Hiszpański książę. Майя Блейк
dodała, że jej nie potrzebuje. Nie zostanie tu na tyle długo, by narazić się na niebezpieczeństwo. Jak tylko osiągnie swój cel, wraca do Londynu.
Wciąż patrzył na nią w ten niepokojący sposób, aż z dreszczem uświadomiła sobie raz jeszcze, jak trudno będzie wykonać to, co sobie zamierzyła.
Znów gwałtownie zapragnęła uciec i musiała użyć całej siły woli, by pozostać na miejscu i z pozornym spokojem odwzajemniać jego spojrzenie.
On jeden miał to, czego tak desperacko potrzebowała. Dlatego nie odrzuci jego troski, tylko ją umiejętnie wykorzysta. Kiedy na szali legło dobro Stephena, wstyd i lęk nie miały znaczenia.
Kiedy tak rozmyślała, książę Reyes wyciągnął dłoń.
‒ Chciałem zaproponować, by jeden z moich ochroniarzy odprowadził panią do hotelu, ale skoro tak… Miło było panią poznać, panno Nichols. – Odwrócił się, a ochroniarze uformowali się za nim w szyk. Jeden trzymał w ręku walizeczkę z traktatem.
I oto wychodził, unosząc jedyną szansę uratowania Stephena.
Pospieszyła za nim bez chwili namysłu.
‒ Ma pan rację, Wasza Wysokość. Kobieta nie powinna chodzić samotnie po tym dziwnym mieście. Będę bardzo wdzięczna za towarzystwo.
Zignorowała zaskoczenie najbliżej stojących gości. Po prostu nie mogła pozwolić, by odszedł. Nie po to przebyła tysiące kilometrów. Wystarczy dziesięć minut, a może nawet mniej, jeżeli okaże się wystarczająco szybka. Musi zdobyć traktat, choćby miała odwiedzić księcia w hotelu.
Na szczęście przystanął, ale zanim przemówił, wpatrywał się w nią długo.
‒ Mój kierowca odwiezie panią do hotelu. – Skinął na mężczyznę w ciemnym garniturze.
Nie tego oczekiwała i nie tego potrzebowała.
‒ A może pojadę z panem? – zaproponowała. – Oszczędziłoby to kierowcy jednego kursu. – Starała się, by jej głos nie brzmiał błagalnie.
Gestem dłoni powstrzymał ochroniarza, który wysunął się przed nią, gotów do interwencji. Znów zapadło pomiędzy nimi ciężkie, nacechowane napięciem milczenie.
‒ Chce pani jechać ze mną? Teraz?
Musiała zachować ostrożność, ale nie mogła się już wycofać. Zbyt wiele miała do stracenia.
‒ Tak. Proszę mnie zabrać. Mój hotel jest niedaleko. W podzięce zapraszam pana na drinka. – Własna śmiałość zdumiała ją samą. – Jeżeli nie ma pan nic przeciwko temu – dodała jeszcze.
‒ To pani powinna mieć coś przeciwko. Wiele osób odradziłoby pani takie zachowanie.
Z rozmyślną powolnością przesunęła koniuszkiem języka po wargach.
‒ Zapewne, lecz coś mi mówi, że panu mogę zaufać.
Flirtowanie i erotyczne gierki nigdy nie były jej mocną stroną. Spróbowała ich tylko raz, jeszcze na uczelni, i wszystko skończyło się upokarzającą katastrofą.
Książę Reyes patrzył na nią ze smutkiem zaprawionym goryczą.
‒ To niebezpieczna gra, Jasmine.
‒ Tylko podwiezienie do hotelu – odparła skrzekliwie.
‒ Może tak, a może nie. – Prześlizgnął się wzrokiem po jej twarzy.
‒ Małe pół godziny i zniknę z pańskiego życia. Naprawdę nie ma się czego obawiać.
‒ Mam prawo do obaw – powiedział z goryczą. – Klątwa pięknej kobiety zdecydowała o upadku moich przodków.
Zmusiła się do śmiechu. Piękna kobieta?
‒ Udowodnijmy, że to nieprawda, a uwolni się pan od tej klątwy.
Przechylił głowę na jedną stronę, jakby ważąc jej prośbę, a potem ujął ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Była zbyt zauroczona, by zauważyć zdumione spojrzenia spoza pleców otaczających ich ochroniarzy, a on zdawał się nic z nich nie robić.
‒ Intrygujesz mnie, Jasmine Nichols.
‒ Czy to źle?
Cofnął się o krok i najwyraźniej podjął decyzję.
‒ Nie jestem pewien, ale pewnie się dowiem. Chodźmy.
Reyes Navarre odetchnął głęboko.
Co też mu przyszło do głowy? Od czasów Anaïs nie zachował się tak nierozważnie. Okres beztroskich znajomości na jedną noc zakończył pięć lat temu, kiedy przekonał się na własnej skórze, jak dwulicowe potrafią być kobiety.
Dziś żałował, że jego ojciec nigdy nie dowiedział się prawdy. Że kobieta, którą zamierzał poślubić jego syn, okazała się równie przebiegła i wiarołomna, jak jego matka.
Ukradkiem zerknął na swoją towarzyszkę. Delikatny zapach jej perfum przesycił powietrze w limuzynie.
Czemu właściwie Jasmine Nichols tak go zaintrygowała? Może po prostu dlatego, że opuścił Santo Sierra po raz pierwszy od ponad roku? Czy też był to skutek ulgi, że po miesiącach trudnych negocjacji Mendez w końcu zgodził się podpisać traktat handlowy? W końcu musiał pozwolić sobie na moment odprężenia od ciągłej goryczy i wzajemnych oskarżeń?
Wcisnął guzik interkomu.
‒ Zawieź nas na łódź – polecił kierowcy.
Jasmine odwróciła się do niego.
‒ Nie pojedziemy do hotelu? – Jej głos drżał lekko.
Uśmiechnął się z przymusem.
‒ Wolałbym wypić obiecanego drinka przed przyjazdem do hotelu.
‒ I naprawdę zabiera mnie pan na swoją łódź? – spytała z nutą zaciekawienia.
Dlaczego właściwie postanowił zabrać ją na jacht, zamiast do królewskiego apartamentu w Four Seasons? Może miał nadzieję, że od razu poprosi o odwiezienie do hotelu?
Od lat niewiele myśli poświęcał kobietom, a odkąd zaczął pracować nad traktatem handlowym z Valderrą, nie myślał o nich wcale. Ale wysiłek w końcu się opłacił.
Wciągnięcie do negocjacji Mendeza z Valderry miało zaowocować tak bardzo potrzebnym ekonomicznym boomem w jego kraju. Dokument miał zostać podpisany następnego dnia. Negocjacje były trudne. Mendez wysuwał ekstrawaganckie żądania, jak na przykład ten dzisiejszy bankiet dla uhonorowania jego urodzin. Reyes początkowo wzdragał się przed uczestnictwem w ceremonii, później jednak zmienił zdanie, bo przypuszczalnie Mendez skorzystałby z każdego pretekstu, by nie podpisać traktatu.
Jasmine siedziała obok niego w milczeniu. Wspomnienie dotyku jej skóry kiedy przytrzymał ją na balkonie, powróciło z nową siłą i Reyes też zacisnął dłonie na kolanach.
Wystarczyło jedno spojrzenie na nią, by gmach narzuconego sobie celibatu zaczął się chwiać. Przez cały czas trwania bankietu nie był w stanie oderwać od niej wzroku, a przecież z zasady wystrzegał się takich przygód.
Stali już przy nadbrzeżu, gdzie cumował jego oświetlony jacht. Celowo z dala od jachtu brata, żeby nie prowokować zainteresowania mediów.
W przeciwieństwie do Mendeza, Reyes dbał o swoją prywatność, od rozgłosu wolał samotność i ciszę. Dlaczego więc zdecydował się zaprosić na pokład zupełnie obcą osobę?
Spojrzał na Jasmine, która uśmiechnęła się nerwowo.
‒ Jeszcze możesz zmienić zdanie – powiedział bardziej szorstko, niż zamierzał.
Może