Dom orchidei. Lucinda Riley

Dom orchidei - Lucinda Riley


Скачать книгу
płatki. Musisz też pamiętać, by nie wystawiać jej na deszcz.

      – Jest wystarczająco piękna. – Służący pokiwał głową i wziął kwiat. – Natychmiast zaniosę ją do pałacu. O północy spotkamy się nad rzeką; wówczas dostaniesz obiecaną zapłatę.

      *

      W noc ślubu, po radosnym dniu świętowania z poddanymi, książę wszedł do prywatnych komnat, które dzielił ze swą małżonką.

      Księżniczka stała na tarasie, spoglądając na rzekę Chao Phraya, w której wodach wciąż odbijały się kolorowe fajerwerki. Książę stanął u boku swej ukochanej.

      – Miłości moja, mam dla ciebie coś równie pięknego i wyjątkowego jak twoja uroda.

      Po tych słowach wręczył jej Czarną Orchideę w szczerozłotej doniczce wysadzanej klejnotami.

      Księżniczka spojrzała na kwiat i czarne niczym noc aksamitne płatki. Ich nienaturalna czerń sprawiała, że kwiat wydawał się przykurczony i zwiędły.

      Znała jednak wartość tego niezwykłego prezentu i doceniła starania małżonka.

      – Mój książę, jest cudowna! Gdzie ją znalazłeś? – spytała.

      – Przemierzyłem królestwo wszerz i wzdłuż. Nie ma drugiego takiego kwiatu, podobnie jak nie ma drugiej takiej jak ty. – Mówiąc to, spojrzał na nią, a ona dostrzegła w jego oczach miłość.

      Księżniczka delikatnie musnęła dłonią policzek męża z nadzieją, że ukochany wie, iż odwzajemnia ona jego uczucie.

      – Dziękuję – szepnęła. – Jest taka piękna.

      Książę ujął jej dłoń, a kiedy jeden po drugim całował jej palce, poczuł budzące się w nim pragnienie. Była to noc ich zaślubin; noc, na którą tak długo czekał. Wyjął orchideę z rąk ukochanej, postawił kwiat na tarasie, chwycił księżniczkę w ramiona i pocałował ją.

      – Wejdźmy do środka, najdroższa – szepnął jej do ucha.

      Księżniczka zostawiła Czarną Orchideę na tarasie i razem z ukochanym weszła do sypialni.

      *

      Tuż przed świtem księżniczka wstała z łoża i wyszła na taras, by powitać pierwszy poranek ich wspólnego życia. Spoglądając w dół, dostrzegła płytkie kałuże – znak, że w nocy padał deszcz. Nowy dzień budził się do życia, choć słońce wciąż kryło się za drzewami po drugiej stronie rzeki.

      Na tarasie stała purpurowo-żółta orchidea w wysadzanej klejnotami, szczerozłotej doniczce.

      Księżniczka uśmiechnęła się i dotknęła jej płatków. Deszcz sprawił, że zdawały się czyste i świeże, a kwiat był dużo piękniejszy od tego, który ubiegłej nocy ofiarował jej książę. Stojąca wokół doniczki kałuża miała mętny, szarawy kolor.

      Kiedy domyśliła się prawdy, podniosła kwiat i wdychając jego niebiański zapach, zaczęła się zastanawiać, czy lepiej powiedzieć prawdę i zranić ukochanego, czy może okłamać go i oszczędzić mu bólu?

      Kilka minut później wróciła do sypialni i przytuliła się do męża.

      – Mój książę – szepnęła, gdy się obudził. – Czarna Orchidea została skradziona w nocy.

      Przerażony poderwał się z łoża, gotów wezwać strażników. Jednak księżniczka uspokoiła go swym uśmiechem.

      – Nie, ukochany, wierzę, że została nam ofiarowana na tę jedną, jedyną noc, kiedy byliśmy jednością, kiedy nasza miłość rozkwitła, a my staliśmy się częścią przyrody. I tak nie moglibyśmy zatrzymać czegoś tak magicznego wyłącznie dla siebie… a poza tym nawet tak cudowny kwiat zwiądłby i usechł… nie zniosłabym tego widoku. – Po tych słowach ujęła jego dłoń i ucałowała ją. – Uwierzmy w moc czarnej orchidei i żyjmy w przekonaniu, że jej piękno pobłogosławiło nas w pierwszym dniu naszego wspólnego życia.

      Książę rozmyślał przez chwilę, a ponieważ kochał księżniczkę całym sercem i nie posiadał się ze szczęścia, że w końcu należy wyłącznie do niego, nie wezwał strażników.

      Kiedy okazało się, że tamtej nocy księżniczka zaszła w ciążę, książę uwierzył, że legendarna Czarna Orchidea pobłogosławiła ich związek, jednak nie była im przeznaczona.

      Dzień po książęcych zaślubinach biedny rybak siedział nad brzegiem rzeki Chao Phraya, kilkaset metrów od królewskiego pałacu. Jego wędka nie drgnęła od dwóch godzin i mężczyzna zastanawiał się, czy ryby nie przestraszyły się fajerwerków i czy nie uciekły na dno rzeki. Wiedział, że jeśli nic nie złowi i nie sprzeda, jego rodzina będzie głodna.

      Kiedy wschodzące słońce położyło swe błogosławione promienie na powierzchni wody, rybak dostrzegł płynącą z prądem plątaninę zielonych liści, a pośród niej coś lśniącego. Niewiele myśląc, zostawił wędkę i wszedł do wody. Chwilę później wyciągnął na brzeg pokryty wodorostami przedmiot.

      Kiedy usunął wodorosty, nie mógł uwierzyć własnym oczom.

      Trzymał w rękach doniczkę z czystego złota, wysadzaną brylantami, szmaragdami i rubinami.

      Rybak natychmiast zapomniał o wędce, włożył doniczkę do koszyka i udał się na miejscowy jarmark, na którym handlowano klejnotami, wiedząc, że jego rodzina już nigdy nie zazna głodu.

CZĘŚĆ PIERWSZA Zima

      1

      Norfolk, Anglia

      Każdej nocy śnię ten sam sen. Zupełnie jak gdyby ktoś wyrzucił moje życie w powietrze, a jego fragmenty spadały z powrotem na ziemię… tyłem na przód i do góry nogami. Jak gdyby ktoś poukładał moje życie w złej kolejności, a cały obraz rozpadł się na kawałki.

      Ludzie mówią, że sny są ważne, że wyrażają coś, co przed sobą ukrywamy.

      Ja niczego nie ukrywam, choć chciałabym, żeby było inaczej.

      Kładę się spać, żeby zapomnieć. Żeby odnaleźć spokój, ponieważ za dnia żyję pośród wspomnień, rozpamiętując przeszłość.

      *

      Nie jestem szalona, choć od jakiegoś czasu zastanawiam się, czym właściwie jest szaleństwo. Miliony ludzkich istnień, a każde z nich jest inne i wyjątkowe. Każde ma w sobie inne DNA i inne myśli, które decydują o tym, w jaki sposób postrzegamy świat. Każde ma inny światopogląd.

      Doszłam do wniosku, że jedyne, co nas łączy, to nasze ciała; cielesna powłoka, z którą przychodzimy na świat. Wielokrotnie powtarzano mi, że każdy z nas inaczej reaguje na smutek i ból, i że każda z tych reakcji jest właściwa. Niektórzy ludzie płaczą miesiącami albo nawet latami. Ubierają się na czarno i okrywają żałobą. Inni przechodzą obojętnie obok straty. Skrywają uczucia i żyją tak jak do tej pory. Jak gdyby nic się nie stało.

      *

      Nie jestem pewna, jaka była moja reakcja. Nie płakałam miesiącami. Prawdę mówiąc, niewiele płakałam.

      Ale nie zapomniałam. I nie zapomnę do końca życia.

      Słyszę na dole czyjeś kroki. Muszę wstać i udawać, że jestem gotowa, by przeżyć kolejny dzień.

      *

      Alicia Howard zaparkowała swojego land rovera na krawężniku. Wyłączyła silnik i pokonując niewielkie wzgórze, skierowała się w stronę chatki. Wiedziała, że frontowe drzwi będą otwarte, tak więc


Скачать книгу