Przyjaciel. Sigrid Nunez

Przyjaciel - Sigrid  Nunez


Скачать книгу
jest również jedynym zwierzęciem, które szlocha. Choć słyszałam, że jelenie zagonione przez psy, wyczerpane nagonką, nie mogąc uciec, czasami także ronią łzy. Istnieją również doniesienia o płaczących słoniach, no i ludzie opowiedzą ci najróżniejsze łzawe historie o swoich kotach i psach.

      Według naukowców zwierzęce łzy to objaw stresu, nie można ich mylić z emocjonalną istotą ludzką.

      U ludzi chemiczny skład łez wywołanych emocjami różni się od łez oczyszczających lub nawilżających oko, na przykład z powodu podrażnienia. Wiadomo, że uwolnienie tych substancji pomaga płaczącemu, co wyjaśnia, dlaczego ludzie zazwyczaj czują się lepiej, kiedy porządnie sobie popłaczą, oraz dlaczego niesłabnącą popularnością cieszą się wyciskacze łez.

      Laurence Olivier podobno wpadał we frustrację, ponieważ w przeciwieństwie do wielu innych aktorów nie potrafił płakać na zawołanie. Ciekawie byłoby poznać chemiczny skład łez produkowanych przez jakiegoś aktora i dowiedzieć się, do którego rodzaju należą.

      W legendach i bajkach ludzkie łzy, podobnie jak ludzkie nasienie i ludzka krew, miewają magiczne właściwości. Pod koniec baśni o Roszpunce, kiedy po latach nieszczęścia spędzonych osobno bohaterka i książę odnajdują się i obejmują, jej łzy wpadają mu do oczu i cudownym sposobem przywracają księciu wzrok, który ten stracił przez złą czarownicę.

      Jedna z wielu legend o Edith Piaf również dotyczy cudownego odzyskania przez nią wzroku. Zapalenie rogówki, które w dzieciństwie na kilka lat oślepiło przyszłą artystkę, minęło po tym, jak prostytutki pracujące w burdelu babki Edith (który wówczas był jej domem) zabrały dziecko na pielgrzymkę do Lisieux, gdzie została pochowana Święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Może to kolejna bajka, lecz przecież Jean Cocteau powiedział kiedyś, że Piaf, śpiewając, ma „oczy niewidomej, której zdarzył się cud, oczy jasnowidzącej”.

      „Ale na dwa dni oślepłam... Co widziałam? Nigdy się nie dowiem”. Słowa poetki opisujące pewien epizod z dzieciństwa, okresu pełnego przemocy i życia w nędzy. Louise Bogan. Która powiedziała również: „Najwidoczniej od urodzenia doświadczałam przemocy”.

      Myślałam, że znam tę baśń braci Grimm na pamięć, zapomniałam jednak, że książę próbuje popełnić samobójstwo. Wierzy czarownicy, która mówi, że biedak nigdy nie zobaczy już Roszpunki, a wtedy on rzuca się z wieży. Pamiętałam, że wiedźma oślepia bohatera paznokciami – i straszy, że kot, który złapał uroczego ptaszka należącego do księcia, także wydrapie mu oczka. Tak naprawdę książę traci wzrok dopiero po skoku. Lądując, wpada w ciernie, które przeszywają mu oczy.

      Nawet w dzieciństwie uważałam jednak, że czarownica miała prawo być zła. Obietnica jest obietnicą, a przecież nie zmusiła rodziców podstępem, by oddali swoje dziecko. Dobrze opiekowała się Roszpunką, chroniąc ją przed złym światem. Wydawało mi się niesprawiedliwe, że pierwszy przystojny młodzieniec, który się pojawił, miałby ją zabrać.

      W dzieciństwie, w czasie, kiedy najbardziej lubiłam czytać bajki, miałam niewidomego sąsiada. Choć był dorosły, wciąż mieszkał z rodzicami. Oczy zawsze ukrywał za dużymi ciemnymi okularami. Nie rozumiałam, dlaczego osoba niewidoma musi chronić oczy przed światłem. Odsłonięta część jego twarzy była surowa i przystojna, jak u telewizyjnego kowboja. Może był gwiazdą filmową albo tajnym agentem, lecz w opowiadaniu, które o nim napisałam, był zranionym księciem i moje łzy go ocaliły.

      – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu miejscu. Miło, że chciało ci się przyjechać.

      Podróż, jak doskonale wie, zajęła mniej niż pół godziny, ale Żona Trzecia stara się być uprzejma. A „to miejsce” jest urokliwą kawiarnią w europejskim stylu, niedaleko twojej kamienicy. (To wciąż t w o j a k a m i e n i c a). Idealna sceneria – pomyślałam, wchodząc i widząc ją przy stoliku pod oknem bez żadnego elektronicznego urządzenia, jak wszyscy pozostali, którzy siedzieli tam sami (albo i nie sami), zamiast tego obserwowała ulicę. Elegancka, piękna kobieta.

      „To jedna z tych kobiet, które znają pięćdziesiąt sposobów na zawiązanie apaszki” – była to pierwsza opinia, jaką o niej wygłosiłeś.

      Nie chodzi nawet o to, że Żona Trzecia nie wygląda na sześćdziesiąt lat, tylko o to, że w jej wydaniu atrakcyjny wygląd w tym wieku wydaje się naturalny. Pamiętam, jak bardzo się zdziwiliśmy, kiedy zacząłeś się z nią spotykać – z wdową niemal w twoim wieku. Oczywiście myśleliśmy o Żonie Drugiej i o innych, jeszcze młodszych, no i o tym, że biorąc pod uwagę twoje skłonności, było tylko kwestią czasu, zanim pojawi się ktoś młodszy od twojej córki. Uznaliśmy, że to przez bitwy w drugim małżeństwie, które – jak mawiałeś – dodały ci dziesięć lat, wpakowałeś się w ramiona kobiety w średnim wieku.

      Choć ją podziwiam – świeżo ostrzyżone i ufarbowane włosy, makijaż, piękny manikiur i z pewnością, mimo że niewidoczny, równie piękny pedikiur – to nie mogę pozbyć się pewnej myśli, tej samej, która przyszła mi do głowy, kiedy ją zobaczyłam na spotkaniu wspomnieniowym. Przypomniała mi się informacja medialna o parze, której dziecko zniknęło w trakcie rodzinnych wakacji. Mijały kolejne dni, dziecka nie odnaleziono, nie było żadnych tropów i cień podejrzenia padł na rodziców. Sfotografowano ich, jak wychodzili z posterunku policji, z pozoru zwyczajna para, twarze bez żadnego wyrazu. Zapamiętałam jednak, że kobieta miała uszminkowane usta i biżuterię: naszyjnik, chyba medalion, i duże kolczyki-obręcze. Zdziwiło mnie, że w takiej chwili ktoś mógłby trudzić się malowaniem i wybierać ozdoby. Spodziewałabym się raczej wyglądu bezdomnej.

      I teraz, w kawiarni, znowu myślę: To jest żona, ona znalazła ciało. Mimo wszystko tutaj, tak jak podczas uroczystości, podjęła wysiłek nie tylko, by wyglądać schludnie i stosownie do sytuacji, ale także możliwie najlepiej, jak się da: twarz, sukienka, paznokcie, odrosty – zadbała starannie o wszystko.

      Nie czuję krytycyzmu, tylko podziw.

      Była inna – należała do niewielu w twoim życiu ludzi niezwiązanych w żaden sposób ze światem literackim albo akademickim. Pracowała wcześniej jako konsultantka w tej samej firmie na Manhattanie, w której zatrudniono ją po studiach biznesowych. „Ej, ona czyta więcej ode mnie” – mówiłeś ludziom, a my się krzywiliśmy. Od początku uprzejma, choć zdystansowana, przyjęła mnie jako jedną z twoich najdawniejszych przyjaciółek, ale sama pozostała dla mnie tylko znajomą. Zachowywała się w stosunku do mnie i tak dużo lepiej niż szalona z zazdrości Żona Druga, która zażądała, żebyś przestał się widywać ze mną czy z jakąkolwiek kobietą z przeszłości. To jednak nasza przyjaźń wyjątkowo ją drażniła – nazywała ją związkiem kazirodczym.

      „Dlaczego «kazirodczym»”? – zapytałam.

      Wzruszyłeś ramionami i odparłeś, że według niej jesteśmy z sobą zbyt blisko.

      Nigdy by nie uwierzyła, że nie łączył nas seks.

      Kiedyś w trakcie rozmowy telefonicznej powiedziałam coś, co cię rozbawiło. W tle usłyszałam, jak ona narzeka, że próbuje czytać. Kiedy zignorowałeś ją i dalej się śmiałeś, wpadła w szał. Rzuciła książką w twoją głowę.

      Odmówiłeś. Mogłeś spotykać się ze mną rzadziej, ale nie zgodziłeś się na całkowite zerwanie kontaktów.

      Przez jakiś czas znosiłeś napady furii, latające przedmioty, krzyki i szlochy, skargi sąsiadów. A później kłamałeś. Przez wiele lat spotykaliśmy się potajemnie, jakbyśmy naprawdę byli kochankami. Szaleństwo. Jej wrogość nigdy nie osłabła. Jeśli się gdzieś spotkałyśmy, ciskała wzrokiem błyskawice. Robiła to nawet na uroczystości. Jej córka – twoja córka – była nieobecna. Ktoś mówił, że wyjechała, chyba do Brazylii, by prowadzić badania nad zagrożonym


Скачать книгу