Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem. John Kim
uważamy, że coś dajemy, gdy tak naprawdę bierzemy. Na przykład jeśli w restauracji popisujemy się gestem i oświadczamy wszystkim przy stole: „Ja płacę”, to jest to całkiem co innego niż dyskretne uregulowanie rachunku, żeby nikt tego nie zauważył. Zapewne sądzisz, że coś dałeś, a w rzeczywistości to ty brałeś od innych.
A gdybyś tak przestawił się z biorcy na dawcę? Jak by to wyglądało u ciebie w pracy? W relacjach międzyludzkich? Z partnerką? Gdybyś tak słowa, działania, postawę i energię skierował na innych, nie na siebie?
Jeśli nie musisz niczego udowadniać, jesteś uczniem w szkole życia i przestawiłeś się na dawcę, to nie musisz sprzedawać swojego ferrari.
# 6
Zagłodź swoje ego
Wracając do przygody, jaką było prowadzenie klubu, oto jedna z moich ulubionych anegdot. Jak wspomniałem, obracałem się wtedy w towarzystwie celebrytów. Pewnego wieczoru poznałem rapera (nie podam jego nazwiska, bo nie chcę plotkować i wyjść na gówniarza). Nie wolno było się do niego odezwać – dosłownie! Trzeba było przejść przez sito „jego ludzi”. Nie wiedziałem o tym, więc podszedłem i spytałem, czego się napije i czy chce dostać salę dla VIP-ów. A on stał bez ruchu, gapił się przed siebie i kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Wiedział, że stoję obok i zadaję mu pytanie, ale potraktował mnie jak powietrze. Bo nie daj Boże, jeszcze ktoś zobaczy, że rozmawia z szarym człowiekiem! Pamiętam, że poczułem się głupio. Mały. Lubiłem jego muzykę, ale ta arogancja tak mnie do niego zraziła, że potem nie potrafiłem już słuchać jego nagrań.
Z drugiej strony trafił mi się inny celebryta, aktor. Nazywa się Matt Damon. Klub był zamknięty, więc przez dobre trzy godziny siedział ze mną i moim promotorem w sali dla VIP-ów (klasycznej przyczepie kempingowej Airstream). Pamiętam, że traktował nas, jakbyśmy byli kumplami z klasy. Zero arogancji. A kiedy wrócił nazajutrz wieczorem, był dokładnie taki sam.
Dzielę się tym wspomnieniem, bo wprawdzie oni obaj odnieśli w życiu sukces, ale rapera nie postrzegałem jako mężczyzny. Uznałem go za tchórza, który kryje się za całym tym szumem medialnym. Kierował się swoim ego, a nie odruchami serca. Tymczasem Matt Damon wie przecież, że jest sławny. I nie wątpię, że na okrągło styka się z ludźmi, którzy czegoś od niego chcą. Jednak nie odgrywał swojego wizerunku. Przeciwnie, pokazał swoje prawdziwe ja. On był tam z, a nie ponad nami. Odważył się praktykować skromność.
1. Wyrzuć tablicę wyników.
Nie przywiązuj się do rezultatów, tylko skupiaj się na samej czynności. Stawiając wszystkie sztony na to, co mamy osiągnąć, kładziemy na szali swoje ego. A to dlatego, że swoją wartość (ego) oceniamy według naszych zdolności. Jeśli nie osiągniemy wytyczonego celu – nie uda nam się podpisać kontraktu, wywalczyć podwyżki, zdobyć dziewczyny, wygrać wyścigu – to uważamy się za gorszych, za nieudaczników. Bronimy nasze ego, starając się za wszelką cenę zapunktować, czasami zmuszając się do odejścia od prawdy, wyrzeczenia się naszych wartości, robienia czegoś wbrew sobie. Ale kiedy przestajemy gapić się na tablicę wyników, kończymy z dokarmianiem naszego ego. Kończymy z biciem piany. Nieważne, czy porównujemy się z innymi, czy sami ze sobą, już sam proces porównywania odrywa nas od poszukiwania w naszej podróży nektaru – zamiast tego staramy się coś udowodnić. Wyrzuć tablicę wyników, a pokonasz swoje ego.
2. Zniszcz swój wehikuł czasu.
Ego nie objawia się tu i teraz. Jeśli żyjemy teraźniejszością, nie ma ego. Istnieje tylko prawda. To, co jest. A nie to, co będzie albo może być; nie to, co było albo mogłoby być. Teraz istnieje wyłącznie to co słuszne. Aby zniszczyć swój wehikuł czasu, żyj świadomie. Oderwij się od swoich myśli. Skończ z wycieczkami w przyszłość i z rozpamiętywaniem przeszłości, z całym tym szajsem, na który nie masz wpływu. Użyj rozsądku, by postawić sobie szlaban. Oddychaj. Żyj w teraźniejszości.
3. Przedkładaj cel nad zamiłowania.
Zamiłowania nie są niczym złym. Dają nam kopa. Tyle że zarazem mogą napędzać nasze ego. Natomiast przedkładając cel nad pasje, poskramiamy ego. Kneblujemy je, wybierając w życiu coś większego od nas. Jeżeli uznasz swój cel za nadrzędne dobro, przestaniesz przejmować się swoimi problemami i lękami i skupisz się na tym, czego możesz dokonać. Zawsze stawiaj cel ponad to, czym się pasjonujesz, a twoje ego dostosuje się do sytuacji. Chodzi nie tylko o cel w pracy, lecz także o cele w sprawowanej przez ciebie roli ojca, brata, męża i przyjaciela.
Napisałem, że Matt Damon „praktykował”, ponieważ skromności nie włącza się za naciśnięciem guzika. Wymaga to codziennych ćwiczeń. Musisz pokonać tę napuszoną, egzaltowaną wizję samego siebie, którą narzuca ci ego. Ego sączy się powoli, jest jedną z największych przeszkód na drodze do stania się lepszym mężczyzną. Stopniowo nadmuchuje cię niczym balon. Dochodzi do tego, kiedy poderwiesz dziewczynę. Dostaniesz podwyżkę. Kupisz samochód. Awansujesz na stanowisko kierownicze. Kiedy zdobędziesz władzę, dorwiesz się do mikrofonu, staniesz na scenie, dostaniesz drugą szansę. Ale ten balon ego jest napełniony strachem. Strachem, że nikt cię nie polubi. Nie zrozumie. Nie zauważy.
Praktykowanie skromności wymaga przekłucia balonu strachu i zagłodzenia swojego ego.
Praktykując skromność, wierzysz w to, że nic ci się od świata nie należy. Nie masz postawy roszczeniowej – i nie masz strachu. Jesteście tylko ty i świat, zespoleni w idealnej harmonii. Im dłużej trwasz w tym stanie, tym bardziej jesteś obecny w teraźniejszości, zdobywasz tym większą pewność siebie, a ego rzadziej zakłóca twoje poczucie tożsamości.
Praktykując skromność, przyznajesz, że są rzeczy, których nie wiesz. Jesteś uczniem. Tylko w ten sposób możesz zdobywać wiedzę i dorastać. A gdy już uznasz, że wiesz, wtedy przestajesz się uczyć. Bo jesteś kompletny. W pełni ukształtowany. Tymczasem prawdziwy mężczyzna nigdy nie jest uformowany do końca. On wciąż poszukuje, dojrzewa. Zawsze uczy się świata i spotykanych ludzi, a nie można być uczniem, nie praktykując skromności.
Tym, co łączy wszystkich wielkich przywódców, jest skromność. To ona sprawia, że jesteśmy otwarci. Pozwala nam zrozumieć własne czyny, daje nam świadomość i czas na refleksję. Jest książką życzeń i zażaleń, która strąca nas z piedestału. Dzięki niej możemy budować jedność, która z czasem wytwarza zaufanie. Zaufanie zaś pozwala nam czuć się bezpiecznie. Tworzy się spójność, a wtedy możemy przewodzić w grupie, w związku, małżeństwie, towarzystwie czy w szkole, a nawet zmieniać i poprowadzić naród ku lepszej przyszłości.
Postawą egocentryczną, egoizmem czy przeświadczeniem o własnej wyjątkowości zamykamy się. Betonujemy. Nie ma miejsca na dyskusję. Jest tylko wskazywanie winnych. Patrzymy na świat z góry. Nie ma tu miejsca na pojmowanie własnych czynów, świadomość nie działa. Nie ma wtedy miejsca na książkę życzeń i zażaleń. Bez niej zaś nie ma mowy o jedności i zaufaniu. Ludzie nie czują się bezpieczni. Rozwój nie istnieje.
Każdy z nas ma ego. Poskramianie go nie jest łatwe, bo kłóci się z naszą naturą. Wymaga pogodzenia się z tym, że nie jesteśmy doskonali. Wielu z nas utożsamia doskonałość z siłą, a skromność uznaje za słabość. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Naprawdę silni stajemy się dopiero wtedy, gdy pogodzimy się z naszą niedoskonałością.
Ludzie często mylą skromność z brakiem pewności siebie. Nie popełniaj tego