Cud grudniowej nocy. Magdalena Majcher
czuła potrzeby, żeby wyściubiać nos z domu, co ją samą zdziwiło.
Spodziewała się, że kiedy Adam się do niej wprowadzi, czar pryśnie. Wcześniej był seks, było pożądanie i była tajemnica. A teraz? Brudne gacie, chrapanie i znoszenie jego bekania. Jakież było jej zdumienie, kiedy zorientowała się, że to nowe jest równie, a nawet bardziej ekscytujące niż to stare.
– A tak protestowałaś, kiedy powiedziałem, że chcę kupić tę grę! – przypomniał jej ze śmiechem Adam. – Mówiłaś, że to rozrywka dla dzieci, a tymczasem przez pięć godzin po każdej grze mówiłaś: „Jeszcze raz”!
– Już dobrze. – Wtuliła się w niego. Bez podtekstu seksualnego, co jeszcze niedawno wydawało jej się nierealne. Wtuliła się w niego, bo chciała poczuć jego bliskość. – Czasem masz rację… Ale tylko czasem.
Leżeli na łóżku, zmęczeni kilkugodzinną rozgrywką. Wpatrywali się w sufit, co przestało się już Kamili kojarzyć z nudą.
– Jak myślisz, jak będzie wyglądać nasze dziecko? – Zaskoczył ją tym pytaniem. Początkowo niewiele mówił o ciąży, jakby potrzebował czasu, żeby oswoić się z myślą, że zostanie ojcem.
– Mam nadzieję, że nie będzie podobne do ciebie – oznajmiła z szerokim uśmiechem.
– Hej, to było niemiłe! – Jednym ruchem wysunął ramię spod jej głowy i zaczął ją łaskotać.
Wiedział, że to dla niej najgorsza tortura, dlatego robił to z uśmiechem na ustach. Błagała, by przestał, i przestał, ale tylko po to, żeby pochylić się nad nią i pocałować namiętnie w usta.
Kochali się niespiesznie, zupełnie inaczej niż wcześniej, kiedy byli tylko kochankami, ale Kamila odkryła, że spokojny, delikatny seks może być równie podniecający jak ten, po którym zostają siniaki w najdziwniejszych miejscach na ciele. Wtedy rzucali się na siebie wygłodniali i zachowywali się tak, jakby wyrywali codzienności tych kilka chwil spędzonych razem. I w zasadzie tak było. Teraz mogli zwolnić, bo mieli czas. Dużo czasu. Przez to ich zbliżenia były pełniejsze, bardziej satysfakcjonujące.
Wczorajsze popołudnie spędzili, klikając w Wikipedię. Kolejne zaskoczenie! Co ciekawego może być w bezsensownym przewijaniu internetowej encyklopedii? Wiele. Możliwości było mnóstwo. Czytali na głos artykuły, komentowali, zażarcie dyskutowali na tematy związane z kulturą, historią, architekturą, medycyną, prawem czy biologią. Kolejne hasła wyświetlały się same; wystarczyło kliknąć w jedną z propozycji.
Adam był jej pierwszym mężczyzną. Nie pierwszym, który posiadł jej ciało, ale pierwszym, z którym grała w Mistakos, klikała w Wikipedię czy po prostu rozmawiała do rana. Tchnął w jej życie świeżość, wiarę w to, że ciąża, która im się przytrafiła, wcale nie była dziełem przypadku. Że właśnie tak miało być.
O tym wszystkim myślała, podziwiając panoramę Katowic. Który mężczyzna wpadłby na to, żeby zabrać swoją dziewczynę na taras widokowy przy Międzynarodowym Centrum Kongresowym? Kamila prawdopodobnie jeszcze kilka miesięcy temu popukałaby się w czoło, gdyby usłyszała taką propozycję, ale teraz ochoczo na nią przystała, a nawet zrobiła herbatę i nalała ją do termosu.
– Kiedy byłem mały, miałem jedno marzenie. – Głos Adama wyrwał ją z zamyślenia.
Czekała, aż rozwinie tę myśl, ale nie zanosiło się na to, więc postanowiła go zachęcić.
– Jakie?
Spodziewała się, że zaraz usłyszy o locie w kosmos czy pracy w straży pożarnej, ale on, ku jej zdumieniu i rozbawieniu, oznajmił poważnym tonem:
– Chciałem wejść na dach Spodka i podziwiać Katowice z góry.
Kamila parsknęła śmiechem.
– Tego się nie spodziewałam! – przyznała. – No ale widzisz, pomysłodawcy tego tarasu poniekąd spełnili twoje marzenie…
– Hej, bawi cię to? – Udał oburzenie. – Ja się tu uzewnętrzniam, a ty mnie wyśmiewasz!
Pokręciła szybko głową.
– Wcale nie. – Ostrożnie, aby nie poparzyć ust, upiła łyk herbaty. – Gorzka, chyba wsypałam za mało cukru.
– Na pewno wyjdzie ci to na zdrowie. A ty jakie miałaś marzenie?
Zadrżała, wcale nie dlatego, że temperatura na zewnątrz oscylowała wokół zera. Przestraszyła się jego pytania, bo mimo wysilania pamięci, nie potrafiła odnaleźć żadnego marzenia z dzieciństwa.
– Nie pamiętam – wymamrotała pod nosem.
– Nie pamiętasz, czy nie chcesz pamiętać?
– Może nie chcę. – Wzruszyła ramionami i spojrzała przed siebie.
Po prawej stronie, tuż obok Międzynarodowego Centrum Kongresowego, trwała budowa szklanego wieżowca, który już teraz budził niesmak u wielu mieszkańców miasta. Marudzili, że po co im kolejny klocek, że psuje panoramę Katowic, ale Kamila uważała, że to bzdura. Na wizerunek tej części miasta składały się kółka – Spodek, rondo i Oko Miasta, oraz prostokąty – Międzynarodowe Centrum Kongresowe, gmach Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, a teraz także budynek nowego biurowca. Dopełnił całości.
Katowice były piękne. Kochała to miasto. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że miałaby zamieszkać gdzie indziej. Owszem, lubiła podróże. Duże wrażenie zrobiły na niej europejskie miasta – Londyn, Barcelona czy Frankfurt, ale to właśnie Katowicom oddała serce.
– Jeśli nie chcesz mówić, zrozumiem – wychrypiał Adam.
– W porządku… – poddała się. – Kiedy byłam mała, marzyłam, żeby być w czymś lepsza od mojej siostry. Żeby istniała choć jedna rzecz, w której będę lepsza.
Nie mogła oderwać wzroku od panoramy miasta. Z góry te wszystkie świąteczne iluminacje prezentowały się jeszcze okazalej. Świecące choinki przymocowane do lamp przy alei Korfantego z tej odległości wydawały się ledwie błyszczącymi punktami.
– Mówisz poważnie? – zdziwił się.
– Jak najbardziej – przytaknęła.
– Czy twoja siostra interesuje się scrapbookingiem? Robi kartki świąteczne? Jest uzdolniona plastycznie?
Zdumiała ją ta nagła zmiana kierunku rozmowy. Przeniosła wzrok na jego twarz. W jego ciemnych oczach odbijały się światła miasta. Poczuła wielką ochotę, żeby go pocałować.
– Nie, dlaczego?
– No widzisz, czyli już spełniłem twoje dziecięce marzenie. – Wypiął dumnie pierś. – Znalazłem coś, w czym jesteś lepsza od twojej siostry.
Najpierw wybuchła śmiechem, ale ten śmiech ugrzązł jej w gardle. Adam był niesamowity. Sprawiał, że zaczęła zupełnie inaczej patrzeć na świat. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Może dlatego, że nie interesowała się, jakim jest człowiekiem? Chodziła z nim tylko do łóżka. Wstyd przyznać, ale nie zaprzątała sobie głowy jego zainteresowaniami, poglądami czy sposobem bycia. Nie chciała się do niego zbliżać w obawie przed zranieniem. Ciąża sprawiła, że przestała mieć wyjście.
– Że ja głupia nie wpadłam na to przez ponad trzydzieści lat swojego życia!
Mocno wtuliła się w jego ramiona. Spojrzała w lewo na osiedle Gwiazdy i pokopalniane tereny, które teraz zajmowało Muzeum Śląskie. Urodziła się i wychowała na terenach przemysłowych. Jej dziadek, wuj, ojczym pracowali w kopalniach, których na Górnym Śląsku było wiele. Wraz z jej dorastaniem