Dziewczyna bez makijażu. Zuzanna Arczyńska

Dziewczyna bez makijażu - Zuzanna Arczyńska


Скачать книгу
do kostek, osranymi gaciami i w jednym bucie. Jego głowa opadła do tyłu i oparła się o wysoko zawieszoną spłuczkę. Usta miał otwarte. Spał w najlepsze we własnym smrodzie. Arek postanowił wykorzystać zastany obrazek do tego, by jeszcze bardziej sponiewierać gnoja. Najpierw uwiecznił delikwenta na krótkim filmiku, który miał wyjaśnić Topolowowi zachowanie przyszłej synowej. Potem trzasnął gościa w gębę na odlew i dopiero zapytał:

      – Karol Suszyński?

      Pijak czknął i otworzył oczy, nie próbując nawet wyprostować głowy.

      – Kto pyta? – wycharczał i zamlaskał, by pozbyć się nieznośnej suchości w ustach. Niestety ślina nie chciała napłynąć.

      – Bies. Arkadiusz Bies. – Wycelował broń w głowę Suszyńskiego. – Jak dla ciebie sam diabeł, cieciu. Teraz słuchaj! Przysyła mnie pan Topolow. Twoja córka wychodzi za mąż za jego syna. Na pewno słyszałeś, co on robi z takimi kanaliami jak ty, co? Nie masz już rodziny. Teraz to rodzina pana Topolowa i zostaje pod jego ochroną. Wiesz, co to znaczy ochrona Topolowa?

      Facet miał coraz większe oczy.

      – To znaczy, że one są nietykalne dla ciebie, gnoju, albo ołów w łeb. To by było łagodne rozwiązanie. Twoja córka jest u nas jak cariewna. Ponimajesz?2 Masz się stawić na jej ślubie w sobotę o trzynastej. Trzeźwy, czysty, pachnący. Garnitur kurier przywiezie w sobotę rano i niech ci do głowy nie przyjdzie go sprzedać lub nie dotrzeć na miejsce. Nawal, a twój własny demon cię dorwie. Rozszarpię cię na strzępy z przyjemnością. I pamiętaj, że my wiemy wszystko i możemy więcej, niż myślisz. Odezwij się nie tak, jak trzeba, to będzie ostatni dzień twojego życiorysu, glisto. A teraz przytaknij, jeśli zapamiętałeś. Jeżeli nie, chętnie ci coś uszkodzę, by wyrównać straty, jakie poniosła przez ciebie, szkodniku, rodzina pana Topolowa.

      Suszyński wolno przytaknął, a Arek walnął go w pysk tak, że gość spadł z kibla. Ochroniarz szybko wyszedł z cuchnącego miejsca, czując obrzydzenie do zapitej kanalii. Marzył o kąpieli, by pozbyć się uczucia wszechogarniającego, ohydnego smrodu. Gdy zbiegał ze schodów, analizował, jakich synonimów własnego nazwiska może jeszcze użyć.

      6

      Alosza, który początkowo miał pokazać im dom, ostatecznie zostawił pięć kobiet, dwie dorosłe, dwie małe i niemal nastolatkę na pierwszym piętrze, mówiąc po angielsku, że tu będą mieszkać. Wycofał się w popłochu do apartamentu na strychu, każąc im się rozgościć. Kilka minut stały w holu, nim włączyły światło i przeszły po piętrze. Starsze pilnowały, by dzieci się nie rozbiegły, na co te, wystraszone i przejęte, wcale nie miały ochoty, trzymając się maminej spódnicy. W końcu z ciekawości pootwierały drzwi do poszczególnych pomieszczeń. Pozostawione same czuły onieśmielenie dopóty, dopóki nie pojawił się Arek, który wrócił szybciej, niż przypuszczał, i natychmiast zaproponował podział pokojów. Myśląc o poprzednim mieszkaniu rodziny, największe pomieszczenie z wyjściem na balkon biegnący niemal jak taras dookoła piętra przydzielił trzem dziewczynkom. Wewnątrz brakowało jeszcze mebli. Tylko część udało się poskręcać i przygotować, ale metraż był imponujący.

      Następnie mężczyzna pokazał im przylegającą dużą łazienkę z kremową armaturą, ciemnoczerwoną podłogą, głęboką, wygodną wanną, bidetem i prysznicem z deszczownicą. Tego dzieci jeszcze nigdy nie widziały. W ich domu mama na podłodze w pokoju stawiała różową plastikową miskę, która służyła za wanienkę od czasów, gdy na świat przyszła Angelika. Po kolei czajnikiem przynosiły sobie ciepłą wodę, mieszały z zimną i myły się migiem, nim ostygła. W ubikacji było bardzo zimno, bo nie dało się jej opalać, a łazienki po prostu nie było. Wanna to luksus, którego maluchy nie umiały sobie wyobrazić.

      Arek bez wahania zaproponował wybór pokojów dla Angeliki i Kariny. Z obu można było wejść do dzieci poprzez puste jeszcze garderoby wypełnione jedynie relingami z wieszakami i półkami. Te pomieszczenia były już z dużą starannością urządzone. Meble stały na swoich miejscach. Lawendowy pokój Kariny oczarował ją od momentu otwarcia drzwi. Kobieta weszła nieśmiało, rozejrzała się i uśmiech zagościł na jej twarzy. Pakt z diabłem, jak widziała do tej pory umowę Angeliki, okazał się mieć słodki smak luksusu. Córka weszła do swojej sypialni bez cienia zastanowienia. Rzuciła połatany plecak obok biurka i spojrzała na stojący na nim laptop. Natychmiast wróciła do pokoju dzieci, by upajać się ich radością. Jej siostry próbowały nie szaleć ze szczęścia, a matka zapobiegliwie starała się utrzymać je w ryzach, bo gdyby mogły, mimo zimna bawiłyby się po ciemku na balkonie.

      Karina miała kłopot, by zapędzić do jedzenia trzy córki, które były przejęte posiadaniem ogromnego pokoju tak bardzo, że nawet brak łóżek im nie przeszkadzał. Wcale nie chciały go opuszczać. Dopiero wizja frytek z ketchupem okazała się nie do pokonania, bo gdy tylko usłyszały, że być może będą frytki, zbiegły po schodach jedna przez drugą.

      Wspólna kolacja nie była szczytem marzeń nikogo, ale w jakiś sposób należało nawiązać chociaż przyjazne stosunki. Arek zamówił jedzenie w restauracji. Był realistą. Nie spodziewał się, że Karina po prostu wejdzie do domu i zawładnie kuchnią. Do tej pory z Aloszą i Kate jedli dania kupione w knajpach, więc jeden taki posiłek więcej nie mógł nikomu zaszkodzić, a dla dzieci okazał się niezwykle przyjemną odmianą. Zamawiając kolację, ochroniarz nie spodziewał się, że zwykłe frytki, skrzydełka czy pizza mogą wzbudzić tyle entuzjazmu.

      Dopiero gdy nowi domownicy byli już w komplecie na dole, Alosza zszedł z Kate, która wystroiła się, jakby wybierali się do ekskluzywnej restauracji, a nie schodzili na parter do salonu.

      Angelika dyskretnie rozmawiała z Arkiem, a właściwie próbowała z niego wyciągnąć szczegóły wizyty u jej ojca.

      Brak wspólnego języka uderzał w każdego z osobna. Alosza przedstawił się Karinie po angielsku, bo przy poprzednim spotkaniu nie przyszło mu to do głowy. Teraz ona, nie wiedząc, co przyszły zięć do niej mówi, odezwała się resztkami rosyjskiego, który pamiętała jeszcze ze szkoły. Jego zaskoczenie i radość odmalowały się na twarzy wyjątkowo wyraźnie. Był zachwycony. Ucałował obie dłonie kobiety i zaczął tytułować ją mateczką. Oczywiście niewiele z tego rozumiała. Karina łamanym rosyjskim przedstawiła swoje młodsze dzieci. Marta, Nadia i Halinka ukłoniły się grzecznie. One również niewiele rozumiały w obcych językach. Tylko Angelika jako tako radziła sobie z komunikacją. Było jej to potrzebne. Przecież w urzędzie nie mogło się okazać, że nie rozumie swojego męża. Potem nastąpił ten niezwykle niezręczny moment, gdy należało rodzinie przedstawić Kate, która zaczynała się czuć jak piąte koło u wozu, a jej wyjątkowy strój aż kłuł w oczy na tle skromnych dresów, w których wystąpiła większość uczestników kolacji. Kobiecie wciąż jeszcze zdarzało się naciskać na Aloszę i próbować wyrwać go z okowów ojcowskiego planu. Niestety jej czar nie zdołał zmusić go do zagrania na niekorzyść bezpieczeństwa własnej rodziny. Musiała pogodzić się z tym, że jest tylko elementem na wielkiej planszy puzzli należącej do Topolowów.

      Suszyńskie powitały ją wyjątkowo radośnie. Nie spodziewała się tego, a one nie zwracały uwagi na jej dystans i chłód. Uściskały Kate serdecznie i sprawiły, że się odrobinę pogubiła. Oczekiwała jawnej niechęci, może nawet nienawiści, a zyskała kilka szczerych uśmiechów i uścisków. Karina pochwaliła jej urodę, a Angelika natychmiast jej to przetłumaczyła, wprawiając kobietę w lepszy nastrój. Potem potencjalna rywalka poprosiła ją o pomoc, gdyż musiała jak najwięcej wiedzieć o Aloszy, a miała na to niewiele czasu. Co prawda Topolow zapłacił, ile trzeba, żeby jego syn nie musiał tłuc się do ambasady, a także zlecił wcześniej przygotowanie i przetłumaczenie dokumentów,


Скачать книгу

<p>2</p>

Twoja córka jest u nas jak księżniczka. Rozumiesz?