Filozofia religii. Отсутствует
zaprzeczamy. Wittgenstein napisał też:
6.522 Jest zaiste coś niewyrażalnego. To się uwidacznia, jest tym, co mistyczne.
Komu się uwidacznia i jak się uwidacznia, tego nie napisał.
Jednak mój Oponent sugeruje, że świat ma sens, i że ten sens ujawnia się w zadziwiającej rozbieżności wyobrażeń o Bogu w różnych religiach, a nawet w obrębie tej samej religii. To ciekawe, bo zwykle teiści stosują argument odwrotny. Ze zbieżności poglądów religijnych wyprowadzają wniosek, że teizm jest prawdziwy. Mój Oponent broni tezy przeciwnej. Przekonująca (i to w sposób empiryczny) ma być rozbieżność poglądów. Jahwe nie jest podobny do Ela, a jednak wyznawcy jednego i drugiego Boga w jakiś sposób „wiedzieli”, że to ten sam Bóg, który przejawia się inaczej i nazywa inaczej.
Mark Smith pokazuje, że w chwili wejścia Hebrajczyków do Kanaanu panteon czczonych tam głównych bóstw obejmował, oprócz Ela, również Baala i Aszerę (ich posążki nawet z okresu świątynnego są znajdowane przez archeologów). Sprowadzenie do Kanaanu kultu Jahwe doprowadziło do tego, że bardzo szybko, na wczesnym etapie, Jahwe i El zostali utożsamieni (s. 29–30).
Nie sądzę jednak, by powszechnie występujące przekonanie paradoksalne (Bóg różnie się przejawia, ale to znaczy, że jest ten sam) mogło wystarczyć jako empiryczny dowód na istnienie Boga. Nie sądzę nawet, by powszechna zgoda zawsze wzmacniała bronioną tezę. Istnieją przecież powszechne złudzenia (niekoniecznie religijne, ale np. polityczne). Jeśli zatem Hebrajczycy rozumowali, że Bóg musi być jeden, ponieważ jest albo Jahwem, albo Elem, to nie znaleźli nowej, paradoksalnej metody dowodzenia, że Bóg jest jeden i istnieje, tylko popełniali błąd logiczny.
Bibliografia
Wittgenstein L. (1997), Tractatus logico-philosophicus, przeł. B. Wolniewicz, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Jacek Hołówka
NIEISTOTNOŚĆ NIEISTNIENIA
Słowa kluczowe: atrybuty, Bóg, doznania, odczucia, postanowienia, teizm, werydyczne halucynacje, wiedza
Chciałbym zająć się teizmem. Jest to teoretyczne stanowisko wspierające wiarę religijną. Nie stanowi odrębnego wyznania religijnego, tylko używa filozoficznych, teologicznych i naukowych argumentów, by bronić religii przed zarzutami ateistów, agnostyków, rzeczników wąsko rozumianej naukowej interpretacji świata i religijnych sceptyków. Teizm nie szuka wyznawców ani zwolenników, natomiast pragnie wzmocnić ekumenicznymi argumentami wszelką wiarę w Boga.
Relacja między teizmem i dowolną religią przypomina relację między metaetyką – którą z pewnym powodzeniem uprawiano w połowie poprzedniego wieku – a teoriami etycznymi. Metaetyka miała wspierać wszelką etykę i obiecywała być bezstronna; chciała analizować teorie normatywne z etycznie neutralnego, metodologicznego punktu widzenia. Nie odniosła jednak trwałego sukcesu i chyba nie wymusiła bardziej bezstronnego myślenia w zakresie moralności. Gdy jej badania nie angażowały się po niczyjej stronie, stawała się dość jałowa; gdy zaczynała być ciekawa, szybko okazywało się, że faworyzuje jedne orientacje etyczne kosztem innych. Deontolodzy popierali Kanta, kognitywiści preferowali jakąś wersję utylitaryzmu, emotywiści usprawiedliwiali amoralizm. Można obawiać się (choć nie ma powodu przesądzać z góry, że tak będzie), że podobny los spotka teizm. Nie jest to bowiem czysta filozofia religii traktująca z równą życzliwością postawę wierzących i niewierzących. Teizm angażuje się po stronie religii, w zasadzie dowolnej, choć zwykle chrześcijaństwa. Jest to oczywiście wybór dopuszczalny, ale nie warto argumentować, że jest to wybór bezstronny lub neutralny. Może być jednak ciekawy i chciałbym prześledzić argumenty teistów, odnosząc się do trzech książek: Richarda Swinburne’a Spójność teizmu, Petera Forresta God without the Supernatural. A Defense of Scientific Theism oraz Johna L. Mackiego Cud teizmu. Argumenty za istnieniem i przeciw istnieniu Boga.
Teizm wchodzi w bliskie związki z nauką, religią, teologią i filozofią. Z każdej z tych dziedzin dokonuje jakichś zapożyczeń. Wybiera je odpowiednio do potrzeb pojawiających się podczas budowania argumentów. W zasadzie przyznaje, że nauka szuka prawdy, a religia walczy o uznanie dla wyróżnionych przez siebie postaci i ich perypetii. Uznaje, że nauka opiera się na obserwacjach lub dedukcyjnych dowodach (i odpowiednio ma wersję empiryczną lub dedukcyjną), a religia opiera się na autorytecie i objawieniu, czyli ewentualne wątpliwości na temat sensu tradycyjnych przekazów rozstrzyga przez odwołanie się do opinii interpretatorów Pisma (takich jak np. Ojcowie Kościoła w przypadku religii chrześcijańskiej). Teizm uznaje też, że cnotami naukowca są dociekliwość, sceptycyzm i krytycyzm, natomiast cnotami wyznawcy religijnego są wiara, posłuszeństwo wobec przyjętej doktryny i ufność okazywana wybranym osobom i ich twierdzeniom. Ten zasadniczy obraz wymaga jednak niuansowania. Teizm nie ma jednej, wyraźnej inspiracji, może być pomysłowy i rozwijany na różne sposoby. Może zdecydować, że teologia jest nauką, lub uznać odwrotnie (niektóre uniwersytety mają wydziały teologiczne, inne świadomie wykluczyły teologię spośród przedmiotów uniwersyteckich). Może powiedzieć, że nauka jest zainteresowana tylko poznaniem prawdy, ale może też dodać, że dąży również do wyodrębnienia grupy twierdzeń, które są pewne (np. w dziedzinie prawa łatwiej ustalić, co jest zobowiązaniem przyjętym w sposób wiążący, niż co jest zobowiązaniem przyjętym faktycznie). Może wspierać teologię quasi-dedukcyjną, opartą na dogmatach, albo może faworyzować teologię całkowicie odrzucającą dogmaty (np. św. Tomasz próbował nadać teologii quasi-dedukcyjny charakter, a teologia wyzwolenia nie ma w ogóle ambicji tworzenia dogmatów). Czasem za wiarygodne przyjmuje to, co napisał św. Tomasz:
Nauki świeckie nie muszą uzasadniać zasad wyjściowych, ale na ich podstawie uzasadniają swe wnioski. Podobnie nauka święta nie uzasadnia swych zasad wyjściowych, czyli artykułów wiary. […] Rozprawiając z heretykami, posługuje się cytatami z Pisma Świętego w obronie jakiegoś artykułu wiary odrzucanego przez heretyków. Jeśli natomiast przeciwnik nie wierzy w żadną prawdę objawioną przez Boga, wówczas nie zdadzą się na nic dowody dla uzasadnienia artykułów wiary (Tomasz z Akwinu 1962–1986, I.1.8.).
Czasem akceptuje to, co głosi teologia wyzwolenia, która szuka bezpośredniej inspiracji w dyskusjach politycznych i nie zmierza do stworzenia trwałej, usystematyzowanej teorii. Np. Gustavo Gutiérrez jest zdania, że:
W dużej mierze dzięki wpływowi marksizmu teologiczna myśl, szukając swych własnych źródeł, zaczęła interesować się tym, jakie znaczenie ma kształtowanie tego świata i działanie człowieka w historii. […] W ten sposób rozumiana teologia spełnia niezbędną i trwałą rolę w uwalnianiu od wszelkiego rodzaju religijnej alienacji, która jest często pogłębiona przez samą instytucję kościelną, kiedy ta utrudnia właściwe spojrzenie na Słowo Boże (Gutiérrez 1976, s. 19).
Teizm stara się zatem pogodzić religię z nauką i filozofią, nie korzysta natomiast z jednej, niezmiennej metody. Jest otwarty, tolerancyjny i programowo bezstronny. Stara się nie naruszyć autonomii żadnej z dziedzin, między którymi buduje mosty. Akceptuje naukowy sceptycyzm wobec tezy o istnieniu Boga, bo uznaje, że Bóg, tak jak opisuje go religia, nie był nigdy przedmiotem kontrolowanej intersubiektywnie obserwacji. Wstępnie godzi się z tym, że dla nauki Bóg jest postacią tak enigmatyczną jak yeti, rzekomi przybysze z kosmosu lądujący w UFO lub prehistoryczne organizmy, po których istnieniu nie pozostały żadne materialne ślady. W konsekwencji może zawsze powiedzieć w duchu Poppera, że religie są niefalsyfikowalne, a zatem istnienie Boga to teza nienaukowa. Może też w duchu pozytywizmu stwierdzić, że istnienie Boga jak dotąd nie zostało potwierdzone, zatem aż do odwołania nie może być uznane za prawdę naukową. Jednocześnie teizm nie dopatruje się niekonsekwencji w tym, że naukowcy pracują w swej dziedzinie tak, jakby byli agnostykami,