Poznański Czerwiec 1956. Отсутствует

Poznański Czerwiec 1956 - Отсутствует


Скачать книгу
i było artykułowane w języku charakterystycznym dla ówczesnych metod agitacji i propagandy masowej. W ramach tej doktryny, wspartej na wulgarnie interpretowanym marksizmie-leninizmie, po prostu nie mieściło się domniemanie, iż robotnicy mogą spontanicznie, bynajmniej niekierowani przez nasłanych z zewnątrz prowodyrów, zbuntować się przeciwko swojemu socjalistycznemu państwu.

      Z drugiej strony, w krajach kapitalistycznych, w których ideologią panującą pozostawał często zaślepiony antykomunizm, naświetlano powstanie poznańskie jako objaw nieuleczalnej choroby trawiącej system socjalistyczny, który ostać się może tylko za cenę stosowania przemocy. Przykład Poznania miał dowodzić słuszności tezy o rzekomej niereformowalności ustroju socjalistycznego, z czego niedwuznacznie wypływał wniosek, że jedynym odpowiadającym „naturze” człowieka ładem społecznym jest kapitalizm. Tego rodzaju prostacka wykładnia istoty zajść poznańskich ze strony przeciwników socjalizmu utwierdzała dogmatyków w ruchu komunistycznym w przekonaniu o słuszności agenturalnej wersji w sprawie genezy strajku i demonstracji robotników.

      Przedstawiona powyżej w najogólniejszych zarysach sytuacja międzynarodowa oddziaływała rzecz jasna na układ stosunków i rozwój wydarzeń w Polsce. Okres zimnej wojny i deformacje epoki kultu jednostki znalazły swój wyraz w proklamowaniu w 1948 r. tzw. odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego. Oznaczało to w praktyce mechaniczne przejęcie uznanego za uniwersalny nie tylko w sensie globalnym, lecz także w szczegółach radzieckiego modelu socjalizmu oraz właściwych mu metod i stylu budownictwa socjalistycznego, przy jednoczesnym lekceważeniu osobliwości narodowych, zakorzenionych w wielowiekowej rodzimej tradycji.

      Szczególnie złowrogie skutki w dziedzinie moralności publicznej i stosunków międzyludzkich spowodowało przetransportowanie na teren Polski stalinowskiej koncepcji o zaostrzającej się walce klasowej w miarę osiąganych przez socjalizm sukcesów. Na mocy tej teorii potencjalnymi wrogami ludu, podejrzanymi o knowania antysocjalistyczne stawali się m.in. wszyscy byli członkowie Armii Krajowej i ich rodziny, wszyscy ludzie wierzący, wszyscy bez mała obywatele utrzymujący stosunki z krewnymi i przyjaciółmi żyjącymi na Zachodzie itd., czyli że na dobrą sprawę ogromna większość narodu powinna była jako „ideologicznie niepewna” podlegać stałej inwigilacji. W tych warunkach jedynym logicznym rozwiązaniem była stała rozbudowa aparatu przemocy i przyznanie mu rozległych uprawnień, graniczących z pełną samowolą, jak również koncentracja władzy nawet w najdrobniejszych sprawach w ręku centralnych organów administracji państwowej.

      Tragiczny paradoks polegał na tym, że czujna nieufność do współobywateli została podniesiona do rangi najwyższej mądrości politycznej i najważniejszego imperatywu moralnego w sytuacji, kiedy dzięki ofiarnej i pełnej wyrzeczeń pracy całego narodu osiągnięto wielki i powszechnie uznawany postęp w dziedzinie uprzemysłowienia kraju, rozwoju oświaty, nauki i kultury, upowszechnienia służby zdrowia i opieki socjalnej.

      Przyjęte w ramach planu sześcioletniego tempo industrializacji kraju okazało się zbyt forsowne i już w 1953 r. stało się rzeczą oczywistą, iż zaprogramowanego poziomu potencjału gospodarczego nie da się zsynchronizować z zapowiedzianą polityką stałego podnoszenia stopy życiowej społeczeństwa. Przemieszczenie w krótkim czasie ogromnej masy ludzkiej ze wsi do miast pogorszyło już i bez tego trudne warunki mieszkaniowe, nie starczało środków na rozbudowę urządzeń socjalnych i komunalnych, błędna polityka wobec rolnictwa i rzemiosła spowodowała drastyczne obniżenie produkcji żywności i upadek zakładów usługowych. Nastąpiła kumulacja dwóch najbardziej dokuczliwie odczuwalnych przez ludzi niedostatków: braku żywności i swobód obywatelskich oraz niemożności zaspokojenia elementarnych potrzeb materialnych. Życie stawało się udręką tym dotkliwiej odczuwaną, że dostrzegano istnienie warstwy uprzywilejowanej, rekrutującej się spośród wyższych funkcjonariuszy aparatu politycznego, państwowego i służby bezpieczeństwa, korzystającej m.in. z ułatwień w zaopatrzeniu w tzw. sklepach za żółtymi firankami. Z czasem stały się one znienawidzonym symbolem nierówności społecznej i pasożytnictwa.

      Objawy rosnącej w masach frustracji, przejawiającej się bądź to w postawach zniechęcenia i apatii, bądź też w coraz częstszych zachowaniach agresywnych, nie mogły na dłuższą metę ujść uwadze władz. Po śmierci J. Stalina, kiedy zabrakło najwyższego autorytetu wytyczającego nieomylnie drogi rozwoju wszystkich krajów socjalistycznych, ekipa rządząca w Polsce poczuła się niepewnie i podjęła próbę skorygowania dotychczasowej polityki. Czyniono to z ociąganiem i połowicznie, zwłaszcza w dwóch dziedzinach wymagających stanowczych kroków odnowicielskich, tj. w rolnictwie i praworządności. Publiczne przyznanie się władzy do błędów i wypaczeń, o których społeczeństwo wiedziało i odczuwało na sobie od dawna, bez podjęcia niezwłocznie energicznych działań reformatorskich, nie tylko że nie poprawiło opinii tej władzy w oczach mas, lecz przeciwnie, naraziło ją na zarzut nieudolności, niekompetencji i niewiarygodności.

      Uchwały XX Zjazdu KPZR, zwłaszcza rewelacje zawarte w referacie N. Chruszczowa na temat kultu jednostki, który w Polsce był znacznie wcześniej i szerzej kolportowany aniżeli w pozostałych państwach socjalistycznych, wywołały ogromne wzburzenie w umysłach i postawach ludzi. Uchwała o rehabilitacji Komunistycznej Partii Polski i ujawnienie prawdy o okrutnym losie, jaki spotkał jej przywódców, wywołały ferment w szeregach partii, dodatkowo pogłębiony nagłą śmiercią Bolesława Bieruta oraz wątpliwościami powstałymi wokół sprawy wyboru jego następcy. Podczas gdy nowe kierownictwo partii próbowało kunktatorsko odnieść się do kwestii prawicowo-nacjonalistycznego odchylenia i wykrętnie ustosunkowało się do sprawy autentycznej rehabilitacji Władysława Gomułki, w dołowych organizacjach partyjnych coraz głośniej i coraz bardziej stanowczo domagano się przywrócenia go na stanowisko I sekretarza KC, widząc w tym gwarancję zmiany dotychczasowego stylu sprawowania władzy. Potulna jeszcze niedawno i skrajnie konformistyczna prasa społeczno-kulturalna wymknęła się spod kontroli zdezorientowanej cenzury i stała się wręcz buntownicza. Wiodące przez wiele lat prawdziwie rachityczny żywot czasopismo studenckie „Po prostu” angażowało się namiętnie w walce o odnowę i awansowało do rangi najbardziej poczytnej gazety w kraju.

      Wiosną 1956 r. zapanowały w społeczeństwie polskim nastroje, które zapowiadały nieuchronne głębokie zmiany systemowe, trudno było jednak przewidzieć, w jakim tempie i w jakich okolicznościach one nastąpią.

      Reasumując tę część wywodów, należałoby stwierdzić, że wydarzenia poznańskie, nawet oceniane z odległej perspektywy historycznej, nie były bynajmniej jakimś mało ważnym politycznym incydentem, lecz odwrotnie, były w istocie rzeczy wiele znaczącym symptomem ewolucji, jaka zachodziła w całym obozie socjalistycznym, w tym także w Polsce, oraz zapowiedzią dalszych zmian w procesie ulepszania mechanizmu funkcjonowania władzy w socjalizmie.

      Nie od razu dostrzegli tę prawdę ówcześni przywódcy, którzy wprawdzie zdawali już sobie sprawę z konieczności wprowadzenia reform demokratycznych, ale pragnęli czynić to stopniowo, usuwając krok za krokiem poszczególne „błędy i wypaczenia”. W gwałtownej reakcji poznańskiego proletariatu upatrywali oni zagrożenie dla sielankowo rozumianej polityki demokratyzacji, pragnąc najwidoczniej zachować swoje dawne pozycje w aparacie władzy. Stąd wzięła się tendencja, aby z jednej strony uznać słuszność pretensji zgłaszanych przez załogi robotnicze pod adresem administracji, z drugiej zaś strony, aby surowo potępić przyjętą przez nie nienawistną formę protestu, która uczyniła z nich mimowolne narzędzie imperialistycznych prowokatorów. Jeszcze w okresie słynnych procesów poznańskich panowało w kierownictwie partii i rządu naiwne przekonanie, że ekscesów poznańskich można było uniknąć, gdyby klasa robotnicza wykazała większą czujność, a zwłaszcza gdyby organizacje partyjne stanęły na wysokości zadania i wyperswadowały załogom „wychodzenie na ulice”.

      W rzeczywistości wszystko wskazuje na to, że bez tragicznej demonstracji poznańskiej przewrót październikowy


Скачать книгу