Dom orchidei. Lucinda Riley

Dom orchidei - Lucinda Riley


Скачать книгу
Zresztą sama zobacz. Wpadnij do Wharton Park, zanim majątek trafi w ręce nowego właściciela. Do widzenia, Julio. – Uśmiechnął się i zamknął drzwi.

      5

      Późne popołudnie zastało Julię w najbardziej zaskakującym miejscu – supermarkecie w pobliskim miasteczku Holt. Po wyjściu Kita przez jakiś czas snuła się po domu, próbując odpocząć. W końcu uznała, że jest głodna. Nie to, żeby miała ochotę wrzucić coś na ząb; po raz pierwszy od tygodni czuła, że umiera z głodu. Świeże powietrze i długi poranny spacer najwyraźniej zrobiły swoje, bo siedząc na parkingu, zjadła paczkę kanapek, dwa krokiety z mięsem i czekoladowy batonik. Przedtem miała bardzo zdrowe podejście do jedzenia. Wysoki metabolizm i intensywny tryb życia sprawiały, że traktowała jedzenie jak paliwo. Jadła, co chciała, i w ogóle nie tyła. Nie miała w domu wagi, ale sądząc po tym, jak wisiały na niej stare dżinsy, potrzebowała znacznie więcej kanapek, by odzyskać utracone kilogramy.

      Rzuciwszy opakowanie na siedzenie pasażera, ruszyła w drogę powrotną do domu. Kiedy jednak dotarła do skrzyżowania na przedmieściach Holt, zatrzymała samochód. Teraz, kiedy zawieruszyła w pamięci wspomnienia o tym, co dokładnie robiła przez ostatnich siedem miesięcy, powrót do zimnej, ciemnej małej chaty wydawał się niezbyt zachęcający. Skręciła więc w prawo, kierując się w stronę przytulnego domu Alicii.

      *

      – Julia, co za wspaniała niespodzianka! – Twarz Alicii pojaśniała, gdy siostra weszła przez kuchenne drzwi. – Dzieciaki, zobaczcie, kto przyjechał! Ciocia Julia!

      – Pomyślałam, że… wpadnę. – Nie wiedzieć czemu, nagle poczuła się nieswojo.

      Alicia stała przy kuchence, nakładając kolację dla dzieci, które sprzeczając się, siedziały przy stole.

      – Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Chcesz trochę? To duszona fasola. – Zanurzyła palec w jednym z talerzy i podniosła go do ust. – Jest lepsza, niż może się wydawać.

      – Nie, dzięki, Właśnie zjadłam.

      Alicia uniosła brwi i postawiła talerze na stole.

      – Naprawdę?

      – Tak! – Julia starała się nie okazywać rozdrażnienia. – Właśnie skończyłam jeść. Ale chętnie napiję się herbaty.

      – Włącz czajnik i przygotuj dwa kubki. Sama też się napiję. – Alicia usiadła koło marudzącego Freda i zaczęła go karmić.

      – Mamusiu, fasola jest paskudna!

      – Fred, im szybciej będziesz jadł, tym szybciej zniknie z twojego talerza. – Alicia wstała od stołu i podeszła do kuchenki. – Twoje policzki nabrały rumieńców – zwróciła się do Julii. – Szczerze mówiąc, już nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze wyglądałaś.

      – Dzięki. – Julia w skupieniu nalewała wrzątku do czajniczka. Czuła na sobie wzrok siostry. – Rano poszłam na długi spacer. Dobrze mi zrobił – przyznała.

      – Na to wygląda. James, przestań rzucać fasolą we Freda! Każę ci ją pozbierać i zjeść.

      Julia podała siostrze filiżankę herbaty.

      – I… miałam dziś gościa.

      – Masz na myśli Kita Crawforda?

      – Tak.

      – Miałam ci powiedzieć, że dzwoniła Bella Harper. Chciała twój numer telefonu. O dziwo, była bardzo rozmowna. – Alicia podeszła do stołu, żeby pozbierać talerze i podać dzieciom jogurty. – Myślę, że dowiedziała się, kim jesteś. Najwyraźniej to, że mam słynną siostrę, sprawiło, że zyskałam jej szacunek. – Mówiąc to, uniosła brwi. – Ale dość już o tej głupiutkiej kobiecie. Czego chciał Kit?

      – Znalazł coś w starym domu Billa i Elsie i przyjechał mi to oddać. – Julia pociągnęła łyk herbaty.

      – Naprawdę? Co?

      – Pamiętnik, prawdopodobnie napisany przez dziadka Billa. To zapiski jeńca wojennego z więzienia Changi w Singapurze. Powiem ci więcej, kiedy go przeczytam.

      – Niesamowite – jęknęła Alicia. – Ile lat miał dziadek, kiedy go napisał?

      – Był rok tysiąc dziewięćset czterdziesty pierwszy, więc miał niewiele ponad dwadzieścia lat. Wiedziałaś, że trafił do niewoli? – spytała Julia.

      Alicia pokręciła głową.

      – Nie, ale nie znaczy to, że tak nie było. Trzeba zapytać babcię Elsie. Ona będzie wiedziała.

      – Widziałaś się z nią ostatnio?

      Alicia wyglądała na zawstydzoną.

      – Nie. Przy dzieciakach jakoś nie mogę znaleźć czasu, żeby ją odwiedzić… wiem, że powinnam bardziej się postarać.

      – Wciąż mieszka w Southwold? – spytała Julia.

      – Mniej więcej rok temu zmarła jej siostra, więc teraz mieszka zupełnie sama. Pamiętasz, jak lubiła się bawić naszymi włosami? Czesała je, plotła warkocze, robiła kucyki, loki… – Alicia zachichotała. – I ta dziwna kolekcja peruk, które trzymała w pokoju na tyłach domu. Godzinami układała fryzury zupełnie jak dziecko, które bawi się lalkami. Zawsze chciała być fryzjerką, prawda?

      – Tak i nienawidziła moich włosów, bo były zbyt ciężkie, żeby je podkręcić, nawet jeśli spałam w papilotach. – Julia uśmiechnęła się czule. – Tak czy inaczej odwiedzę ją.

      Alicia podeszła do kredensu i otworzyła jedną z szuflad. Wyciągnęła notes na adresy i pospiesznie przerzuciła kartki.

      – To numer telefonu Elsie i jej adres. Jedź do niej, Julio – zachęciła siostrę. – Chyba nie byłyśmy wzorowymi wnuczkami: ty, mieszkając we Francji, a ja, mając na głowie dom i dzieci.

      – Fakt, nie byłyśmy – przyznała Julia. – Kiedy się z nią spotkam, zdecyduję, czy oddać jej ten pamiętnik. Kit powiedział, że dziadek mógł schować go celowo, bo jego zawartość była zbyt drastyczna.

      – Dobra myśl. – Alicia zaczęła sprzątać ze stołu. – Umyjcie ręce i buzie – zwróciła się do dzieci. – Później możecie przez pół godziny pooglądać telewizję, zanim przyjdzie Rose, a potem pójdziecie się kąpać. No już, zmykajcie.

      Dzieciakom nie trzeba było powtarzać dwa razy. Wybiegły z kuchni, a Julia pomogła Alicii załadować zmywarkę.

      – Dobrze rozmawiało ci się z Kitem?

      – Tak. Oddałam mu Dziecięcą księgę cudów w zamian za pamiętnik – odparła z uśmiechem Julia. – Ostatnie lata spędził gdzieś za granicą. Nie miał pojęcia o tym… co się wydarzyło. Dowiedział się od siostry.

      – Może to dobrze – rzuciła Alicia. – Jest bardzo… atrakcyjny. Nie uważasz?

      – Nie. Zresztą muszę już iść.

      Po wyrazie twarzy Julii Alicia poznała, że posunęła się za daleko, i skarciła się w myślach.

      – Poczekaj, zapiszę ci numer telefonu Elsie. – Zanotowała go pospiesznie na skrawku papieru. – Proszę. – Mówiąc to, wręczyła go siostrze. – Daj mi znać, jak potoczyły się sprawy, dobrze?

      – Tak. Dzięki za herbatę. – Julia ruszyła w kierunku drzwi. – Cześć.

      Chwilę później zatrzasnęła drzwi samochodu znacznie mocniej, niż było to konieczne, i energicznie odjechała sprzed domu Alicii.

      Zacisnęła


Скачать книгу