Piąta ofiara. J.D. Barker

Piąta ofiara - J.D.  Barker


Скачать книгу
Kloz zatrzymał się przy jednym z nich, niedużym czarnym pudełku z dwiema antenkami na wierzchu, i odwrócił je do góry nogami.

      – To tutejszy router wi-fi i punkt dostępu. Ruckus ZoneFlex, najnowocześniejszy na rynku. Pamiętasz tych wszystkich ludzi przy stolikach, którzy gapili się w laptopy i smartfony? To dzięki temu pudełeczku łączą się z internetem – wyjaśnił Kloz. Otworzył swojego MacBooka. – Widzisz? Korzystałem już kiedyś z sieci w Starbucksie, więc komputer przyłączył się automatycznie. Teraz jestem w tej samej sieci, co wszyscy ci ludzie w kawiarni. – Wskazał palcem ikonkę w rogu, niedaleko zegarka.

      – I co nam to daje? – zapytał Nash.

      Kloz postukał w klawisze. Otworzyło się nowe okno, w którym dane przesuwały się znacznie szybciej, niż Nash nadążał czytać.

      – To ruch na tym routerze w czasie rzeczywistym. – Odwrócił się do kierownika. – Nie powinniście zostawiać naklejki z nazwą użytkownika i hasłem na routerze. To pierwsze miejsce, które sprawdzi ewentualny haker, jeśli tylko będzie miał okazję.

      Kierownik podniósł ręce.

      – Tym się zajmują ci na górze, ja w ogóle nie tykam tego ustrojstwa.

      Kloz wrócił do MacBooka.

      – Widzę w tym logu każdego mejla, każdą stronę internetową, każde zdjęcie i piosenkę wyświetlane w tej chwili przez tamtych ludzi w kawiarni.

      – Ciągle nie rozumiem, co nam to daje – powiedział Nash.

      Kloz się uśmiechnął.

      – Gdybym był seksowną bohaterką filmu, a ty Tomem Cruise’em, to właśnie w tej chwili spróbowałbyś mnie pocałować.

      – Nie będę cię całował, Kloz.

      – I tak bym ci nie pozwolił.

      – Co to wszystko znaczy?

      Kloz uniósł wyprostowany palec wskazujący i zaczął znowu pisać na klawiaturze. Nash zobaczył, że wycina jakieś dane z mejla i wkleja je do swojego programu. Potem zaklaskał w ręce i uśmiechnął się triumfalnie.

      – Nie możemy zobaczyć Elli Reynolds na wideo, bo dawno przepadło, ale możemy sprawdzić, co tutaj robiła, od ponad roku do dwudziestego pierwszego stycznia. Wszystko z telefonu i komputera.

      Nash zastanowił się chwilę.

      – Dwudziestego pierwszego? Czyli na dzień przed zaginięciem. To oznacza, że nie było jej tutaj w dniu uprowadzenia. To nam trochę precyzuje czas zniknięcia. Co tam jeszcze masz?

      Kloz go nie słuchał, już znowu walił w klawisze. Nie odzywał się przez prawie trzy minuty, a potem oznajmił:

      – Dzieci zawsze o krok wyprzedzają rodziców.

      – To znaczy?

      Na ekranie komputera Kloza wyświetlały się dwa okna. Kliknął na to po lewej.

      – Tutaj mamy wszystkie dane ściągnięte z komputera Elli i jej kont internetowych. Telefon zniknął razem z nią, ale mamy jej laptopa. Miała praktycznie zerową historię wyszukiwania. Albo używała przeglądarki w trybie prywatnym, albo szyfrowała połączenie. Większość dzieciaków wie, jak się to robi, nie chcą, żeby rodzice grzebali im w historii. Wziąłem więc jej adres MAC, czyli niepowtarzalny numer identyfikacyjny każdego komputera, i sprawdziłem go z routerem Starbucksa. To tutaj. – Kliknął w okno po prawej. – Router zapisuje wszelką aktywność, nawet zaszyfrowaną. Kiedy porówna się oba okna, odfiltruje dane, które już mieliśmy, można zobaczyć, co robiła podczas połączenia szyfrowanego. Czyli praktycznie wszystko, o czym mieli nie wiedzieć jej rodzice.

      – Pornosy? – zapytał kierownik.

      Nash zupełnie zapomniał, że on ciągle tam stoi.

      – Niestety, nie pornosy – odparł Kloz. Otworzył nowe okno i odwrócił laptopa tak, żeby Nash mógł popatrzeć.

      Nash cmoknął.

      – Hm, tego się nie spodziewałem.

      24

Dzień drugi, 12.46

      – To tutaj, trzydzieści trzy zero sześć – powiedziała Sophie, wskazując przez okno na biało-niebieską markizę nad dużą witryną z czarnymi drukowanymi literami, układającymi się w napis „THE LEIGH GALLERY”.

      Clair wcisnęła się hondą na wolne miejsce postojowe, wysiadły z samochodu i ostrożnie przeszły przez ulicę, starając się nie poślizgnąć na oblodzonym chodniku.

      Kiedy weszły do środka, zadźwięczał mały dzwonek nad drzwiami i blondynka w okularach o włosach sięgających do ramion podniosła głowę znad biurka na tyłach galerii.

      – Dzień dobry paniom – powiedziała z uśmiechem. – Jeśli macie jakieś pytania albo mogłabym w czymś pomóc, proszę dać mi znać.

      Clair rozejrzała się po pomieszczeniu. Jeszcze nigdy nie widziała tylu kolorów w jednym miejscu. Ściany od podłogi do sufitu były pokryte obrazami, każdy skrawek przestrzeni wypełniały płótna mierzące od kilku centymetrów do półtora metra. Prace reprezentowały cały wachlarz tematów i stylów, od abstrakcyjnych po pejzaże. Oświetlały je reflektory strategicznie rozmieszczone na listwach pod sufitem. Po obu stronach przestronnej sali stały stoliki z rzeźbami, wazami, figurkami. Clair nie potrafiła dostrzec żadnego zamysłu w rozmieszczeniu dzieł. Kolekcja sprawiała wrażenie totalnego chaosu, ale był to chaos wspaniały. Gdyby nie przyszła tu służbowo, mogłaby tu spędzić długie godziny.

      Sophie podniosła jeden z posążków ze stolika po prawej.

      – Uwielbiam pingwiny, są takie słodkie.

      Kobieta wstała zza biurka, założyła okulary i podeszła do nich.

      – Autorką jest Tess Marchum, lokalna artystka. Każdy egzemplarz wykonuje ręcznie. Urzeka mnie to, jak zdają się trzymać wartę przy stole, jakby pilnowały pozostałych zwierząt. To spod jej ręki wyszły też tamte zebry i żyrafy. Wielki talent.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      1

      Grandma I’d like to fuck (ang.) – babcia, którą chciałoby się przelecieć (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

      2

      Ten i pozostałe cytaty z Czwartej małpy w przekładzie Agnieszki Patrycji Wyszogrodzkiej-Gaik.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAYABgAAD/4QBORXhpZgAATU0AKgAAAAgABAMBAAU
Скачать книгу