym sercem i poszła dalej za swoimi psiapsiółkami. Korytarz na powrót zatętnił życiem. Wszyscy zaczęli szeptać, rozchodząc się do klas. Przyjaciółki Scarlet otoczyły ją.
– Mój Boże, jak to zrobiłaś? – spytała Maria z podziwem.
– To było niezwykłe! – powiedziała Jasmin. – Naprawdę pokazałaś, gdzie jej miejsce.
– Nie mogę uwierzyć, że chciała wysmarować cię gumą – powiedziała Becca.
– Dostała za swoje − powiedziała Maria. – Niezły refleks. Sądzę, że teraz dobrze się namyśli, zanim znowu z tobą zadrze.
Ale Scarlet nie poczuła się lepiej. Była raczej pusta, wykończona. I jeszcze bardziej oszołomiona tym, co się z nią dzieje. Z jednej strony, była oczywiście zachwycona, że udało jej się złapać ją zawczasu, stawić jej opór i walczyć o swoje. Ale jednocześnie nie mogła zrozumieć, jak była w stanie zareagować w taki sposób, jak to zrobiła.
Oczy piekły ją jeszcze bardziej, a ból głowy tylko się wzmagał i choć brzmiało to jak szaleństwo, nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że w jakiś sposób się zmienia. I to przeraziło ją bardziej niż cokolwiek innego.
Zadzwonił