Człowiek, który rozszyfrował rynki finansowe. Gregory Zuckerman
podskoczyło do 865 dolarów za uncję i Baum z rozgoryczeniem skarżył się, że Simons naraził go na poważne straty. Potem bańka pękła – kilka miesięcy później złoto kosztowało 500 dolarów za uncję.
Nieco później Baum poznał rodowitego Kolumbijczyka pracującego w firmie brokerskiej E.F. Hutton, który twierdził, że ma pewien wgląd w rynek kontraktów futures na kawę. Gdy Kolumbijczyk przewidywał wzrost cen, Baum i Simons zbudowali prawdopodobnie największą pozycję na rynku. Niemal natychmiast ceny kawy spadły o 10 procent, co kosztowało ich miliony. I wtedy znowu Simons zamknął swoją pozycję, a Baum nie mógł zdecydować się na sprzedaż. W końcu stracił tak dużo, że poprosił Simonsa, żeby za niego wyszedł z inwestycji w kawę, bo sam nie był w stanie tego zrobić. Później opisał ten epizod jako „najgłupszą rzecz, jaką kiedykolwiek zrobił w biznesie”.
Wieczny optymizm Bauma zaczynał męczyć Simonsa, który powiedział później – On potrafił kupować po niskich cenach, ale nie zawsze potrafił sprzedawać po wysokich23.
W roku 1983 Baum wraz z rodziną przeprowadził się na Bermudy, gdzie korzystali z idyllicznej, wyspiarskiej pogody i dogodnych przepisów podatkowych. Piękno wysp podsycało optymistyczną naturę i upór Bauma. Wydawało się, że inflacja w Stanach Zjednoczonych jest pod kontrolą, a szef Rezerwy Federalnej Paul Volcker przewidywał spadek stóp procentowych, więc Baum kupił za dziesiątki milionów dolarów amerykańskie obligacje, co było w takich warunkach idealną inwestycją.
Jednak późną wiosną 1984 roku na amerykańskim rynku obligacji rozpoczęła się paniczna wyprzedaż, co zbiegło się z gwałtownym wzrostem emisji papierów przez rząd prezydenta Ronalda Reagana i szybkim wzrostem gospodarczym Stanów Zjednoczonych. W miarę jak rosły straty, Baum zachowywał typowy dla siebie spokój, ale Simons bał się, że te kłopoty mogą pociągnąć firmę w dół.
– Wyluzuj, Lenny. Nie bądź uparty – powiedział.
Straty Bauma wciąż rosły. Nie wypaliła też ogromna inwestycja zakładająca kontynuację trendu wzrostowego na japońskim jenie, co jeszcze bardziej zwiększyło presję, pod jaką żył Baum.
– To nie może tak trwać dalej! – powiedział pewnego dnia, wpatrując się w ekran komputera.
Gdy wartość inwestycji Bauma spadła o 40 procent, uruchomiła się automatyczna klauzula jego umowy z Simonsem, zmuszająca Simonsa do sprzedaży całego portfela Bauma i rozwiązania ich porozumień dotyczących handlu instrumentami finansowymi. Był to smutny koniec kilkudziesięcioletniej współpracy wybitnych matematyków.
Ostatecznie jednak Baum udowodnił, że potrafi przewidywać. W następnych latach zarówno stopy procentowe, jak i inflacja poszły w dół, co przyniosło korzyści inwestującym w obligacje. Do tego czasu Baum inwestował sam dla siebie i wraz z Julią powrócił do Princeton. Lata współpracy z Simonsem były tak bardzo pełne stresu, że Baumowi rzadko udawało się przespać całą noc. Teraz wreszcie mógł odpocząć i wrócić do matematyki. W późniejszym wieku skupił się na liczbach pierwszych i nierozwiązanym problemie znanym pod nazwą hipotezy Riemanna. Dla przyjemności podróżował po kraju, rywalizując w turniejach go, ucząc się na pamięć planszy albo stając tuż przy niej ze względu na pogarszający się wzrok.
Będąc już po osiemdziesiątce, Baum z przyjemnością odbywał trzykilometrowe spacery z domu na Witherspoon Street w pobliżu kampusu Uniwersytetu Princeton, zatrzymując się, by wąchać rozkwitające wzdłuż drogi kwiaty. Przejeżdżający drogą kierowcy czasami zwalniali, aby zaproponować pomoc wolno idącemu, dobrze ubranemu dżentelmenowi, ale on zawsze ją odrzucał. Całe godziny spędzał, siedząc w słońcu w kawiarnianych ogródkach i nawiązując rozmowy z nieznajomymi. Członkowie rodziny czasami znajdowali go, gdy łagodnie dodawał otuchy tęskniącym za domem młodszym studentom. Latem 2017 roku, kilka tygodni po ukończeniu ostatniego artykułu z zakresu matematyki, Baum zmarł w wieku osiemdziesięciu sześciu lat. Dzieci opublikowały ten artykuł.
Straty, jakie wygenerował Baum podczas spadków cen w roku 1984, pozostawiły u Simonsa głębokie blizny. Wstrzymał zawieranie transakcji przez swoją firmę i trzymał na dystans niezadowolonych inwestorów. Kiedyś pracownicy ochoczo odbierali częste telefony od przyjaciół Simonsa, którzy dzwonili, aby zapytać, jak leci. Teraz, gdy fundusz codziennie tracił miliony dolarów, Simons wprowadził nową zasadę kontaktów z klientami – żadnych informacji o wynikach przed końcem każdego miesiąca.
Straty były tak denerwujące, że Simons rozważał nawet całkowitą rezygnację z tradingu i skupienie się wyłącznie na swoim rosnącym biznesie technologicznym. Dawał klientom możliwość wycofania pieniędzy. Większość okazała jednak zaufanie, wierząc, że Simons potrafi znaleźć sposób na poprawę wyników, ale jego samego dręczyło zwątpienie we własne możliwości.
Przyjacielowi powiedział, że „niepowodzenia wywoływały bóle brzucha”. – Nie było w tym żadnego sensu.
Simons musiał znaleźć inne podejście.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Prawda… jest tak skomplikowana, że pozostają nam tylko przybliżone opisy.
Simons był przygnębiony.
Nie po to porzucił błyskotliwą karierę akademicką, by mierzyć się z nieoczekiwanymi stratami i stawiać czoła narzekającym inwestorom. Musiał znaleźć inną metodę spekulowania na rynkach finansowych. Podejście Lenny’ego Bauma, oparte na intelekcie i instynkcie, po prostu się nie sprawdziło. Simons był bardzo zaniepokojony.
– Gdy zarabiasz pieniądze, czujesz się geniuszem – powiedział do przyjaciela. – Gdy tracisz, jesteś zwykłym palantem.
Simons zadzwonił do Charliego Freifelda – inwestora, który uczynił z niego milionera, spekulując na kontraktach na cukier – by podzielić się z nim swoim rozgoryczeniem.
– Zbyt trudno jest robić to w taki sposób – powiedział z irytacją w głosie. – Muszę robić to, wykorzystując matematykę.
Simons zastanawiał się, czy jest już dostępna technologia umożliwiająca zawieranie transakcji przy użyciu modeli matematycznych i zadanych z góry algorytmów, pozwalająca uniknąć czynnika emocjonalnego, który pojawia się wtedy, gdy czyni się założenia dotyczące rynku, bazując wyłącznie na inteligencji i intuicji. James Ax, matematyk, który wydawał się idealnym kandydatem do stworzenia pionierskiego systemu komputerowego, wciąż jeszcze pracował dla Simonsa, ponieważ Simons postanowił zapewnić mu wsparcie i środki w nadziei na pojawienie się czegoś szczególnego.
Przez chwilę wydawało się, że rewolucja w inwestowaniu jest już blisko.
Nikt nie rozumiał, dlaczego James Ax był zawsze zły.
Kiedyś przebił nogą ścianę w biurze, kiedy indziej pobił się na pięści z innym matematykiem, regularnie obrzucał kolegów inwektywami. Wykłócał się o należne pochwały, wpadał w szał, gdy ktoś go zawiódł i wrzeszczał, kiedy coś szło nie po jego myśli.
Ten gniew nie miał większego sensu. Ax był cenionym matematykiem, miał doskonałą prezencję i cięte poczucie humoru. Odnosił sukcesy zawodowe, był chwalony przez kolegów. A mimo to przez większość czasu był do wszystkiego nastawiony negatywnie, kipiał złością. W każdej chwili mógł wybuchnąć niepohamowanym gniewem.
Jego talenty objawiły się w młodym wieku. Ax urodził się w Bronksie. Uczęszczał do Stuyvesant High School na Dolnym Manhattanie. Była to najbardziej prestiżowa szkoła publiczna w Nowym Jorku. Później ukończył z wyróżnieniem Politechnikę Brooklińską, uczelnię mającą ogromne zasługi dla rozwoju technik mikrofalowych,
23
Simons,