Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu. Мэтт Хейг
się gorzej. Dlatego nie płakałem. Poszedłem spać.
Następnego dnia wstałem i one już były. Depresja i lęki. Razem. Ludzie opisują depresję jako ciężar, i to rzeczywiście trafne. Prawdziwy ciężar w sensie fizycznym, ale i w sensie przenośnym i emocjonalnym. Dla mnie jednak ciężar nie jest najlepszym słowem do opisania tego, co czułem. Gdy leżałem na materacu, na ziemi – nalegałem, żeby Andrea spała na łóżku nie z powodu zwyczajnej rycerskości, lecz dlatego, że tak właśnie bym zrobił, gdybym był normalny – czułem się uwięziony w oku cyklonu. Na zewnątrz, dla innych przez najbliższe miesiące wydawałem się wolniejszy niż zazwyczaj, jakbym był w jakimś letargu, ale wszystko, czego doświadczałem w moim umyśle, było szybkie, niemiłosiernie i przygniatająco szybkie.
Moje objawy
Parę innych rzeczy, których wtedy doświadczyłem:
W lustrze widziałem obcą osobę.
Mrowienie, prawie bolesne w okolicy ramion, dłoni, w klatce piersiowej, gardle i na karku.
Niezdolność do myślenia o przyszłości. (I tak miałem jej nie dożyć).
Obawa przed szaleństwem, wykluczeniem, zamknięciem w wyściełanym pokoju w kaftanie bezpieczeństwa.
Hipochondria.
Lęk separacyjny.
Agorafobia.
Bezustanne ogromne przerażenie.
Wyczerpanie psychiczne.
Wyczerpanie fizyczne.
Świadomość bycia bezużytecznym.
Napięcie w klatce piersiowej i sporadyczny ból.
Wrażenie, że spadam, chociaż stałem bez ruchu.
Bóle kończyn.
Sporadyczna niemożność wypowiedzi.
Zagubienie.
Duszności.
Nieustający smutek.
Więcej fantazji seksualnych. (Strach przed śmiercią był równoważony myślami o seksie).
Poczucie odrealnienia, jakbym był z innej rzeczywistości.
Pragnienie bycia kimś innym.
Utrata apetytu (schudłem prawie 13 kilogramów w ciągu sześciu miesięcy).
Wewnętrzne roztrzęsienie (nazywałem to trzepotaniem duszy).
Odczucie, że zaraz wpadnę w panikę.
Odczucie, że oddycham za rzadkim powietrzem.
Bezsenność.
Stała potrzeba poszukiwania oznak nadchodzącej śmierci czy szaleństwa.
Odnajdywanie takich oznak i przekonanie, że są prawdziwe.
Potrzeba szybkiego chodzenia.
Dziwne uczucie déjà vu i pamiętanie wydarzeń, które nie miały miejsca. W każdym razie mnie się nie przydarzyły.
Ciemność przed oczami.
Chęć odcięcia się od koszmarnych wizji, których doświadczałem, gdy zamykałem oczy.
Pragnienie wyjścia na chwilę z siebie. Na tydzień, dzień, godzinę. Cholera, chociaż na sekundę.
Wszystkie te odczucia były dla mnie tak dziwne, że wydawało mi się, że jestem jedyną osobą w historii wszechświata, która ich doświadczyła (to były czasy sprzed Wikipedii). Oczywiście miliony osób w tym samym czasie czuło się podobnie jak ja. Często mimowolnie wyobrażałem sobie mój umysł jako wielką ponurą maszynę, coś rodem ze steampunkowych komiksów, z przewodami, pedałami, podnośnikami i hydrauliką, emitującą iskry, parę i hałas.
Połączenie lęku i depresji jest jak łączenie kokainy z alkoholem. Przyspiesza wszystkie doznania. Jeśli doświadczasz tylko depresji, twój umysł zanurza się w bagnie, traci impet. Gdy dodasz do tego lęki, bagno nadal pozostaje bagnem, ale z czyhającymi na ciebie wirami. Potwory z mętnej wody poruszają się szybko jak genetycznie zmodyfikowane aligatory. Musisz ciągle uważać. Musisz uważać, żeby nie ugrzęznąć, musisz utrzymać się na powierzchni, próbując oddychać powietrzem, którym z łatwością oddychają ludzie na brzegu.
Ani na sekundę nie przestajesz odczuwać strachu. To nie przesada. Błagasz o choćby jedną chwilę, sekundę, w której nie będziesz czuć się przerażony, ale ta chwila nigdy nie nadchodzi. Choroba, której doświadczasz, nie jest chorobą jednej części ciała, czymś, o czym możesz nie myśleć. Jeśli masz problemy z plecami, możesz powiedzieć „ból pleców mnie dobija” i jakoś oddzielić się od niego. Ból to coś innego. Atakuje, denerwuje i wżera się w ciebie, ale nie jest tobą.
Natomiast przy depresji i lęku ból nie jest czymś, o czym myślisz, ponieważ on sam jest myślą. Nie jesteś swoimi plecami, ale myślami już tak.
Gdy bolą cię plecy, ból może się wzmagać w pozycji siedzącej. Gdy boli cię umysł, myśli wzmagają ten ból. W pierwszym wypadku możesz po prostu wstać. W drugim masz poczucie, że nic nie możesz zrobić. To często jednak nie jest prawdą.
Bank złych dni
Depresja czy lęki, które powodują, że nie możesz wyjść z domu, zejść z kanapy albo myśleć o czymkolwiek innym poza chorobą, są nie do zniesienia. Ale złe dni różnią się od siebie. Nie wszystkie są w równej mierze złe. A te naprawdę złe, chociaż ciężkie do przeżycia, w dłuższej perspektywie stają się użyteczne. Zbierasz je. Bank złych dni. Dzień, w którym uciekłeś z supermarketu. Dzień, w którym nie mogłeś poruszyć nawet językiem. Dzień, w którym doprowadziłeś rodziców do płaczu. Dzień, w którym prawie skoczyłeś z klifu. Jeśli zatem znowu masz kolejny zły dzień, możesz powiedzieć: „Jest okropnie, ale bywało gorzej”. I kiedy ci się wydaje, że to najgorszy dzień w twoim życiu, przynajmniej wiesz, że masz konto w banku złych dni i właśnie zrobiłeś przelew.
Co mówi depresja
Hej, smutasie!
Tak, ty!
Co ty wyprawiasz? Czemu próbujesz wstać z łóżka?
Po co szukasz pracy? Za kogo się uważasz? Za Marka Zuckerberga?
Zostań w łóżku.
Oszalejesz, jak van Gogh. Może odetniesz sobie ucho.
Czemu płaczesz?
Bo musisz włączyć pralkę?
Hej! Pamiętasz swojego psa, Murdocha? Nie żyje. Tak samo jak twoi dziadkowie.
Wszyscy znani ci ludzie w następnym stuleciu będą martwi.
Owszem. Każdy, kogo znasz, to tylko zbiór obumierających komórek.
Przyjrzyj się ludziom spacerującym na dworze. Patrz na nich. Tam. Za oknem. Czemu nie możesz być jak oni?
Tam leży poduszka. Zostań tutaj, patrz na nią i kontempluj bezustanny smutek poduszek.
PS Właśnie widziałem jutro. Jest jeszcze gorsze.
Fakty
Kiedy jesteś uwięziony w środku czegoś, co wydaje się takie nierealne, szukasz sensu sytuacji, w której się znalazłeś. Łaknąłem wiedzy. Łaknąłem faktów. Potrzebowałem ich jak tonący koła ratunkowego. Ale statystyki wcale nie rozjaśniają sprawy.
To, co rodzi się w umyśle, można ukryć. Kiedy pierwszy raz zachorowałem, poświęcałem wiele energii, aby ukryć chorobę. Ludzie często rozpoznają, że ktoś cierpi, gdy się im o tym powie, a w przypadku depresji raczej się nie mówi, dotyczy to szczególnie mężczyzn (więcej o tym później). Ponadto z biegiem czasu fakty się zmieniają. Nawet całe koncepcje