Triumf ciemności. Eric Giacometti

Triumf ciemności - Eric Giacometti


Скачать книгу
Duchowny podjął niemal błagalnym tonem:

      – W Monachium pozwalałem sobie tylko na jeden grzeszek… Piwo Tannenberg. Fantastyczne. Wiem, że wasz ambasador sprowadza je na przyjęcia. Czy mógłbym liczyć na skrzyneczkę albo dwie?

      Himmler się uśmiechnął.

      – To będzie dla mnie przyjemność, ojcze. Nawet dziesięć. Zajmę się tym osobiście.

      Trzej mężczyźni odeszli korytarzem, zostawiając rozpromienionego olbrzyma w sutannie. Himmler sprawiał wrażenie odprężonego.

      – Gdybym nadal był katolikiem, powiedziałbym, że ten dzielny człowiek to znak Opatrzności. Teraz zostało nam tylko odnaleźć Tristana i mieć nadzieję, że frankiści jeszcze go nie rozstrzelali. Chce pan zatrzymać mojego tłumacza?

      Weistort odruchowo dotknął cienkiej blizny i rzucił okiem na kapitana, który szedł za nimi jak posłuszny pies.

      – Proszę dać mi kilka minut i zerknąć w tym czasie na ołtarz w kaplicy. Muszę z nim pomówić.

      Himmler wzruszył ramionami i skierował się w stronę kaplicy, podczas gdy Weistort przywołał kapitana.

      – Proszę za mną, chcę panu coś pokazać.

      Weszli razem do sali kapitulnej, która kończyła się szerokim balkonem. Weistort szybkim krokiem przemierzył kapitularz, by wyjść na świeże powietrze. Miał teraz przed sobą zbocza góry Montserrat, a w dole przyprawiającą o zawrót głowy przepaść.

      Wszedł na parapet balkonu, tak wąski, że ledwie mieściły się na nim jego buty, i ogarnął panoramę okiem zdobywcy.

      – Proszę do mnie dołączyć, kapitanie.

      Tłumacz wypełnił rozkaz, ale zrobił to wbrew sobie, od dziecka zmagał się bowiem z lękiem wysokości. Nie zamierzał jednak ujawniać tej słabostki przy zwierzchniku. Wdrapał się na parapet i stanął obok Weistorta. Nie śmiał spojrzeć w dół. Już czuł lekki zawrót głowy, ale nie dał tego po sobie poznać.

      Weistort napawał się górskimi pejzażami. Rozpostarł ręce, jakby chciał wyrazić podziw dla tej potęgi.

      – Kocham góry, ich nigdy nie da się oszukać. Czy nie jest to prawdziwe miejsce esesmana? Postawić się ponad ludzkością?

      – Tak… Oberführer, ale ja nie jestem esesmanem.

      Młody oficer czuł, że uginają się pod nim nogi, i ze wszystkich sił starał się nie okazywać słabości. Przepaść pod nim miała prawdopodobnie około trzystu metrów.

      Weistort nadał głosowi łagodne brzmienie:

      – Reichsführer zaproponował mi pańskie usługi, muszę jednak wiedzieć, czy mogę panu zaufać. Rozumie pan?

      – Oczywiście. Z radością będę pracował u pana boku.

      Weistort położył mu rękę na ramieniu.

      – Świetnie… Proszę się odprężyć i nacieszyć tymi widokami. Niech pan podziwia te wspaniałe góry wokół nas. Przyroda to świątynia, którą trzeba chronić.

      – Tak…

      – Cudowne! Góry… Najwspanialszy przykład piękna i harmonii. Jak nasze narodowosocjalistyczne dzieło. Sam Führer wybrał na kwaterę główną Berghof. Miejsce piękne i natchnione. Legenda głosi, że cesarz Fryderyk Barbarossa jest tam pochowany i czeka na przebudzenie.

      Oberführer spuścił oczy, by spojrzeć w przepaść.

      – Miło powiedzieć, że ostatnia rzecz, jaką powinno się widzieć przed śmiercią, to coś pięknego.

      I gwałtownym ruchem zepchnął kapitana w przepaść. Przez ułamek sekundy nieszczęśnik machał rękami jak niezgrabne ptaszysko, a potem z przeraźliwym krzykiem runął w dół wzdłuż urwiska. Jego ciało wiele razy odbiło się od skał niczym szmaciana lalka.

      Weistort zaczekał na ostatnie uderzenie, a potem z zadowoleniem zszedł z balkonu. Po zaledwie kilku minutach dołączył do Himmlera czekającego przed wejściem do kaplicy.

      – A gdzie kapitan?

      – Przydarzył mu się tragiczny upadek. To wielkie nieszczęście, gdy tracimy niemiecką krew.

      – Ale co się stało?

      Twarz Oberführera stwardniała.

      – Nie miałem nic przeciwko niemu, ale nie możemy zostawiać żadnych świadków. Nasze poszukiwania są zbyt ważne.

      – Tak, ale przecież żeby odnaleźć tego Francuza, będzie pan potrzebował tłumacza.

      Weistort potrząsnął głową.

      – No es un problema. Me gusta hablar en espagnol aunque no es un idioma aria13.

      Himmler się uśmiechnął.

      – Zapomniałem o pańskich zdolnościach językowych, drogi Karlu. Osobiście wolałbym, żeby ludzkość mówiła tylko jednym językiem. Po niemiecku.

      6

      Pół roku później

      Więzienie Montjuic

      Barcelona

      Maj 1941

      Wiosna przejmowała panowanie w Barcelonie. Chociaż była tak wczesna, słońce bezlitośnie prażyło miasto. W zrujnowanych uliczkach sąsiadujących z Las Ramblas trudno było znaleźć skrawek cienia. Tak samo trudno jak mieszkańców. Wśród domów w ruinie rozprutych przez pociski, wśród poszarpanych kulami broni maszynowej fasad i gruzu piętrzącego się aż po okna w starym mieście żyło więcej szczurów niż ludzi. A jednak ostatni, którzy ocaleli na tych zgliszczach, choć pogrążeni w rozpaczy, mieli jeszcze marną pociechę. Ale nie w Bogu, który ich porzucił, lecz w cieniu. W złowieszczym cieniu więzienia Montjuic, które dominowało nad Barceloną.

      Wystarczyło, że matka, która nie miała dość mleka dla dziecka, spojrzała na surową bryłę fortecy, a natychmiast dziękowała Bogu, że kona z głodu, ale nie tkwi zamknięta w tych murach śmierci.

      Tam, w górze, w palącym słońcu spragnieni, chłostani przez suchy wiatr od lądu tłoczyli się republikańscy więźniowie, których tysiące zamknięto, by ginęli pod gołym niebem.

      Tam, w górze, na dnie podziemnego lochu, gnili także Irlandczyk, Jaime i Tristan.

      Każdego ranka sędzia Tieros wbijał się mimo upału w czarny garnitur i czekał na autobus u podnóża góry Montjuic. Po tym, jak miasto wpadło w ręce frankistów, wrócił do służby. Powierzono mu wrażliwe akta: miał demaskować zatwardziałych komunistów i fanatycznych anarchistów wśród tysięcy uwięzionych żołnierzy. Od ponad roku przez jego biuro przewinęli się wszyscy zatrzymani, wzywał ich pojedynczo, żeby poddać drobiazgowemu przesłuchaniu. I pod koniec każdego tygodnia widział w dole, pod swoim oknem, że wyrosły nowe wzgórki świeżo przekopanej ziemi, co świadczyło o skuteczności jego pracy.

      Jednak po kilku plutonach egzekucyjnych na tydzień komuniści stawali się rzadkim towarem, a anarchiści całkowicie zniknęli z rynku. Dlatego powierzono mu nowe zadanie.

      Wysiadłszy z autobusu, sędzia Tieros zacierał ręce, zanim przeszedł przez most. Nowa sprawa była fascynująca: tym razem nie chodziło o pogrzebanie wrogów politycznych, ale o wykrycie bandy grabieżców. Kilka miesięcy przed upadkiem Barcelony republikańskie komando zawładnęło klasztorem Montserrat i zagarnęło jego bogactwa. Ale ich świętokradztwo nie skończyło się na tym – zanim uciekli, ośmielili się podnieść rękę na jednego z duchownych. Przybili go do krzyża. Biedak nie przeżył


Скачать книгу

<p>13</p>

To nie problem. Lubię mówić po hiszpańsku, chociaż nie jest to język aryjski.