Zaopiekuj się mną. Diana Palmer
le>DIANA PALMER
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Stał nad brzegiem. Jego wielka, samotna postać na tle porannej mgiełki odbijała się w srebrzystej tafli jeziora. Kathryn widywała go już kilkakrotnie, od kiedy razem z Maud, słynną autorką, przyjechały na lato do domku nad jeziorem. Maud była związana nieprzekraczalnymi terminami z wydawcą, przez co całe dnie wypełniała im praca. Kathryn mogła sobie pozwolić jedynie na krótkie i nieczęste przechadzki.
Przyjemność jednej z nich zrujnował swoją arogancją właśnie ten człowiek.
Kathryn Summers była ciekawa Gareta Cambridge’a, chociaż czuła niechęć do wszystkiego, co sobą reprezentował. Jego firma lotnicza należała do największych w kraju, a on sam cieszył się powszechnym uznaniem w świecie jako genialny konstruktor samolotów. W oczach Kathryn sprowadzało się to do jednego: miał nieograniczoną władzę; mógł kupić każdego.
Tymczasem na własnej skórze doświadczała, co to znaczy nie mieć pieniędzy. Niedawno ukochany rzucił ją, bo jej pozycja społeczna nie spełniała wysokich oczekiwań jego zamożnej, wysoko postawionej rodziny. Córka skromnego hodowcy bydła w Teksasie, której rodzice rozwiedli się, nie została uznana za odpowiednią kandydatkę na żonę dla ich syna, zajmującego eksponowane miejsce w chicagowskiej elicie towarzyskiej. Na domiar złego okazała się biedna. Tylko dzięki zatrudnieniu u znanej pisarki, Maud Niccole, Kathryn zapobiegła wystawieniu rodzinnego rancza na licytację za długi. Problemy zdrowotne nie pozwoliły jej ojcu angażować się w pracę tak jak przed laty i gospodarstwo zaczęło podupadać.
Obserwowała Gareta z pnia drzewa zawieszonego tuż nad wodą jeziora. Wybrały z Maud to miejsce, żeby pracować w spokoju i ciszy i zamierzały tu zostać do końca lata.
Ale co robi tutaj ten bogacz? – zastanowiła się. Mógł kupić lub wynająć dom w dowolnym miejscu na świecie, gdziekolwiek by zechciał. Widocznie uznał, że nad jeziorem Lanier w północnej Georgii nie wytropią go krwiożerczy reporterzy, ciekawi każdego kroku słynnego pilota i przedsiębiorcy.
I chyba dobrze wybrał, bo ciągle był sam. Doszła do wniosku, że wyglądał trochę jak zjawa nie z tego świata, z ciemnymi włosami, które targał wiatr, w brązowych spodniach i sportowej jasnej koszuli rozpiętej pod szyją.
Musiał wyczuć na sobie jej wzrok, bo odwrócił się i spojrzał wprost na nią, siedzącą na pniu drzewa, z jasnymi, niemal srebrnymi, jedwabiście delikatnymi włosami spływającymi na ramiona.
Ruszył w jej stronę, trzymając ręce w kieszeniach spodni. Zatrzymał się tuż przed nią, przytłaczając ją strzelistą sylwetką. W smagłej twarzy, niemal tak ciemnej jak twarze rdzennych Amerykanów, błyszczały intensywnie zielone oczy.
– Weszła pani na teren prywatny – odezwał się opryskliwie, nawet nie siląc się na grzeczny ton.
– Przepraszam. – Uniosła ku niemu głowę. – Nie wiedziałam, że należy do pana cały brzeg, nie tylko woda. – Przypomniała mu wcześniejszy incydent.
– Należy do mnie dwadzieścia hektarów gruntów wzdłuż brzegu – odpowiedział spokojnie, reagując na sarkazm uniesieniem ciemnej brwi. – Włącznie z tym miejscem, na którym pani siedzi. Przyjechałem tu, bo potrzebuję prywatności. Nie życzę sobie niczyjej obecności.
Kathryn chętnie posłałaby go do diabła, ale słuszność leżała po jego stronie. Z łatwością mógł ją zmusić do opuszczenia zajmowanego miejsca.
Wstała bez słowa, otrzepała dżinsy i z westchnieniem rezygnacji ruszyła ku luksusowemu domowi Maud.
– Kim pani jest? – krzyknął jej śladem.
– Amelią Earhart – odpowiedziała prowokacyjnie. – Niech pan wypatruje mojego samolotu, gdzieś go tu posadziłam.
Wydawało się jej, że usłyszała jego głęboki śmiech. Amelia Earhart była zaginioną przed laty pilotką, pierwszą kobietą, która przeleciała na Atlantykiem.
Maud czekała w pokoju dziennym ze spakowanymi walizkami. Wyglądała na zdenerwowaną.
– Dobrze, że wróciłaś, Kate! Nie mogłam się ciebie doczekać. Dostałam wiadomość. Mój ojciec jest w szpitalu i muszę natychmiast lecieć do Paryża.
– Przykro mi – odparła Kate szczerze zasmucona.
– Mnie też – odpowiedziała Maud. – Lubię staruszka, chociaż nieraz krytykował moje życiowe wybory. Dziecko drogie, dasz sobie radę do mojego powrotu? Nie mam pojęcia, jak długo mi to zajmie.
Kate ze współczuciem patrzyła na zasnute smutkiem niebieskie oczy pisarki i jej ściągniętą twarz okoloną kędzierzawymi siwymi włosami.
– Podczas pani nieobecności skończę przepisywanie manuskryptu.
Maud pokiwała głową i rozejrzała się, upewniając, czy czegoś nie zostawiła.
– Nie zapomnij o tej stronie, którą zmieniłam wczorajszego wieczoru. Zostawiłam ją chyba w górnej szufladzie biurka. I, na Boga, na noc zamykaj drzwi na klucz!
– Dobrze. Proszę się o mnie nie martwić.
– Nie potrafię. Jesteś ostatnio taka roztrzepana, Kate. Chodzi o pracę? Nie jesteś zadowolona? Chcesz odejść?
– Nie, nie w tym rzecz – pospiesznie zapewniła Kathryn. – Sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Może to z powodu pogody… Jest tak gorąco…
– Z powodu pogody czy złych wspomnień? Jesse Drewe to marny zawodnik drugiej ligi, moja kochana. Zasługujesz na kogoś lepszego.
– Trudno mi się pogodzić z tym, że odrzucił mnie tylko dlatego, że nie pochodzę z bogatej rodziny. Brak pieniędzy i nie dość wysoka pozycja społeczna ojca… Gdyby chociaż powiedział, że nie może znieść mojego trudnego charakteru…
– Uwierz mi… Dobrze cię rozumiem… Serce nie sługa. Ale wyjdziesz z tego. Teraz pewnie trudno ci w to uwierzyć, ale tak będzie.
– Oczywiście – przytaknęła Kathryn, chociaż wcale nie była o tym przekonana. – Życzę bezpiecznej podróży. Proszę dać znać, kiedy pani przyjedzie na miejsce.
– Napiszę, obiecuję. Powiedz tylko jeszcze: gdzie teraz byłaś? – zapytała obojętnie, unosząc jedną walizkę, drugą pozostawiając Kate. Ruszyły razem, by je schować do wynajętego samochodu.
– Na plaży. Dopóki nie przegnał mnie stamtąd pan Cambridge Aircraft Corporation.
– Znów miałaś scysję z Garetem? – westchnęła Maud. – Kate, dlaczego nie możesz być dla niego miła? Niczego się nie nauczyłaś po kłótni o twoje wyczyny na motorówce?
– To nie jego jezioro – zaperzyła się Kate.
Pamiętała, kiedy jej wygrażał. Wykrzyczał, że wezwie policję, i nazwał ją wariatką, którą należy surowo ukarać. Oczywiście, posłała go do diabła, chociaż wiedziała, z kim ma do czynienia, widywała wcześniej jego zdjęcia w gazetach. Od tamtej pory często spotykała go, kiedy spacerował samotnie po plaży. Nigdy jednak nie rozmawiali ani nawet nie zbliżyli się do siebie.
– Jest właścicielem sporej części jeziora – przypomniała Maud. – Nie stawiaj mu się. Może ci zaszkodzić. Nie odgrywaj się na nim za zachowanie Jessego. Jesse to żółtodziób, a Garet… Garet to facet, który dyktuje warunki. On ustala reguły gry i potrafi być bezlitosnym przeciwnikiem. Uważaj na niego.
– Skąd pani wie?
– Zanim zmądrzałam i zaczęłam pisać książki, byłam dziennikarką. Napisałam artykuł o Garecie i przeinaczyłam wypowiedź jednego z jego najważniejszych współpracowników. Postarał się, aby wylali mnie z pracy, i nikt nie chciał mnie zatrudnić. Doprowadził mnie do takiej desperacji, że wysłałam mu obszerne i łzawe przeprosiny. Jak się pewnie domyślasz, nie minął dzień, a naczelni sami zaczęli do mnie wydzwaniać z propozycjami. Dostałam nauczkę, że w tym fachu ważna jest dokładność i rzetelność. Nigdy nie zapomniałam tej lekcji.
Mimo panującego na dworze upału, Kate zrobiło się zimno.
– Jest