Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
z poczuciem winy.
A w duchu pomyślał: Nie chciałbym tylko tak się tego bać.
Kaszelek wcisnął się między nich.
– Nie rozumiem, dlaczego się kłócicie – miauknął. – Przecież nie ma nic złego w lubieniu różnych rzeczy. Gdybyśmy wszyscy chcieli zostać wrzosowymi sprinterami, nie różnilibyśmy się od Klanu Pioruna, Klanu Rzeki czy Klanu Cienia. Lecz my jesteśmy Klanem Wiatru, przez co potrafimy nie tylko walczyć i polować, ale i kopać.
Wyżek stłumił w sobie frustrację. Jego kompan z legowiska miał słuszność. Koty z jego klanu były wyjątkowe i trzeba mieć mysi móżdżek, by tracić czas na takie spory. Machnąwszy ogonem, odwrócił się i odmaszerował. Nagle poczuł ostry ból w łapce.
– Auć! – Uniósł ją. Poduszka łapki wściekle szczypała.
Kaszelek podszedł do niego.
– Co się stało?
– Nadepnąłem na coś ostrego. – Pokazał mu łapkę.
Drugi kocurek pochylił się i przyjrzał badawczo skaleczeniu.
– To kolec janowca! – miauknął.
Wyżek spojrzał niepewnie w kierunku legowiska medyka.
– Czy powinienem poprosić Jastrzębie Serce, by go wyciągnął?
Jeśli kocur był zajęty, na pewno nie chciał, by ktokolwiek mu przeszkadzał, a już szczególnie zwierzyna myszołowów.
– Nie trzeba. – Kaszelek przyłożył pyszczek do poduszeczki kolegi. Ten poczuł ciepło jego oddechu, a następnie ostre szarpnięcie, po którym ból osłabł. Kociak przysiadł z długim cierniem między zębami. Na jego czubku czerwieniła się kropla krwi. – Poliż mocno swoją łapkę – rozkazał, wypluwając kolec. – To wystarczy, żeby się nie pogorszyło.
Wyżek przyjrzał się łapce i dostrzegł plamkę krwi na poduszeczce. Polizał ją, zdumiony, jak szybko zniknął ból. Krew miała słony smak.
– Dzięki, Kaszelku. Skąd wiedziałeś, co należy robić?
– To było oczywiste.
Ryjówek przewrócił oczami.
– Genialnie! – prychnął. – To nam naprawdę pomoże łapać króliki i walczyć z intruzami.
Jego brat pochylił łepek.
– Życie nie kończy się na polowaniu i walce.
– Czyżby? – Zdumiony kocurek zamrugał. – Nie mów mi, że chcesz zostać podkopkiem.
– Tego nie powiedziałem.
– Kolejny podkopek. – Ryjówek odwrócił się ogonem. Ewidentnie przestał słuchać. – Właśnie tego potrzeba Klanowi Wiatru – stwierdził i odmaszerował.
Wyżek zmrużył oczy, zdumiony.
– Nie chcesz zostać wrzosowym sprinterem?
– Nie. Chcę szkolić się na medyka – wyznał Kaszelek.
– Serio?
– Spytam Wrzosową Gwiazdę, czy mogę zostać uczniem Jastrzębiego Serca.
– Jastrzębiego Serca? – powtórzył wstrząśnięty Wyżek. To już wolę być podkopkiem – pomyślał. – Jesteś tego pewien? – zapytał.
– Tak! – odparł kociak, a jego oczy błyszczały. – Nie mogę się doczekać, aż nauczę się wszystkiego o ziołach i o tym, jak radzić sobie z rozmaitymi dolegliwościami.
– Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Jastrzębiego Serca z uczniem.
– Sądzisz, że odmówi szkolenia mnie? – W spojrzeniu Kaszelka pojawił się niepokój. – Może to dlatego nie miał nigdy swego ucznia?
– Nikt chyba nie był dość odważny, by zgłosić się na ochotnika – wymamrotał Wyżek i zamruczał. – Ale twoja odwaga zapewne zrobiłaby na nim wrażenie.
– Jastrzębie Serce jest w porządku. – Niespokojny wzrok Kaszelka omiótł legowisko medyka. – Po prostu nie lubi, jak zadaje mu się głupie pytania jak ostatni królik. I tyle.
– W takim razie jak czegokolwiek się nauczysz?
– Będę obserwował, co robi, i zadawał pytania jedynie wtedy, gdy trudno mi będzie zrozumieć.
Wyżek zamrugał, zaskoczony determinacją kompana. Od dawna musiał układać w głowie plany.
– Nigdy nie będziemy się razem szkolić – powiedział, czując dojmujący smutek.
– Przecież i tak będziesz trenować, by zostać podkopkiem – przypomniał mu Kaszelek.
– Będę musiał nauczyć się polować i walczyć, a i ty poznałbyś podstawowe zdolności tunelowe. – Wyżek spojrzał w kierunku Ryjówka, który podążał za Rogatą Łapą wracającym od sterty zdobyczy. – A teraz jestem skazany na niego.
– Nie przejmuj się jego drwinami. Jeśli przestaniesz reagować, znudzi się i da ci spokój.
– Pewnie tak – odrzekł kociak bez przekonania. – Chodźmy sprawdzić, czy Liliowy Wąs nie potrzebuje pomocy w polowaniu na pchły – rzekł, kierując się ku legowisku starszyzny.
– Dogonię cię – miauknął Kaszelek. – Idę zapytać Wrzosową Gwiazdę, czy będę mógł zostać uczniem Jastrzębiego Serca.
Gdy przyjaciel skierował kroki ku siedzibie przywódczyni, Wyżek poczłapał ku gęstemu janowcowi na skraju polany. Płomienna Skóra stał przed legowiskiem, oparty o tufur, a Liliowy Wąs siedziała obok, czyszcząc bezwładną łapę.
Łania Łapa i Żytnia Łapa przycupnęły w trawie, skupione na słowach starego kocura, który mówił:
– Skręciłem w prawą odnogę tunelu. Było tam ciemniej niż wewnątrz głazu, ale słyszałem królika kilka długości ogona przed sobą. Biegł szybko, roztaczając woń strachu tak silną, że nawet wrzosowy sprinter mógłby ją wyczuć i za nią podążyć…
– Czy polowanie w tunelach nie jest łatwiejsze? – przerwała mu Łania Łapa. – Zdobycz może uciekać tylko w jednym kierunku.
Starszy kot spojrzał jej w oczy.
– Sądzisz, że łatwo jest gnać przed siebie w kompletnej ciemności?
Źrenice młodej kotki się rozszerzyły. Tymczasem Biała Jagoda przyczłapał z janowcowego legowiska, a jego śnieżnobiała sierść lśniła w słońcu.
– Do pomocy masz jedynie uszy, nos i wąsy – wyjaśnił. – Jeden wymach łapą za dużo i możesz wpaść na ścianę.
Płomienna Skóra pochylił się ku słuchaczkom.
– Ślepy zaułek ma inny rodzaj echa niż przejście na wskroś. Doświadczony podkopek słyszy, czy dolne przejście rozszerzy się lub zwęży, i to tylko dzięki temu, że wyczuwa, w jaki sposób powietrze drażni jego futerko w uchu.
Liliowy Wąs uniosła pysk.
– Kiedyś byłam w stanie usłyszeć jaskinię z odległości połowy wrzosowiska, i to tylko dzięki echu własnych kroków – pochwaliła się.
– Ja zaś wyczuwałem zdobycz przez warstwę gleby grubą na długość ogona – stwierdził zaspany Biała Jagoda, wyciągając się obok niej.
Wyżek zamrugał w zdumieniu. On też pewnego dnia nabędzie tych wszystkich zdolności. Wiedział, że powinno go to napawać ekscytacją, ale wyobraźnia podsuwała mu jedynie wizję mroku i błota. Zadrżał, jak gdyby już teraz tkwił gdzieś pod ziemią.
Płomienna Skóra kontynuował opowieść:
– A