Dziewczyna bez makijażu. Zuzanna Arczyńska

Dziewczyna bez makijażu - Zuzanna Arczyńska


Скачать книгу
Postanowił rozmawiać z nimi po angielsku, by pomóc im w nauce języka. Małe były zachwycone. Po kolacji pokazały Aloszy, że obszerny pokój, który dzielą we trzy, ma własną łazienkę, a przesuwane drzwi chowają ogromną garderobę, która rozmiarem nie różni się od pokoju w starym mieszkaniu. Przez tę garderobę można przejść prosto do pokojów mamy lub Angeliki. On o tym wiedział, ale frajda, którą miały z pokazywania mu tego, sprawiła mu radość. Zakamarki nowego domu były przez dziewczynki stale odkrywane. Jeszcze nie przyszły zamówione dla nich łóżka, ale jeden na drugim złożono w kącie materace i pościel. Ich mama i Arek rozcinali foliowe zabezpieczenia i układali tak, jak dzieci chciały spać tej nocy, wszystkie razem pod wielkim oknem. Trzy zsunięte materace dawały ogromne pole dla wyobraźni. Zaczęło się od fikołków w przód i tył. Niezwykle trudno było rozbrykane maluchy posłać do spania.

      Matka napuściła wody do ogromnej wanny i kazała dziewczynkom się wykąpać. W tym czasie zeszła na dół, by ogarnąć po kolacji. Gdy Marta zobaczyła pianę w wannie i powiedziała o tym małym, podniósł się taki rwetes, że aż najstarsza z sióstr przybiegła, by sprawdzić, o co chodzi. Nadia i Halinka szybko odkryły, że gdy woda robi się chłodna, po prostu trzeba dopuścić ciepłej. Zajęta sprzątaniem po kolacji Karina nie wiedziała, jakie dzikie harce wyprawiają w łazience jej pociechy. Nadia nurkowała. Marta postanowiła wypróbować deszczownicę i znalazła pod prysznicem radio, które wypełniło pomieszczenie muzyką. Halinka chlapała jak dzikus, ucząc się pływać. Odrobinę płakała, gdy mydło dostało się jej do oczu. Po półgodzinnym szaleństwie Angelika wypędziła całą trójkę z łazienki i starła z podłogi rozchlapaną wodę z pianą.

      Kiedy godzinę później Karina zamknęła w końcu drzwi ich pokoju, była tak radosna, że aż przeraziła się, bo jak nigdy pozwoliła sobie czuć tyle euforii na raz. Arek stał oparty o ścianę tuż obok. Miał dziwne uczucie, że po raz pierwszy od dawna mógłby stać się częścią jakiejś rodziny. Oboje mieli tyle mieszanych uczuć. Poprowadził ją przodem, otworzył drzwi i życzył jej dobrej nocy, a potem zszedł na dół. Tam zastał Aloszę i Angelikę siedzących naprzeciw siebie. On popijał burbon. Jej szklanka stała obok nietknięta. Mieli przed sobą stos kartek, otwarty laptop i robili notatki. Ustalali wspólną wersję wydarzeń, na wypadek gdyby ktoś pytał, jak i gdzie się poznali, co lubią i tak dalej. Mieli koszmarne problemy z komunikacją. Internetowy translator był w ciągłym użyciu. Szkolny angielski dziewczyny okazał się niewystarczający.

      Angelika wstydziła się braku znajomości miliarda słówek i swojej angielskiej gramatyki. Brakowało jej pewności siebie. Z Kate jakoś poszło, bo przygotowała się do tej rozmowy. Teraz czuła się zielona. Ustalili niewiele. Tak naprawdę oboje lubili dwie aktywności: pływanie i bieganie.

      – Z nieba nam spadłeś! Chodź i przydaj się, proszę. Nic nie kumam z tego, co on do mnie mówi. I ten akcent… Masakra jakaś. Oksford czy co?

      – Oksford jak nic. Angelika, chętnie bym pomógł, ale musicie się komunikować chociaż w podstawowym zakresie. – Migał się, chcąc po prostu zwiać i pobyć trochę sam, by przemyśleć swoje uczucia i skonfrontować je z obowiązkami.

      – Przecież się staramy. Arek, plis. Wypij to coś, co on mi nalał. – Pokazała ręką na szklankę. – Nie ruszałam. Słowo. Nie tykam alkoholu.

      – Żadnego? – zdziwił się, przypomniawszy sobie, że gdy był w jej wieku, próbował już tego czy owego.

      – Gdybyś miał takiego starego jak ja, też byś nie pił – wyjaśniła szybko.

      – A jeśli miałem? – Odbił piłeczkę.

      – Aaa, to sorry. Miałeś?

      Arek wzruszył ramionami.

      – Do rzeczy – zdecydowała dziewczyna. – Wiemy, że lubimy pływanie i bieganie. Poznaliśmy się w sieci i zakochaliśmy się online.

      – Co dalej? – Ochroniarz usiadł obok Aloszy i sięgnął po przeznaczoną dla Angeliki szklankę.

      – Tak sobie myślę, że nikt nie będzie pytał, kto z nas śpi po prawej, a kto po lewej stronie łóżka, co? – Wstała i zniknęła w kuchni, próbując ukryć zawstydzenie. Po chwili wróciła, niosąc karton brzoskwiniowej maślanki i szklankę.

      Alosza uśmiechnął się od ucha do ucha, ale nie odzywał się ani słowem.

      – Nie wiem. Topolow przysłał zestaw pytań, żebyście się przygotowali. On ma wejścia i wiedzę, a ty nie powinnaś się rumienić, gdy ktoś spyta o osobiste kwestie – zauważył.

      – Odczep się. Jakoś nie umiem na to nic poradzić. Nie mogę wyjść za mąż z miłości i bzykać się dopiero po ślubie?

      – Słodkie. – Arek pokiwał głową. – Teoretycznie możesz, tylko pomyśl, kto w to w dzisiejszych czasach uwierzy. – Uśmiechnął się szeroko, a ona znowu się zarumieniła. Szybko przetłumaczył na angielski ten fragment rozmowy.

      Alosza zasłonił się szklanką z burbonem, by ukryć błądzący po twarzy uśmieszek. Nie ciągnęło go do młodziutkiej przyszłej żony ani trochę. On mógłby być jej starszym bratem i tak chciał ją traktować: jedną z czterech, tę najstarszą siostrę. Na górze czekała wyborna kochanka. Wystarczyło tylko wziąć szampana z lodówki, by przegonić foch. Teraz jednak Alosza musiał się skupić. Poznawanie smarkuli mogło być nawet ciekawe. Pytała, on odpowiadał, potem zamieniali się rolami. W sumie uznała, że to głupie, bo formularze pochodziły ze Stanów lub Kanady, ale skoro trzeba się przygotować, to postanowiła zrobić to solidnie. Oni wywiązali się już z części umowy. Dzieci zostały ubrane, nakarmione i bezpiecznie spały w swoim pokoju. Teraz przyszła jej kolej, by się trochę przyłożyć.

      Angelika położyła się późno, ale i tak nie mogła zasnąć. Naszykowała ciuchy na następny dzień, jak zawsze czarno-biały zestaw, ale tym razem w najlepszym gatunku. Powtórzyła historię, spakowała plecak i pomyślała, że rano pójdzie pobiegać. Zdąży, skoro do szkoły ma ją zawieźć Arek. Nie mogła zasnąć. Przekładała się z boku na bok. Czuła zmęczenie, ale i dziwny niepokój. Męczyła się. W końcu odkryła przyczynę: pierwszy raz w życiu była sama nocą w pokoju. Zawsze obok i nad nią spały trzy siostry oraz mama, choć ta czasem wolała kłaść się na podłodze, gdy bolały ją plecy. Dziewczyna wiedziała już, że w takiej ciszy nie zaśnie. Musiała słyszeć oddech, gadanie przez sen, jakieś dźwięki domu, cokolwiek.

      Zniecierpliwiona bezsennością zgarnęła kołdrę i stary, nakręcany budzik, który zabrały z mamą, odchodząc z domu. Poszła do pokoju dziewczynek. Światło księżyca oświetlało ich kontury. Wszystkie trzy posapywały wtulone w siebie, a po ich prawej stronie spała mama. Dziewczyna uśmiechnęła się i zajęła miejsce po lewej. Wiedziała, co mamę tu przygnało. Rozumiała ją aż za dobrze.

      7

      Rano w prawdziwie termoaktywnych dresach i nowych butach Angelika poszła pobiegać. Cicho i lekko zeszła ze schodów. Niestety wyjście z domu nie było proste. Nie miała pojęcia, jak wydostać się na zewnątrz. Bała się, że próby otwarcia drzwi lub wpisanie nieprawidłowego kodu sprawią, że alarm postawi na nogi wszystkich domowników. Wkurzona już miała wracać do pokoju, gdy na schodach zobaczyła Aloszę w sportowym stroju.

      – Show me code, please3 – powiedziała cicho.

      Wybierał kolejne cyfry na klawiaturze, mówiąc przy tym głośno:

      – A, L, O, SZ, A. – Wystukał dwa, cztery, pięć, osiem i znów dwa.

      Do głowy by jej nie przyszło, że odpowiednik „sz” to jedna litera.

      – Nu,


Скачать книгу

<p>3</p>

Pokaż mi kod, proszę.