Światło Nocy. Amy Blankenship
Jewel, próbując uwolnić swoje dłonie.
„Myślę, że nie możesz dwa razy wyjść za mąż.” Steven drgnął, gdy Jewel wyszarpnęła ręce. Wstając z podłogi patrzył jak Jewel cofa się na łóżku, jak najdalej od niego.
„Wysłuchaj mnie…” zaczął.
„Nie!” Krzyknęła Jewel zeskakując z drugiej strony materaca, czując się trochę bardziej bezpieczna teraz, gdy oddzielało ich łóżko. Jej twarz oblał rumieniec, gdy zdała sobie sprawę, że między nimi jest łóżko i że ten fakt będzie miał podwójne znaczenie jeżeli zgodzi się na to szaleństwo.
Jewel odwróciła wzrok. „Powtarzam po raz kolejny: nie chcę wychodzić za mąż! Dlaczego do cholery miałabym cię poślubić?”
Źrenice Stevena zwęziły się, gdy usłyszał ten afront, ale nie mógł pozwolić, żeby zginęła przez własną dumę. Wiedział, że nie da za wygraną nawet gdyby musiał ją przestraszyć. Przecież chodziło o jej życie. Poza tym… Jewel była jedynym śladem, który mógł go doprowadzić do Micah. Steven uśmiechnął się do swoich myśli. Teraz miał podwójny powód, żeby zrobić to co zamierzał.
„Pytasz, dlaczego miałabyś za mnie wyjść? Dlatego, że jeżeli jesteś w stanie udawać przed swoją i moją rodziną, że to małżeństwo jest prawdziwe… nie będziesz musiała ze mną sypiać. A jeżeli cię interesuje moje wojsko, pamiętaj, że nie jestem człowiekiem. To dotyczy także mojej rodziny i przyjaciół. Dlatego, jeżeli twój niedoszły mąż będzie chciał się zemścić… będzie miał z nami do czynienia.”
„Dlaczego w ogóle chcesz to zrobić?” Jewel pokiwała głową z niedowierzaniem. „A poza tym, jak mam udawać?”
Steven wskazał ręką na łóżko między nimi. „Tak się składa, że mój brat gdzieś zaginął. Zniknął jakieś dwa tygodnie temu, a ostatnią osobą z którą rozmawiał, nie licząc rodziny, był twój niedoszły mąż. Dodam, że nie była to przyjacielska pogawędka. Dlatego najlepszym sposobem na zwrócenie jego uwagi jest ucięcie sznurka, za który pociąga.”
„Jeżeli chodzi o twoje drugie pytanie, jeżeli chcesz, żeby nam uwierzyli, musimy sprawiać wrażenie zakochanych. Musimy być raczej przekonujący. Ale kiedy będziemy sami, ty śpisz po jednej stronie łóżka, ja po drugiej. Żebyś nie miała złudzeń, ja też sobie cenię swoją wolność. Jeżeli potrafisz udawać, ja też sobie z tym poradzę.”
Teraz Jewel sprawiała wrażenie trochę mniej spiętej, chyba zaczynał do niej docierać o co mu chodzi. „I nikt poza nami nie będzie wiedział?”
„Tylko Dean, nasz… anioł stróż,” Steven uśmiechnął się widząc, że słysząc te słowa, ręka dziewczyny instynktownie podniosła się do policzka, wyleczonego przez Deana w tak spektakularny sposób.
„A jak już Anthony przestanie sprawiać kłopoty?” Wyszeptała.
„Wtedy nasz drogi ojczulek unieważni małżeństwo i się pożegnamy. Ale zanim to się stanie, musi najpierw udzielić nam ślubu… musimy go jakoś przekonać. Ksiądz musi mieć pewność, że się kochamy i że małżeństwo zostało już skonsumowane.” Jewel spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. Steven tylko wzruszył ramionami, „Jest księdzem, a księża nie kalają się kłamstwem. Dlatego my powinniśmy go w tym wyręczyć. Jak już będzie po wszystkim, wyjawimy mu prawdę.”
„Ale nie będziemy konsumować tego małżeństwa?” Jewel chciała mieć całkowitą pewność co do tego, co ją czeka.
„Nie wiem jak ty, ale ja potrafię się kontrolować,” Steven spojrzał prosto na nią. Czuł, że wygrał tę pierwszą bitwę. Pozostawało się modlić, żeby naprawdę był w stanie zapanować nad swoim pożądaniem. Już teraz walczył ze sobą, żeby nie przeskoczyć na jej stronę łóżka i kochać się z nią, nie pozostawiając już żadnych szans Anthony’emu Valachi.
Jedno wiedział na pewno. Jego klan już teraz toczył wojnę z wampirami. Wchodzenie w kolejny konflikt było zbyt ryzykowne, chyba że sprawa dotyczyła członka rodziny.
„Czy jesteś dobrą aktorką? Jeżeli moja rodzina nie uwierzy, że jesteśmy zakochani… wszystko przepadnie, zanim wyschnie atrament na naszym świadectwie ślubu.”
Usta Stevena otwarły się lekko, widząc jak Jewel uśmiecha się do niego uwodzicielsko i zbliża w jego stronę. Steven ani drgnął w oczekiwaniu na jej dalsze ruchy. Dziewczyna zbliżyła się do niego na kolanach, zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie, aż ich usta się zetknęły.
To było zupełnie niewinne muśnięcie, które jednak, jak kubeł zimnej wody pozwoliło Stevenovi zrozumieć, że Jewel była dziewicą.
Jewel walczyła ze sobą, żeby się nie cofnąć, kiedy Steven przyciągnął ją mocno do siebie. Jej usta były wciąż zaciśnięte, ale uchyliła je lekko, gdy poczuła zdecydowany dotyk jego warg. Ku swojemu zdziwieniu, jednocześnie poczuła nieznane dotąd łaskotanie w dole brzucha.
Tylko delikatnie… Steven w myślach powtarzał to jak mantrę gdy pochylił się do niej i pogłębił pocałunek. Czując, natychmiastową reakcję swojego ciała, Steven zdecydowanie oparł ręce na jej ramionach i delikatnie odsunął ją od siebie. Uśmiechnął się do niej ciepło, widząc w jej oczach zaskoczenie zmieszane z budzącym się pożądaniem.
„Tak, dokładnie o to mi chodziło.” Opuszkami palców pogładził ją po podbródku po czym odwrócił wzrok, „To jak, wyjdziesz za mnie?”
*****
Warren i Quinn jednocześnie podnieśli głowy, gdy usłyszeli silnik zbliżającego się Hummera. Nick zaparkował w pośpiechu i rzucił się do bagażnika po ubrania.
„Co tu się u licha stało?” Zapytał, podając im ubranie.
„Wygląda na to, że Kat postanowiła wyjść z klubu,” odpowiedział Warren, zakładając zwykły biały T-shirt. „Nie wiemy jeszcze dlaczego jest z nią Trevor.”
Warren rzucił Quinnowi koszulkę, żeby okrył nią Kat, następnie podał mu drugą i parę spodni żeby sam się ubrał.
„Kiedy wychodziliśmy z baru, widziałem, jak z nim rozmawia,” powiedział Nick. „Czy myślisz, że mógł ją namówić do wyjścia?”
„Nie wydaje mi się. Myślę, że to ona go namówiła,” odpowiedział na to pytanie Quinn, jednocześnie próbując założyć T-shirt na bezwładną Kat. „Wyjaśnimy to z nimi, jak już będziemy na miejscu w Tańcu Księżyca. Ale gdyby się okazało, że to ten blondyn ją namówił, nie pomoże mu żaden lekarz. Zabije gada!”
Kompletnie ubrany Warren był teraz zajęty wciskaniem nóg nieprzytomnego Trevora w dżinsy. „Nie będzie żadnego zabijania. Dowiemy się co się stało jak się obudzą.”
Teraz, gdy byli wszyscy ubrani, a przynajmniej częściowo ubrani, ruszyli w krótką drogę powrotną do klubu.
*****
„OK, nie wiem, czy dobrze zrozumiałam.” Powiedziała Envy z rękami skrzyżowanymi na piersi. Devon przed chwilą skończył jej opowiadać wszystko, co przed chwilą usłyszał przez telefon od Nicka. „Musimy wracać, bo twoja rodzina prowadzi wojnę z wampirami?”
Devon skrzywił się, słysząc ton jej głosu. Nie lubił, kiedy się tak nakręcała. „Tak, trafnie to ujęłaś,” odpowiedział, przyciągając ją do siebie.
„Devon, dopiero co tu przyjechaliśmy,” stwierdziła Envy, odpychając go od siebie. „Jest jeszcze coś: jak zamierzasz przekonać Krissa, żeby z nami wrócił? Nie znasz go tak dobrze jak ja. Jeżeli postanowi, że nie wraca, nic go do tego nie przekona.”
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст