Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу
I któż są oni? — mówił dalej pan Skrzetuski — czy to tu z Niemiec przyszli albo od Turek[1022]? Nie krewże to z krwi, nie kość z kości waszej? Nie waszaże to szlachta, nie wasi książęta? Co gdy tak jest, tedy ci biada, hetmanie, bo ty młodszych braci na starszych uzbrajasz i parrycydów[1023] z nich czynisz. O dla Boga! choćby też i źli byli, choćby wszyscy, co przecie nie jest, deptali prawa, gwałcili przywileje — niechże ich Bóg sądzi w niebie, a sejmy na ziemi, ale nie ty, hetmanie! Możesz-li bowiem rzec, że między wami są tylko sprawiedliwi? Zaliście nigdy nie przewinili, zali[1024] macie prawo rzucić kamieniem na cudzą zmazę? A żeś mię pytał: gdzie są przywileje kozackie? — tedy ci odpowiem: Nie królewięta je zdarli, ale Zaporożcy, ale Łoboda[1025], Sasko, Nalewajko i Pawluk, o którym zmyślasz, że był w wole miedzianym usmażon, bo wiesz dobrze, że tak nie było! Zdarły je bunty wasze, zdarły niespokojności i napady, na kształt tatarskich czynione. Kto Tatarów w granice Rzeczypospolitej puszczał, by dopiero na powracających i łupem obciążonych dla zysku napadać? — wy! Kto — przebóg! — lud chrześcijański, własny, w jasyr[1026] oddawał? Kto największe warchoły czynił? — wy! Przed kim ni szlachcic, ni kupiec, ni kmieć nie jest bezpieczny? — przed wami! Kto wojny domowe rozpalał, z dymem puszczał wsie i miasta ukrainne, łupił świątynie boże, gwałcił niewiasty — wy i wy! Czego tedy chcesz? Czy aby wam przywileje na wojnę domową, rozbój i łupiestwo zostały wydane? Zaiste więcej wam przebaczono, niźli odjęto! Chciano membra putrida[1027] leczyć, nie wycinać[1028], i nie wiem — jest-li na świecie potencja prócz Rzeczypospolitej, która by taki wrzód we własnym łonie tolerując, tyle cierpliwości i klemencji[1029] znalazła! A w odwet za to jaka wdzięczność? Ot, tu śpi twój sprzymierzeniec, ale Rzeczypospolitej wróg zaciekły; twój przyjaciel, ale nieprzyjaciel krzyża i chrześcijaństwa, nie królewiątko ukrainne, ale murza[1030] krymski!... Z nim to pójdziesz palić własne gniazdo, z nim sądzić braci! Ale on też ci odtąd panować będzie, jemu strzemię podawać musisz!

      Chmielnicki wychylił nową szklankę wódki.

      — Gdyśmy z Barabaszem czasu swego u króla miłościwego byli — odparł ponuro — i gdyśmy na krzywdy i uciski nasze płakali, pan nasz rzekł: „A to nie macie samopałów[1031] i szabli przy boku?”

      — Gdybyś przed Królem królów stanął, ten by rzekł: „Aza[1032] przebaczyłeś nieprzyjaciołom swoim, jakom ja swoim przebaczył?”

      — Z Rzeczpospolitą wojny nie chcę!

      — Jeno jej miecz do gardła przykładasz!

      — Idę Kozaków z waszych okowów uwolnić.

      — By ich w tatarskie łyka skrępować!

      — Wiary chcę bronić.

      — Z pohańcem w parze.

      — Preczże ty, boś nie jest głosem sumienia mego! Precz! mówię ci!

      — Krew przelana ci zaciąży, łzy ludzkie oskarżą, śmierć cię czeka, sąd czeka!

      — Puszczyk! — zawołał z wściekłością Chmielnicki i nożem przed piersią namiestnikową błysnął.

      — Zabij! — rzekł pan Skrzetuski.

      I znowu nastała chwila ciszy, znowu słychać było tylko chrapanie śpiących i żałosne skrzypienie świerszcza.

      Chmielnicki stał przez chwilę z nożem przy piersi Skrzetuskiego; nagle się wstrząsnął, opamiętał, nóż upuścił, a natomiast porwawszy gąsiorek z wódką pić począł. Wypił aż do dna i siadł ciężko na ławie.

      — Nie mogę go pchnąć! — mruczał — nie mogę! Późno już... czy to już świt?... Ale i z drogi zawracać późno... Co ty mnie o sądzie i krwi mówisz?

      Poprzednio wypił już wiele, teraz wódka uderzała mu do głowy; stopniowo coraz bardziej tracił przytomność.

      — Jaki tam sąd? Co? Chan obiecał mi posiłki. Tuhaj-bej tu śpi! Jutro mołojcy ruszą... Z nami święty Michał-zwycięzca!... A jeśliby... jeśliby... to... Ja cię wykupił u Tuhaj-beja — ty to pamiętaj i powiedz... Ot! boli coś... boli! Z drogi zawracać... późno!... sąd... Nalewajko... Pawluk...

      Nagle wyprostował się, oczy z przerażeniem wytrzeszczył i zakrzyknął:

      — Kto tu?

      — Kto tu? — powtórzył na wpół rozbudzony koszowy[1033].

      Ale Chmielnicki głowę na piersi spuścił, kiwnął się raz, drugi, mruknął: „Jaki sąd?...” — i usnął.

      Pan Skrzetuski od ran niedawno otrzymanych i wzruszenia rozmowy pobladł bardzo i zesłabł, więc pomyślał, że to może śmierć nadlatuje, i zaczął się modlić głośno.

      Rozdział XIII

      Nazajutrz rankiem piesze i konne wojska kozackie ruszyły z Siczy[1034]. Lubo[1035] krew nie splamiła jeszcze stepów, wojna była już rozpoczęta. Pułki szły za pułkami; rzekłbyś: szarańcza przygrzana słońcem wiosennym wyroiła się z oczeretów[1036] Czertomeliku[1037] i leci na ukraińskie niwy. W lesie za Bazawłukiem[1038] czekali już gotowi do pochodu ordyńcy[1039]. Sześć tysięcy co przebrańszych wojowników, zbrojnych nierównie lepiej od zwykłych czambułowych[1040] rabusiów, stanowiło pomoc, którą chan przysłał Zaporożcom i Chmielnickiemu. Mołojcy[1041] na ich widok wyrzucili czapki w górę. Zagrzmiały rusznice i samopały[1042]. Wrzaski kozackie pomieszane z hałłachowaniem[1043] tatarskim uderzyły o sklepienie niebios. Chmielnicki i Tuhaj-bej, obaj pod buńczukami[1044], skoczyli ku sobie końmi i powitali się ceremonialnie.

      Sprawiono szyk pochodowy ze zwykłą Tatarom i Kozakom chyżością, po czym wojska ruszyły naprzód. Ordyńcy zajęli oba skrzydła kozackie, środek zawalił Chmielnicki z jazdą, za którą postępowała straszna piechota zaporoska[1045], dalej „puszkary[1046]” z armatami, dalej tabor, wozy, na nich służba obozowa, zapasy żywności, wreszcie czabanowie[1047] z zapaśnymi stadami i bydłem.

      Przebywszy bazawłucki las, pułki wypłynęły na stepy. Dzień był pogodny. Stropu nieba nie plamiła żadna chmurka. Lekki wiatr podmuchiwał z północy ku morzu, słońce grało na spisach[1048] i kwiatach pustyni. Roztoczyły się przed wojskiem Dzikie Pola[1049] jako morze bez końca, a na ten widok radość ogarnęła kozacze serca. Wielka malinowa chorągiew z Archaniołem zniżyła się po kilkakroć, witając step rodzimy, a za jej przykładem


Скачать книгу

<p>1022</p>

od Turek — dzis popr.: od Turkow.

<p>1023</p>

parrycyda (lac. parricida) — ojcobojca; wrog ojczyzny, zdrajca.

<p>1024</p>

zali (starop.) — czy.

<p>1025</p>

Loboda, Hryhorij (zm. w 1596) — ataman kozacki, drugi przywodca powstania Nalewajki 1595–1596.

<p>1026</p>

jasyr (z tur.) — niewola turecka lub tatarska.

<p>1027</p>

membra putrida (lac.) — chore, ropiejace konczyny.

<p>1028</p>

Chciano membra putrida leczyc, nie wycinac (... ) — slowa historyczne Zolkiewskiego. [przypis autorski]

<p>1029</p>

klemencja (z lac.) — lagodnosc, poblazanie.

<p>1030</p>

murza [wym. mur-za] a. mirza [wym. mir-za] — ksiaze tatarski.

<p>1031</p>

samopal — prymitywna bron palna, uzywana przez Kozakow w XVI i XVII w.

<p>1032</p>

aza (starop.) — czy.

<p>1033</p>

ataman koszowy — ataman koszowy rzadzil na Zaporozu w czasie pokoju, mial tez obowiazek przygotowac Sicz do wojny; kosz — oboz kozacki.

<p>1034</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>1035</p>

lubo (starop.) — chociaz.

<p>1036</p>

oczeret (ukr.) — trzcina; szuwary.

<p>1037</p>

Czertomelik — rzeka na pd. Ukrainie, prawy doplyw dolnego Dniepru, na ktorym w tym miejscu istniala duza ilosc wysp, zapewniajacych Kozakom kryjowki; te nazwe nosila tez jedna z tych wysp, glowna kwatera Kozakow.

<p>1038</p>

Bazawluk — rzeka w pld. czesci Ukrainy, prawy doplyw Dniepru.

<p>1039</p>

ordyniec — czlonek ordy tatarskiej.

<p>1040</p>

czambul — oddzial tatarski, dokonujacy najazdow w glebi terytorium przeciwnika, w celu odwrocenia jego uwagi od dzialan sil glownych.

<p>1041</p>

molojec (ukr.) — mlody, dzielny mezczyzna, zuch; tu: Kozak.

<p>1042</p>

samopal — dluga bron palna, uzywana w XVI-XVII w. przez Kozakow na Ukrainie, w Rosji i na Bialorusi.

<p>1043</p>

hallachowac — wydawac dzikie okrzyki bojowe, wzywac Allaha.

<p>1044</p>

bunczuk — symbol wladzy wojskowej, drzewce, ozdobione konskim wlosiem.

<p>1045</p>

piechota zaporoska — wbrew ogolnemu mniemaniu dzisiejszemu Beauplan twierdzi, iz piechota zaporoska niezmiernie przewyzszala jazde. Wedle Beauplana 200 Polakow rozbijalo z latwoscia 2000 jazdy zaporoskiej, ale natomiast 100 pieszych Kozakow moglo dlugo bronic sie z zakopu tysiacowi Polakow [Beauplan, Guillaume le Vasseur de (1600–1675) — francuski inzynier wojskowy i kartograf, tworca szczegolowych map ziem polskich, autor Opisu Ukrainy]. [przypis autorski]

<p>1046</p>

puszkar (daw. ukr.) — puszkarz, rzemieslnik wyrabiajacy armaty lub artylerzysta, zolnierz obslugujacy armate.

<p>1047</p>

czaban — pasterz stepowy.

<p>1048</p>

spisa — rodzaj wloczni; Kozacy uzywali najczesciej spis krotkich, z ostrymi grotami na obu koncach.

<p>1049</p>

Dzikie Pola — stepowa kraina nad dolnym Dnieprem, w XVII w. prawie niezamieszkana, schronienie dla Kozakow, zbiegow i koczownikow, pas ziemi niczyjej miedzy Rzeczapospolita a tatarskim Chanatem Krymskim.