Dziewczyna bez makijażu. Zuzanna Arczyńska

Dziewczyna bez makijażu - Zuzanna Arczyńska


Скачать книгу
w ręce dziewczyny się skończył i z nerwów chciwie sięgnęła po kolejnego. Matka najpierw przypatrywała się jej bez słowa, a potem już nawet nie patrzyła na najstarszą córkę, która kontynuowała:

      – Zabierzesz najpotrzebniejsze rzeczy. Wiadomo… Dokumenty i takie tam. Dziewczynki wezmą zeszyty i książki do szkoły. A on, gdy się obudzi w pustym i zimnym mieszkaniu, to będzie miał do końca życia nauczkę.

      Kobieta wciąż milczała. Zgasiła papierosa, też wyjęła sobie drugiego i nastawiła wodę na herbatę. Z fajką w ustach wróciła do krojenia. Łzy już nie popłynęły. Uśmiechnęła się.

      – Ty jednak jesteś dobre dziecko. – Zgarnęła cebulę na patelnię, umyła ręce i znowu usiadła na stołku.

      Z radia popłynęły słowa Ciechowskiego:

      …już tylko moja bądź

      Angeliko, Angeliko, Angeliko…

      anioły – uwięzione

      nie widzą wokół krat

      anioły – kiedy zranić je

      nie czują nawet swoich ran

      aniołom skrzydła płoną

      a one ciągle jeszcze lecieć chcą

      i w zakochaniu swym

      spadają w niebo

      aż na dno 1

      2

      Alosza był trochę zły na ojca. Doskonale rozumiał, że jego gniew absolutnie nie ma sensu, bo w niektórych dziedzinach życia stary niewiele mógł, ale co z tego? Sprawa wyglądała beznadziejnie, a bezpieczeństwo mimo wszystko było najważniejsze. Każdy, kto zadarł z władzą, kończył jak Anna Politkowska – jako prezent urodzinowy od zabójców dla cara Wołodii, który nazwisko powinien sobie zmienić na Stalin, bo z dnia na dzień przypomina go coraz bardziej.

      Ojciec Aloszy od dawna wiedział, na co się zanosi, dlatego dzieci wysłał za granicę, a teraz próbował je ukryć, by nie dostały z jedzeniem czy z herbatą czegoś radioaktywnego, jak izotop polonu podany Litwinience. Nie chciał też, by zostały wykorzystane do zmuszenia go do powrotu i oddania się w ręce kata i oprawcy, który zagarnąłby majątek dla siebie i zamknął go do czasu, gdy dojdzie do tak zwanego samobójstwa w więziennej celi.

      Któregoś pięknego i mroźnego dnia tuż po Nowym Roku pod uczelnią Aloszy pojawił się człowiek papy. Miał od niego pismo uwierzytelnione tak, jak się umówili. Czekał cierpliwie, aż chłopak się spakuje i po prostu wyjedzie z nim w nieznane. Jedyne, co udało się wytargować z ochroniarzem, to zabranie aktualnej kochanki, która bez słowa skargi porzuciła uczelnię, spakowała masę ciuchów i butów do walizek, toreb oraz kartonów, przez telefon poinformowała lakonicznie rodziców, że jedzie z narzeczonym w podróż dookoła świata i zadzwoni tylko od czasu do czasu, bo będzie bardzo zajęta.

      Kate była słodka, miła i cudowna w łóżku. Do tego nie pozowała na gwiazdę i potrafiła nie rzucać się w oczy. Wierzyła, że Alosza wynagrodzi jej sowicie porzucenie studiów. Miała nadzieję, że po prostu się pobiorą. To, czego wtedy nie wiedziała, to fakt, że ojciec zlikwidował stare rachunki dzieci, a ich gotówką dysponowali teraz doskonale opłacani ochroniarze. Nie spodobało się to ani chłopakowi, ani jego pannie. Był to zabieg czasowy, ale denerwujący tak samo, jak skąpe informacje, które uzyskali. Kiedy para zasnęła w aucie, kierowca odpoczywał od pytań, na które jeszcze nie mógł udzielić odpowiedzi. W końcu młodzi obudzili się po długiej podróży przez kanał La Manche i kawał Europy na kompletnym zadupiu, gdzieś w Polsce. Wtedy okazało się, że nie są w wymarzonej Andaluzji, gdzie mogłaby zabrać ich wyśniona hiszpańska karawana Doorsów. Dom tylko częściowo spełniał ich oczekiwania. Nie było ani sauny, ani basenu, więc chłopak trochę kręcił nosem z tego powodu.

      Tak się złożyło, że papa nie wiedział o tym, iż syn ma od pewnego czasu stałą dziewczynę. Uznałby, że to coś ważnego, gdyby jego pierworodny choć o niej napomknął, gdy od czasu do czasu rozmawiali przez satelitarne szyfrowane połączenie. To, o czym nie wiedział Topolow, nie istniało. Właśnie dlatego plan papy nie uwzględniał angielskiej panny, za to zakładał żonę z polskim nazwiskiem i rozwój biznesu blisko niemieckiej, jedynie teoretycznej granicy.

      Kate się wściekła i Alosza w Polsce po raz pierwszy miał okazję zobaczyć, jak próbuje czymś rzucać. Niestety minimalizm nowego domu kompletnie jej tego nie ułatwiał. W końcu przestała tupać, kląć i wrzeszczeć i dała sobie powiedzieć, że żona ma tu co prawda zamieszkać, być może nawet rządzić, jak to gospodyni, ale górne piętro lub duża jasna sypialnia z łazienką na strychu z romantycznymi skosami i balkonem obrośniętym bluszczem, który teraz wyglądał jak suche patyki, jest do ich wyłącznej dyspozycji. Aloszy żona potrzebna jest wyłącznie na papierze. Jakoś ją to przekonało, choć nie było łatwo i nie obyło się bez obietnicy nowych złotych kolczyków słusznej wagi z niewielkimi rubinami, gdy tylko jej kochanek odzyska dostęp do gotówki. Przez kilka chwil odgrażała się, że gdyby wiedziała, iż chłopak ma się żenić, zostałaby w Anglii, ale żadne z nich nie traktowało tych słów poważnie.

      To mogło się udać. Kobieta przełknęła gorzki fakt, że będzie tą drugą, bo w realnym życiu miała pozostać jedyną. Nikt wtedy nie wiedział jeszcze, że znalezienie papierowej żony będzie takie trudne. Nie chodziło o to, że w Polsce brakuje chciwych kobiet. Tych jest na pęczki. Niestety Topolow miał wymagania. Panna miała być bezdzietna i ładna. Inna sprawa, że intercyza zniechęcała, a fakt, że związek należy utrzymać przez pięć lat, dla większości był nie do przyjęcia. Trafiali na różne kobiety. Przeważnie zakompleksione panie w średnim wieku, które szukały miłości na portalach randkowych. Bywały i takie, na których widok obaj, Alosza i Arek, wybuchali niepohamowanym śmiechem: panny w wieku przedemerytalnym, rozwódki zrobione na Dolly Parton czy niepełnoletnie lolitki, które chciały uciec z domu, więc udawały dorosłe.

      W końcu ochroniarz świadomy tego, że czas nagli, postanowił poszukać tam, gdzie Alosza nie chciał najbardziej: pod szkołami. Małolaty ich przerażały. Bez względu na to, skąd pochodziły, były nieobliczalne. Arek dla kamuflażu zapuścił wąsy i brodę. Nie chciał być później rozpoznawalny dla bandy nastolatek. Początkowo spotykały ich głównie wybuchy śmiechu i pukanie się w czoło, aż w końcu zadziałało. Pieniądze uruchomiły czyjąś wyobraźnię.

      Dziewczyna, która wróciła, żeby pogadać, była przestraszona. Nosiła kurtkę, przez którą z pewnością mocno wiało, i miała buty z płótna zupełnie nieodpowiednie na taki ziąb. Była biedna. Arek dostrzegł to na pierwszy rzut oka. Jej plecak miał łatę na dnie i wielokrotnie doszywane szelki. To dlatego wróciła. Mimo wszystko twardo pertraktowała warunki, grzejąc zmarznięte dłonie o szklankę kawy. Mówiła wprost. Żądała i tłumaczyła, dlaczego to ważne. Negocjując przeprowadzkę matki i trzech sióstr, ich utrzymanie i warunki mieszkaniowe, wzbudziła tyle szacunku, że gdy już się rozeszli, Arek tylko kiwał głową. Aloszy spodobała się nieugięta mała lwica walcząca o tych, których kocha. Imponowała mu siłą charakteru. Być może byłaby gotowa oddać samą siebie, żeby jej matka dostała pensję, prowadząc dom, żeby dzieci były porządnie ubrane i żeby miały pokój większy niż dotychczas. Czego lwiątko chciało dla siebie? Żeby mąż lub jego ochroniarz obronił je przed gniewem i atakami wiecznie pijanego ojca. Tu żądała gwarancji i nie było miejsca na negocjacje. Chciała także kasy na studia. Nic więcej. Kiedy usłyszała obietnicę, podała im obu zmarznięte palce i umówiła się na wyjazd po przedślubne zakupy. Oczywiście z Arkiem, nie z Aloszą.

      3

      Szef


Скачать книгу

<p>1</p>

Utwór Moja Angelika Grzegorza Ciechowskiego (słowa i muzyka) w wykonaniu Republiki; fragment ścieżki dźwiękowej do filmu pod tym samym tytułem w reżyserii Stanisława Kuźnika.