Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich. Wojciech Lipoński
przez Cezara królem Atrebatów, a wkrótce potem galijskich Morynów. W kilka lat później, jakby odkupując swe winy, stał się nieprzejednanym wrogiem Rzymu.
Gdy podbój Brytanii wydawał się tylko kwestią czasu, z Galii nadeszły wiadomości o serii antyrzymskich buntów. Cezar w tej sytuacji pospiesznie przyjął hołd od Kasywelaunusa, zgodził się na symboliczną daninę na rzecz Rzymu (nigdy potem, jak się wydaje, nie spłaconą) i pospiesznie wrócił na kontynent.
Mimo wycofania się z Brytanii, Rzym odniósł z tych dwu prób podboju pewne korzyści polityczne, wyspa – cywilizacyjne, zaś obie strony – ekonomiczne.
Korzyścią polityczną, co prawda tylko doraźną, było to, że Brytowie przestali popierać bunt przeciw Imperium swych galijskich pobratymców. Rzym udowodnił swą potęgę i na jakiś czas przywódcy poszczególnych plemion, a niekiedy już wyżej zorganizowanych małych państewek brytońskich, woleli nie ryzykować konfliktu. Inwazja pokazała też ówczesnemu światu, iż Brytania leży w polu rzymskich interesów, o czym nie zapomną odtąd twórcy rzymskiej polityki, i choć do ponownej próby podboju, tym razem w pełni udanej, dojdzie dopiero w następnym wieku, to za panowania samego tylko cesarza Augusta kilkakrotnie tylko przysłowiowy włos dzielił zamiar od decyzji. Musiała ona być tak blisko, że Horacy napisał swą sławną Pieśń V:
Wierzyliśmy, iż Jowisz w niebiosach gromami
władał, lecz teraz bogiem się stanie
August, gdy przyłączy do Imperium
Brytów i srogich Persów163.
O podboju Brytanii myślał Gajusz Kaligula (12–41 n.e.) Nie wiemy, czy pozostaje z tym w jakimś związku pływający most o długości ok. 3600 kroków, jaki kazał zbudować między Bajami a molem w Puteolach. Tworzyły go ustawione obok siebie statki pokryte wspólnym pokładem, który był posypany warstwą piasku. Po moście tym, jak zaświadcza Gajusz Swetoniusz Trankwillus, cesarz „przejeżdżał się w tę i tamtą stronę przez dwa dni bez przerwy”. Wedle ówczesnej plotki Kaligula chciał tym z jednej strony zaćmić władcę Persów, Kserksesa, który zbudował podobny, choć krótszy most podczas przeprawy przez Hellespont (dziś Dardanele), z drugiej zaś „nastraszyć wieścią o jakimś wielkim dziele Germanów i Brytanów”164. Niewykluczone więc, że kołatała mu w głowie ekscentryczna myśl, by tą drogą w przyszłości pokonać przestrzeń morską między Europą a Brytanią, skoro w podobny sposób, choć na krótszym odcinku, potrafili to Persowie…
Lecz i bez inwazji stosunki Brytanii z Imperium, w tym z rzymską już Galią, ulegały szybkim przemianom. W Galii pod twardą, ale efektywną ręką Rzymu, swarliwe dotąd plemiona celtyckie poczęły prosperować gospodarczo. Szczególnie pojętnymi uczniami rzymskiej ekonomii okazali się na poły dotąd barbarzyńscy mieszkańcy Belgiki. To oni poczęli uprawiać ożywiony handel ze swymi pobratymcami, którzy w ciągu poprzedzającego stulecia skolonizowali część południowej Brytanii na pograniczu dzisiejszych hrabstw Somerset i Wilt. Stali się tym samym głównymi, choć nie jedynymi pośrednikami w nabierającym rozpędu procesie romanizacji wyspy. Zdaniem angielskiego historyka LA. Richmonda, na krótko przed podbojem rzymskim w południowej Brytanii można wręcz mówić o zjawisku filoromańskości165. Obserwujemy wówczas objawy stopniowej latynizacji kultury dworskiej, bicia monet na sposób rzymskich cezarów. Na bogatszych stołach pojawiają się rzymskie naczynia szklane, srebra, śródziemnomorskie potrawy i wina. Niektórzy z władców, pospołu ze swym otoczeniem, poczęli z własnej woli oddawać nawet hołd bogom, szczególnie Jupiterowi. Rzym przypatrywał się kontaktom Brytów z Gallami dość obojętnie, niekiedy wręcz życzliwie, ale tylko do czasu, gdy pierwsi nie poczęli podsycać wśród drugich nastrojów buntu. Wszelka tolerancja poczęła się wyczerpywać, gdy władcy Imperium dostrzegli na wyspie pierwsze wyrazistsze oznaki tworzenia się silnej brytońskiej monarchii. Możliwość powstania dobrze zorganizowanego państwa celtyckiego tuż pod bokiem niedawno podbitej Galii, gdzie sięgałyby nieuchronnie jego wpływy, wynikające z pobratymstwa tradycji i języka, z pewnością nie zachwycała rzymskiego Senatu. Myśl o podboju Brytanii stawała się coraz bliższa urzeczywistnienia. Jednocześnie szybko postępowało dzieło jednoczenia się poszczególnych państewek celtyckich, a to za sprawą Cunobelinusa, zdolnego władcy Catuvellaunów, uwiecznionego po wiekach przez Shakespeare’a pod imieniem Cymbelina. Ten na początku I w. n.e. podbił swych sąsiadów, Trynowantów i na ich terytorium ustanowił własną stolicę w Camulodunum (dziś Colchester). Zagarnął też tereny dzisiejszego hrabstwa Essex, dorzecze środkowej Tamizy i część Kancjum – Kentu. Zręcznie i skutecznie potrafił łagodzić niepokój Rzymian, składając cezarom wylewne hołdy, bogate podarki i – co nie pozostawało bez wpływu na postawę Imperium – płacąc rodzaj dobrowolnego myta od handlu z Galią. W tej sytuacji, jak pisze Strabon, sławny grecki historyk i geograf, „Rzymianie nie potrzebowali garnizonu na wyspie, który wymagałby co najmniej jednego legionu i jakiejś liczby kawalerii, by wymusić kontrybucję. Aby utrzymać tam wojsko, potrzeba byłoby tyle, ile wynosiłaby sama kontrybucja… a co więcej, byłoby sporo ryzyka militarnego, gdyby zdecydowano się na podporządkowanie wyspy siłą”166.
Stosunki z Rzymem poczęły się psuć już w drugiej połowie panowania Cunobelinusa, ale potrafił on mimo to zapobiec jakiemuś większemu kryzysowi. Sytuacja do inwazji Brytanii dojrzała natomiast błyskawicznie po jego śmierci.
Słonie w Camulodunum
Pod koniec panowania Cunobelina spór dynastyczny spowodował, że jego własny syn Adminius został wydalony z Brytanii za wywołanie buntu przeciw ojcu. Niedoszły następca tronu przybył z niewielkim oddziałem wojowników na dwór podróżującego akurat ku Germanii Gajusza Kaliguli. Złożył mu hołd, który Kaligula potraktował jako imperialny sukces, „wysyłając napuszony list do Rzymu, jak gdyby podbił całą wyspę. Gońcom polecił, aby wjechali rydwanem aż na forum do kurii i aby złożyli sprawozdanie konsulom tylko w świątyni Marsa wobec licznie zgromadzonego Senatu”167.
Od objawów próżności ważniejsze były jednak polityczne następstwa tego wydarzenia – w liście do Senatu Kaligula obwieścił, że Brytania stała się odtąd częścią terytorium rzymskiego. Po takiej publicznej deklaracji Imperium potrzebowało już tylko pretekstu lub zbiegu stosownych okoliczności, by czynnie wyegzekwować to, co zostało ogłoszone. Szybko nadarzyło się i jedno, i drugie.
Od kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat Brytania irytowała Rzym, kształcąc młodych druidów. Przytoczyliśmy w poprzednim rozdziale opinię Juliusza Cezara o roli wyspy jako miejsca studiów druistycznych. W stolicy Imperium dobrze zdawano sobie sprawę z roli przywództwa duchowego druidów, z takim trudem ograniczanego w Galii. Obawiano się po prostu odrodzenia duchowego Celtów, a z nim poczucia niezależności politycznej, co w połączeniu z coraz większym znaczeniem gospodarczym Galii mogłoby stanowić niebezpieczną dla Rzymu kombinację. Gdy zatem do Brytanii, jako centrum druidyzmu, poczęły się udawać z Galii już nie pojedyncze osoby, ale całe pielgrzymki kandydatów na druidów, następca Kaliguli, Klaudiusz (panował 41–54 n.e.) podjął zdecydowane działania. Najpierw oskarżył druidów o popełnianie zabójstw rytualnych, a potem specjalnym edyktem „całkowicie zniósł potworny w swym okrucieństwie kult druidów u Gallów, który za Augusta wzbroniony był tylko obywatelom rzymskim”168. Pretekst był wyraźnie naciągany: poczynania celtyckich duchownych same w sobie nie przeszkadzały ani Klaudiuszowi, ani jego poprzednikom, podobnie jak nie mieli oni nic przeciw krwawym jatkom gladiatorów w Koloseum czy na dziesiątkach innych stadionów, nie wspominając już o prześladowaniach chrześcijan. Szukano jednak uzasadnienia rozprawy z druidami, a gdy
163
Q. Horati Flacci,
Mimo istnienia kilku przekładów polskich, zdecydowałem się na przekład własny, z uwagi na niedokładności dotychczasowych tłumaczeń. Por. Horacy,
164
G. Swetoniusz Trankwillus,
165
L.A. Richmond,
166
167
G. Swetoniusz Trankwillus, op. cit, s. 196.
168
Ibid.,