Kod Leonardo Da Vinci. Дэн Браун
powiódł wzrokiem po pięciu wierzchołkach, które tworzyły ramiona, nogi i głowa Saunière’a, i znowu przyczesał dłonią czarne, błyszczące włosy.
– A jego nagość? – Kiedy wymówił to słowo, aż się wzdrygnął, widać było, że odstręcza go widok starzejącego się męskiego ciała. – Dlaczego zdjął ubranie?
Dobre pytanie, pomyślał Langdon. Cały czas się nad tym zastanawiał, od chwili kiedy pierwszy raz zobaczył zdjęcie.
– Panie Fache, z pewnością nie potrafię wyjaśnić panu, dlaczego Saunière narysował ten symbol na swoim ciele ani dlaczego w ten sposób się położył, ale mogę powiedzieć jedno, że ktoś taki jak Jacques Saunière na pewno uważał pentagram za znak bogini.
– A pisanie własną krwią?
– Widać nie miał nic innego, czym mógłby napisać to, co chciał napisać.
Fache milczał chwilę.
– Sądzę, że pisał krwią, żeby policja mogła zastosować pewne procedury daktyloskopijne. – Wskazał na coś palcem.
– Nie rozumiem.
– Niech pan spojrzy na jego lewą dłoń.
Langdon okrążył ciało i przykucnął, odnotowując ze zdziwieniem, że kustosz ściska w ręku gruby pisak.
– Saunière trzymał go, kiedy znaleźliśmy ciało – wyjaśnił Fache, zostawiając Langdona i odchodząc na kilka metrów do przenośnego stołu zastawionego przyrządami daktyloskopijnymi, kablami i najprzeróżniejszą elektroniką. – Jak panu mówiłem – kontynuował, szukając czegoś na stole – niczego nie dotykaliśmy. Zna pan ten rodzaj pisaka?
Langdon przyklęknął i pochylił się, żeby zobaczyć oznaczenie firmowe. STYLO DE LUMIÈRE NOIRE.
Zdziwiony, podniósł wzrok.
Tak zwany pisak znaków wodnych lub czarnego światła to specjalistyczny marker, używany przez pracowników muzealnych, konserwatorów zabytków i policję ścigającą fałszerstwa, do niewidzialnego znakowania przedmiotów. Był napełniony atramentem opartym na alkoholu, niekorodującym i fluorescencyjnym, widocznym jedynie w świetle ultrafioletu. Pracownicy muzealni nosili takie pisaki przy sobie podczas codziennych obchodów i oznaczali nimi ramy obrazów kwalifikujących się do konserwacji.
Kiedy Langdon wstał, Fache podszedł do reflektora i wyłączył światło. Cała galeria nagle pogrążyła się w ciemności.
Langdon przez chwilę nic nie widział i czuł rosnącą niepewność. Sylwetka Fache’a pojawiła się oświetlona jaskrawym fioletem. Podszedł bliżej, trzymając w ręku przenośne źródło światła.
– Jak pan wie – powiedział Fache, którego oczy błyszczały w fioletowym świetle – policja wykorzystuje oświetlenie czarnym światłem na miejscu zbrodni do poszukiwania śladów krwi i innych dowodów sądowych. Proszę więc wyobrazić sobie nasze zdziwienie… – Nagle skierował światło na ciało.
Langdon, zaskoczony, cofnął się o krok.
Ostatnie słowa kustosza muzeum, wypisane jego ręką świetlistym pismem, widniały teraz tuż obok jego ciała. Kiedy Langdon przyglądał się pobłyskującemu tekstowi, poczuł, że mgła spowijająca cały ten wieczór zagęszcza się.
Jeszcze raz przeczytał napis i spojrzał na Fache’a.
– Cóż to, u diabła, ma znaczyć?!
Oczy Fache’a płonęły biało.
– To jest właśnie pytanie, monsieur, na które musi nam pan odpowiedzieć.
Rozdział 7
Skromne mieszkanko w murach kościoła Saint-Sulpice mieściło się na drugim piętrze samego kościoła, na lewo od balkonu dla chóru. Już od ponad dziesięciu lat było domem dla sześćdziesięcioletniej siostry Sandrine Bieil, która urządziła się na górze całkiem wygodnie; miała łóżko, telefon i dwupalnikową kuchenkę.
Siostra Sandrine była odpowiedzialna za wszystkie niereligijne aspekty funkcjonowania kościoła – utrzymanie budynku, zatrudnianie dodatkowego personelu i przewodników, bezpieczeństwo po zamknięciu bram i dostawy produktów takich jak wino i opłatki komunijne.
Już spała, kiedy obudził ją natarczywy dźwięk telefonu. Zmęczona, podniosła słuchawkę.
– Soeur Sandrine. Eglise Saint-Sulpice.
– Witam, siostro – odezwał się po francusku męski głos.
Siostra Sandrine usiadła na łóżku. Która godzina? Chociaż rozpoznała głos przełożonego, była zdziwiona, gdyż od piętnastu lat nigdy nie budził jej w środku nocy. Opat był człowiekiem bardzo religijnym, który szedł do domu i kładł się spać zaraz po wieczornej mszy.
– Proszę mi wybaczyć, jeżeli siostrę obudziłem – powiedział, a w jego głosie słychać było nutę zdenerwowania i niepewności. – Muszę siostrę prosić o przysługę. Właśnie miałem telefon od bardzo wpływowego amerykańskiego biskupa. Może siostra o nim słyszała? Manuel Aringarosa.
– Prałat Opus Dei? – Oczywiście, że słyszałam. Kto w Kościele o nim nie słyszał?
Myśląc o Opus Dei, czuła się niepewnie – a poglądy stowarzyszenia na temat kobiet były w najlepszym razie średniowieczne. Siostra Sandrine była wstrząśnięta, dowiedziawszy się, członkinie Opus Dei są zmuszane do sprzątania męskich kwater bez wynagrodzenia, gdy mężczyźni uczestniczą w mszy; kobiety śpią na drewnianych podłogach, natomiast mężczyźni mają sienniki… wszystko to dodatkowa pokuta za grzech pierworodny. Wiedziała też, że Opus Dei w ostatnich latach wzrosło w siłę, tuż po tym, jak ta bogata organizacja religijna miała ponoć przekazać miliard dolarów Watykańskiemu Instytutowi Studiów Religijnych – znanemu powszechnie jako Bank Watykański.
– Biskup Aringarosa prosił mnie o przysługę – oznajmił opat nerwowym głosem. – Jeden z członków Opus Dei jest dziś wieczorem w Paryżu… I zawsze marzył o tym, by zobaczyć kościół Saint-Sulpice.
– Nocą? Ale kościół jest znacznie bardziej interesujący w ciągu dnia.
– Zgadzam się z siostrą, ale proszę o osobistą przysługę. Proszę go oprowadzić. Będzie tam około… Powiedzmy, około pierwszej. To jest za dwadzieścia minut.
Siostra Sandrine zmarszczyła brwi.
– Oczywiście. Z przyjemnością.
Opat podziękował jej i odłożył słuchawkę.
Spuściła nogi z łóżka i powoli wstała, jej bose stopy zmroził chłód kamiennej podłogi. Chłód przeniknął całe jej ciało, poczuła nagły strach.
Kobieca intuicja?
Siostra Sandrine, pokorna służka Boga, nauczyła się znajdować uspokojenie w pocieszających głosach, które przemawiają w jej duszy. Dziś w nocy te głosy były jednak tak ciche, jak pusty kościół wokół niej.
Rozdział 8
Langdon nie mógł oderwać oczu od jaśniejącego purpurą tekstu napisanego pisakiem na parkiecie. Ostatni przekaz od Jacques’a Saunière’a w niczym nie przypominał przedśmiertnego przesłania i przekraczał granice wyobraźni Langdona. Brzmiał on:
Chociaż Langdon nie miał najmniejszego pojęcia, co to mogło oznaczać, zrozumiał przeczucie Fache’a, że pentagram ma coś wspólnego z kultem szatana.
Miano czorta?
Saunière wręcz