Drzewo życia. Louis de Wohl
i Konstantynie, dopóki nie zostanie sam; że musi obserwować cesarza – nieobliczalnego, wybuchowego starego człowieka, który mógł przyznać dowództwo Galeriuszowi lub Mamertinusowi, albo nawet swemu synowi, choć ten nie miał doświadczenia – i że odbicie Brytanii było jego sprawą i nikogo więcej. Wiedział, że to nie będzie łatwe: przez kilka minut zastanawiał się, czy nie poprosić o zgodę na natychmiastowy powrót, z taką ilością wojska, jaką mógłby dostać, i dowolną liczbą dostępnych statków – sześcioma, trzema lub nawet jednym – popłynąć do Brytanii, przybić gdzieś na północno-zachodnim wybrzeżu, gdzie się go najmniej spodziewano, a potem zobaczyć, co można zrobić. Gdyby był tam jeszcze Kurio ze swoimi ludźmi, mogliby połączyć siły i pomaszerować na południe – ale to wszystko zakrawało na czyste szaleństwo. Stawiał dziesięć do jednego, że Karauzjusz rozmieścił teraz wszędzie swoich szpiegów, że donoszą mu o każdym statku mijającym Słupy Herkulesa i że jego statek czy statki napotkałyby czekającą na nich flotę Karauzjusza. A ta była przecież najlepsza w Rzymie! Poza tym Kurio nie był człowiekiem zdolnym do długotrwałej walki i nawet gdyby chciał, nie doszedłby daleko z garstką swoich ludzi.
Nie, nie można było odbić Brytanii wyłącznie kawalerską fantazją.
Siedząca naprzeciw niego dziewczynka uderzyła piąstką w stół.
– Jestem Fausta – powtórzyła. – Jestem ważna. Nie rozumiesz? Zostanę cesarzową, kiedy dorosnę.
– Ciii, kochanie – powiedziała łagodnym głosem Teodora, rzucając Konstancjuszowi przepraszające spojrzenie.
– Ale to prawda – zaprotestowała Fausta. – Wiesz, że to prawda. Będę cesarzową. – Nie odrywała wzroku od Konstancjusza. – A kiedy zostanę cesarzową – ciągnęła – wyjdę za ciebie.
Teodora parsknęła śmiechem.
– Co ona powiedziała? – zapytał cesarz z ustami pełnymi skowronków i grzybów. Teodora powtórzyła, ku zakłopotaniu zarówno Fausty jak i Konstancjusza, a Maksymian uśmiechnął się, taksując wzrokiem byłego legata południowej Brytanii.
– Obawiam się, że wtedy będę dla ciebie o wiele za stary – rzekł Konstancjusz. – Poza tym mam żonę, wiesz.
– Nie szkodzi – odparła wielkodusznie Fausta.
Teraz wszyscy się roześmiali – oprócz Teodory, na której ślicznej twarzy pojawił się nawet cień lęku. Pochyliła się.
– Twoja... żona jest w Brytanii?
Skinął głową.
– Moja żona i mój syn.
Szybko odwróciła wzrok. Niewolnik stojący za jej krzesłem przysunął amforę z winem, ale podniosła dłoń w odmownym geście. Kiedy znów zwróciła się do Konstancjusza, w jej oczach lśniły łzy.
– Biedaku – powiedziała. – To musi być dla ciebie straszne!
Konstancjusz zapatrzył się przed siebie.
Watyniusz przewrócił swój puchar z winem i zaczerwienił się ze złości, kiedy Galeriusz roześmiał mu się prosto w twarz.
Cesarz, wciąż zajadający z niezmniejszonym apetytem, przyjął to ze spokojem. Nikt nie wiedział, co naprawdę myśli.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.