Ludzkie działanie. Ludwig Von Mises
Falstaffa i Traviaty, a ja biorę bilet na Aidę, przy założeniu, że mogę wziąć tylko jeden bilet, lub na Aidę i Falstaffa, przy założeniu, że mogę wziąć dwa, to dokonałem wyboru. Oznacza to, że w określonej sytuacji wolę Aidę i Falstaffa niż Traviatę. Gdybym mógł wziąć tylko jeden bilet, to wybrałbym Aidę, rezygnując z Falstaffa. Jeśli wstęp na Aidę nazwę a, wstęp na Falstaffa b, a na Trawiatę c, to mogę powiedzieć: wolę a niż b oraz b niż c.
Bezpośrednim celem działania jest często nabycie policzalnych i mierzalnych zasobów konkretnych rzeczy. Działający człowiek musi wtedy wybierać między policzalnymi ilościami. Na przykład woli 15r niż 7p. Gdyby jednak miał wybierać między 15r a 8p, to być może wybrałby 8p. Możemy wyrazić ten stan rzeczy, mówiąc, że ceni on 15r mniej niż 8p, ale bardziej niż 7p. Jest to równoznaczne z twierdzeniem, że woli on a niż b oraz b niż c. Podstawienie 8p w miejsce a, 15r w miejsce b i 7p w miejsce c nie zmienia ani znaczenia tego twierdzenia, ani opisywanego przez nie stanu rzeczy. Z pewnością nie daje ono możliwości dokonania oceny za pomocą liczb kardynalnych. Nie otwiera pola do kalkulacji ekonomicznej i operacji myślowych opartych na takiej kalkulacji.
2. Fikcja barteru w elementarnej teorii wartości i cen
Opracowanie teorii ekonomicznej jest w aspekcie heurystycznym tak dalece zależne od logicznego procesu liczenia, że ekonomiści nie zauważyli podstawowego problemu związanego z metodami kalkulacji ekonomicznej. Kalkulację ekonomiczną traktowali jako coś oczywistego. Nie zauważali, że nie jest ona dana ostatecznie, lecz stanowi pochodną, która wymaga redukcji do bardziej podstawowych zjawisk. Błędnie rozumieli kalkulację ekonomiczną. Uznali ją za kategorię wszelkiego ludzkiego działania, nie zauważając, że jest ona wyłącznie kategorią przysługującą działaniu w specyficznych warunkach. Rozumieli doskonale, że wymiana międzyludzka, a zatem również wymiana rynkowa z użyciem powszechnego środka wymiany – pieniądza, a także ceny są szczególnymi cechami określonego stanu gospodarczej organizacji społeczeństwa; cechy te nie istniały w prymitywnych cywilizacjach i być może zanikną w trakcie przyszłych zmian historycznych114. Nie pojmowali oni jednak, że ceny pieniężne są jedynym środkiem umożliwiającym kalkulację ekonomiczną. Z tego powodu większość ich badań jest bezwartościowa. Nawet dzieła najwybitniejszych ekonomistów są do pewnego stopnia skażone błędami związanymi z poglądami autorów dotyczącymi kalkulacji ekonomicznej.
Współczesna teoria wartości i cen pokazuje, jak wybory poszczególnych ludzi, a więc to, że wolą oni jedne rzeczy, a rezygnują z innych, wpływają na sferę wymiany międzyludzkiej. Owe wybory powodują mianowicie pojawienie się cen rynkowych115. Te niezwykle trafne spostrzeżenia zawierają niewielkie błędy i zniekształcenia wynikające z nieodpowiedniego doboru słów. Zasadniczo jednak są niepodważalne. Nie należy odrzucać rozumowania ich autorów, lecz skorygować je i konsekwentnie doprecyzować.
W celu prześledzenia zjawisk rynkowych od ich źródeł, czyli powszechnej kategorii wyboru a kosztem b, podstawowa teoria wartości i cen musi posłużyć się pewnymi konstrukcjami myślowymi. Konstrukcje myślowe, które nie mają odpowiedników w rzeczywistości, stanowią niezbędne narzędzie myślenia i niezastąpioną pomoc w interpretacji rzeczywistości. Jednakże jedną z największych trudności, z jaką ma do czynienia nauka, jest uniknięcie błędów wynikających z ich niewłaściwego użycia.
Podstawowa teoria wartości i cen posługuje się – poza innymi konstrukcjami myślowymi, o których będzie mowa w dalszej części tej książki116 – konstrukcją rynku, na którym wszystkie transakcje mają postać wymiany bezpośredniej. Nie istnieje pieniądz; dobra i usługi są wymieniane barterem na inne dobra i usługi. Ta konstrukcja myślowa jest niezbędna. W celu zrozumienia, że ostatecznie wymianie podlegają zawsze jedne dobra ekonomiczne pierwszego rzędu na inne dobra tego rodzaju, konieczne jest pominięcie pośredniczącej roli pieniądza. Pieniądz jest jedynie środkiem wymiany międzyludzkiej. Trzeba jednak bardzo uważać, żeby nie ulec złudzeniu, które może łatwo wywołać ten model rynku opartego na wymianie bezpośredniej.
Niewłaściwe rozumienie tej konstrukcji myślowej stało się przyczyną uporczywie powtarzanego błędnego poglądu, że środek wymiany jest wyłącznie czynnikiem neutralnym, to znaczy różnica między wymianą bezpośrednią a pośrednią polega jedynie na tym, że w wymianie pośredniej korzysta się ze środka wymiany. Włączenie pieniądza do wymiany, twierdzono, nie ma wpływu na najważniejsze aspekty biznesu. Pamiętano o tym, że w przeszłości dochodziło do olbrzymich zmian siły nabywczej pieniądza i że te wahania wywoływały często wstrząsy w całym systemie wymiany. Sądzono jednak, że były to odosobnione przypadki spowodowane niewłaściwą polityką. Uważano, że wyłącznie „zły” pieniądz może wywołać takie niepokoje. W dodatku mylono przyczyny tych wydarzeń z ich skutkami. Przyjmowano ukryte założenie, że zmiany w sile nabywczej zachodzą jednocześnie wobec wszystkich towarów i usług oraz dotyczą ich wszystkich w tym samym stopniu. Założenie to wynika oczywiście z mitu o neutralności pieniądza. Całą teorię katalaktyki, mówiono, można rozwijać przy założeniu, że istnieje wyłącznie wymiana bezpośrednia. Zbudowawszy taką teorię, wystarczy już tylko „po prostu” dodać terminy pieniężne do zestawu twierdzeń na temat wymiany bezpośredniej. Uważano przy tym, że ten końcowy zabieg uzupełniający system katalaktyczny nie ma większego znaczenia. Nie podejrzewano, że może on zmienić coś istotnego w strukturze wiedzy ekonomicznej. Za główne zadanie ekonomii uważano badanie wymiany bezpośredniej. Oprócz tego pozostawało zająć się jeszcze co najwyżej problemem „złego” pieniądza.
W konsekwencji takiego stanowiska ekonomiści nie kładli w swoich badaniach odpowiedniego nacisku na zagadnienia związane z wymianą pośrednią. Problemy monetarne traktowali powierzchownie, łącząc je tylko luźno z zasadniczą częścią badań procesu rynkowego. Na początku XX wieku zagadnienia dotyczące wymiany pośredniej były na ogół odsuwane na dalszy plan. Powstawały traktaty na temat katalaktyki, w których o problemach monetarnych wspominano jedynie marginesowo i pobieżnie, publikowano książki na temat obiegu pieniężnego i bankowości, które nawet nie próbowały włączać tych zagadnień do struktury systemu katalaktycznego. Na uniwersytetach w krajach anglosaskich istniały oddzielne katedry ekonomii oraz obiegu pieniężnego i bankowości, a na większości uniwersytetów niemieckich zagadnienia monetarne niemal całkowicie pomijano117. Dopiero z czasem ekonomiści zrozumieli, że niektóre skomplikowane problemy katalaktyki wiążą się ze sferą wymiany pośredniej i że teoria ekonomiczna, która nie poświęca im należytej uwagi, jest żałośnie ułomna. Pojawienie się mody na badania dotyczące związków między „naturalną stopą procentową” a „pieniężną stopą procentową”, wzrost znaczenia monetarnej teorii cyklu koniunkturalnego oraz obalenie doktryny, według której zmiany w sile nabywczej pieniądza występują jednocześnie i rozkładają się równomiernie, to oznaki nowych prądów w ekonomii. Oczywiście te nowe idee były w istocie kontynuacją wspaniałego dzieła rozpoczętego przez Davida Hume’a, brytyjską szkołę obiegu pieniężnego (Currency School), Johna Stuarta Milla i Cairnesa.
Jeszcze więcej szkód wyrządził drugi błąd, będący konsekwencją nieodpowiedzialnego posługiwania się konstrukcją myślową rynku opartego na wymianie bezpośredniej.
Zgodnie z utrwalonym błędnym poglądem wymieniane towary i usługi mają tę samą wartość. Wartość uważano za czynnik obiektywny, cechę tkwiącą nieodłącznie w rzeczach, a nie jedynie odzwierciedlenie tego, jak silną
114
Niemiecka szkoła historyczna wyraziła to w sformułowaniu, że prywatna własność środków produkcji, wymiana rynkowa oraz pieniądz są „kategoriami historycznymi”.
115
Zob. zwł.: Eugen Böhm-Bawerk,
116
Zob. s. 204–222.
117
Do lekceważenia zagadnień wymiany pośredniej z pewnością przyczyniły się uprzedzenia natury politycznej. Nie chciano odstąpić od tezy, według której depresje gospodarcze są złem nierozłącznie związanym z kapitalistycznym systemem produkcji i w żaden sposób nie wynikają z dążenia do obniżenia stóp procentowych za pomocą ekspansji kredytowej. Wzięci nauczyciele ekonomii uważali, że przedstawianie depresji jako skutku „wyłącznie” zdarzeń ze sfery pieniądza i kredytu jest „nienaukowe”. Powstały nawet prace z dziedziny historii teorii cyklu koniunkturalnego, w których w ogóle nie omawiano tezy monetarnej. Zob. np.: Eugen von Bergmann,