Kobieta w złotej masce. Кэрол Мортимер

Kobieta w złotej masce - Кэрол Мортимер


Скачать книгу
Bez urazy, kolego – wymamrotał prowodyr.

      – Trochę za dużo wypiliśmy – tłumaczył się nerwowo drugi.

      – Już nas nie ma. – Trzeci członek grupy chwycił przyjaciół za ramiona i odwrócił ich w kierunku, z którego przyszli.

      Zostawiając wciąż drżącą Caro na łasce i niełasce Dominica Vaughna!

      Drżenie nasiliło się, gdy Dominic ponownie się do niej zwrócił.

      – Zapewniła mnie pani, że doskonale da sobie radę sama i nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo na skutek niepożądanego zainteresowania ze strony mężczyzn, czy tak? – Utkwił w niej badawcze spojrzenie.

      Caro przeszył dreszcz, gdy podniosła wzrok na zaciętą, złowrogą twarz hrabiego. Nic dziwnego, że ci młodzi opoje tak szybko zrejterowali. Sama chętnie poszłaby ich śladem, mając w pamięci władcze i podniecające usta hrabiego na swoich ustach.

      Wyprostowała się jednak i uniosła dumnie głowę.

      – Pocałował mnie pan z premedytacją, milordzie, po to tylko, by zademonstrować swoją przewagę i siłę.

      Hrabia rzucił jej groźne spojrzenie spod zmarszczonych brwi.

      – Po to tylko, by zademonstrować pani, że każdy mężczyzna łatwo zniewoli panią. Mogliby tego dokonać nawet ci trzej pijani smarkacze, którzy właśnie uciekli jak niepyszni.

      – Przesadza pan, milordzie – oświadczyła wyniośle.

      – Przeciwnie, panno Morton – zaoponował lodowatym tonem. – Proszę mi wierzyć, lepiej niż pani znam zachcianki, którym ulegają mężczyźni. – Skrzywił z niesmakiem usta. – I gdyby nie było mnie tutaj, gdybym pani nie chronił, to zaręczam, że znalazłaby się pani w ciemnej alejce ze spódnicą zadartą do pasa, a jeden z tych młodych byczków dawałby upust swojej chuci, podczas gdy jego kamraci czekaliby na swoją kolej.

      Caro zbladła, gdy wyobraziła sobie tę scenę, tak sugestywnie przedstawioną przez hrabiego. Z pewnością rozmyślnie ją szokował, straszył. Czy jednak nie przesadzał? Młodzieńcy zbyt obficie uraczyli się winem i zachowywali się zbyt swawolnie, ale z pewnością nie posunęliby się tak daleko, jak sugerował lord Vaughn.

      Popatrzyła na niego wyzywająco.

      – A zatem szkoda, że nie było tu nikogo, kto chroniłby mnie przed pańskim niepożądanym zainteresowaniem, czyż nie?

      Dominic mruknął coś pod nosem. Biorąc pod uwagę okoliczności, oskarżenie było jak najbardziej usprawiedliwione, przyznał w duchu. Zamierzał tylko udzielić jej lekcji, pokazać, jak jest bezbronna zostawiona sama siebie, a jednak stwierdził, że sprawia mu przyjemność słodki jak miód smak gorących ust panny Morton, a także dotyk kształtów szczupłego ciała przyciśniętego do jego twardych mięśni. W efekcie pocałunek był znacznie dłuższy i bardziej zmysłowy, niż to początkowo planował. Wyprostował się i opuścił powieki, by ukryć wyraz oczu.

      – Moim zamiarem było jedynie udowodnienie pani, że prezentując się co wieczór na scenie, wystawia się pani na zniewagi zarówno słowne, jak i fizyczne.

      – To absurdalne. – Machnęła lekceważąco ręką. – Nie jestem aż tak głupia, jak się panu zdaje. Właśnie po to, żeby chronić reputację, noszę w klubie maskę i perukę. Wątpię, by ktokolwiek mógł rozpoznać we mnie kobietę, która śpiewa co wieczór na estradzie.

      Było w tym sporo prawdy. Sam Dominic z trudem ją poznał, gdy wyszła z klubu. Ale nawet w takiej sytuacji...

      – To, że nosi pani maskę i ukrywa jasne włosy pod hebanową peruką, ochroni pani tożsamość tylko do drzwi sypialni.

      Gardło Caro ścisnęło się konwulsyjnie, ale nie spuściła wzroku z hrabiego.

      – Moją... tożsamość? – wyjąkała.

      Dominic westchnął zirytowany.

      – Pani głos i maniery wskazują, że jest pani damą...

      – Albo skompromitowaną pokojówką damy – wtrąciła szybko Caro.

      – Być może... – Zadumał się na moment. – Nie mam pojęcia, jaka przyczyna skłoniła panią do tego zajęcia i wątpię, żeby chciała mi to pani wyjaśnić, prawda?

      – Prawda – przyznała oschle.

      – Tak też myślałem. – Pokiwał głową. – Oczywiście najprościej dla mnie, by opanować tę kłopotliwą sytuację, byłoby zwolnić panią. Przynajmniej nie czułbym się wtedy za panią odpowiedzialny.

      Caro najpierw chrząknęła nerwowo, nim odparła:

      – To rozwiązałoby tylko pański problem, milordzie, natomiast ja nadal musiałabym szukać sposobu zarabiania na życie.

      Ma rację, przyznał kwaśno Dominic. Ale jest inne rozwiązanie. Może zaproponować, że to on zostanie jej protektorem. Przyjemność, której dostarczył mu pocałunek, świadczyła dobitnie, że jego zmysły nie miałyby nic przeciwko temu. I nie ulegało wątpliwości, że kilka lekcji spod znaku Erosa, uwzględniających ulubione pozycje seksualne Dominica, wystarczyłoby, żeby Caro nauczyła się w pełni zaspokajać jego potrzeby.

      Jednak od kiedy po raz pierwszy pojawił się w Londynie, co miało miejsce przed dziesięciu laty, jeszcze przed wyruszeniem na wojnę, nigdy nie miał stałej kochanki, tak jak większość jego przyjaciół i znajomych. Wolał krótkie przygody z różnymi kobietami, które akurat mu się spodobały. Nie zamierzał zmieniać swoich nawyków, awansując energiczną i wygadaną Caro Morton na swoją utrzymankę.

      – Jeśli mnie pan zwolni, oczywiście nie będę miała innego wyjścia, jak poszukać gdzie indziej takiego samego zajęcia. – Wzruszyła szczupłymi ramionami. – Co nie powinno być trudne, jako że śpiewająca dama w złotej masce, bo jakoś tak mnie pan określił, zyskała wśród bywalców londyńskich lokali całkiem spore grono wielbicieli.

      To oczywiście byłoby jakieś rozwiązanie, tyle że U Nicka, niezależnie od tego, jak bardzo była tego świadoma nieznająca życia młodziutka panna Morton, zyskała coś wyjątkowego, a mianowicie szczelną ochronę ze strony troskliwych Drew i Bena. A teraz jeszcze ze strony Dominica. Tak, naprawdę miała wyjątkowe szczęście, bo w innych okolicznościach...

      – Jeśli to tylko kwestia pieniędzy... – zaczął.

      – A jeśli tak? – wpadła mu w słowo.

      – W takim razie mógłbym udostępnić pani środki, dzięki którym wróciłaby pani tam, skąd pochodzi.

      – Nie! – Ze szmaragdowych oczu Caro posypały się skry. – Nie mam jeszcze zamiaru opuszczać Londynu!

      Dominic nie bardzo wiedział, czy tak gwałtowna reakcja wynikała z tego, że zaproponował jej pieniądze, czy też chodziło o sugestię, by przeznaczyła je na powrót do domu. Mimo pozorów sprawa była subtelnej natury, dlatego postanowił zgłębić ją później, teraz natomiast chciał wybadać rodzinne problemy panny Morton.

      – A więc sytuacja w pani domu jest aż tak bardzo okropna? – spytał.

      – Chwilowo tak – przyznała Caro zrezygnowanym tonem.

      Dominic obserwował ją spod na wpół przymkniętych powiek. Zauważył cienie, które pojawiły się pod pięknymi oczami, a także bladość policzków.

      – Wnioskuję więc, że kiedyś może to się odmienić na lepsze? – zagadnął.

      – Mam taką nadzieję, milordzie – zapewniła z żarem.

      – Ale do tego czasu zamierza pani pozostać w Londynie, niezależnie od tego, czy będę panią nadal zatrudniał w klubie,


Скачать книгу