Milczenie owiec. Thomas Harris
empty-line/>
Tytuł oryginału: The Silence of the Lambs
Copyright © 1988 by Yazoo Fabrications, Inc.
All rights reserved.
Copyright © 2019 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2019 for the Polish translation by Andrzej Szulc
(under exclusive license to Wydawnictwo Sonia Draga)
Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz
Redakcja: Marta Chmarzyńska
Korekta: Iwona Wyrwisz
ISBN: 978-83-8110-824-9
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.
ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2019
Skład wersji elektronicznej:
Pamięci mego ojca
Jeżeli tylko ze względu na ludzi potykałem się w Efezie z dzikimi zwierzętami, to cóż mi stąd za pożytek? Skoro zmarli nie zmartwychwstają…
Czyż muszę patrzeć na czaszkę w pierścieniu, mając tę samą w obręczy mej twarzy?
Rozdział 1
Sekcja behawioralna, zajmująca się w FBI morderstwami seryjnymi, mieści się na najniższej, do połowy ukrytej w ziemi kondygnacji Akademii FBI w Quantico. Clarice Starling dotarła tam zaczerwieniona od szybkiego marszu ze strzelnicy przy Hogan’s Alley. Miała źdźbła trawy we włosach i utytłaną wiatrówkę – efekt czołgania się pod obstrzałem podczas ćwiczeń praktycznych z techniki unieszkodliwiania przestępców.
W sekretariacie nie było nikogo. Przejrzała się w szklanych drzwiach i szybko poprawiła włosy. Wiedziała, że wygląda dobrze, nie musi nic zmieniać. Jej ręce czuć było prochem strzelniczym, ale nie miała czasu ich umyć. Wezwanie do szefa działu Crawforda brzmiało: natychmiast.
Odnalazła Jacka Crawforda w zagraconej sali ogólnej.
Stał samotnie przy cudzym biurku i rozmawiał przez telefon. Miała sposobność przyjrzeć mu się po raz pierwszy od roku. To, co zobaczyła, zaniepokoiło ją.
Normalnie Crawford wyglądał na zdrowego inżyniera w średnim wieku, który przeszedł gładko przez college dzięki temu, że dobrze grał w baseball – sprytny napastnik, twardy, kiedy trzeba blokować pole. Teraz wychudł, kołnierzyk koszuli był o wiele za luźny, pod zaczerwienionymi oczyma pojawiły się ciemne sińce. Dla każdego, kto czyta gazety, nie było tajemnicą, że sekcja behawioralna znalazła się w oku cyklonu. Clarice miała nadzieję, że Crawford niczym się nie szprycuje. W tej instytucji wydawało się to mało prawdopodobne.
Crawford uciął rozmowę telefoniczną krótkim: „nie”. Wyjął spod pachy jej akta personalne i otworzył je na pierwszej stronie.
– Starling Clarice M., dzień dobry – powiedział.
– Dzień dobry. – To, że się uśmiechnęła, wynikało wyłącznie z uprzejmości.
– Nic złego się nie stało. Mam nadzieję, że wezwanie cię nie przestraszyło.
– Skądże znowu. – Niezupełnie prawda, dodała w myślach.
– Twoi instruktorzy twierdzą, że dobrze sobie radzisz, na swoim roku jesteś w grupie najlepszych.
– Mam taką nadzieję. Do tej pory nic mi o tym nie wspomnieli.
– Pytam ich od czasu do czasu.
To zdziwiło dziewczynę; dawno już spisała Crawforda na straty, uważając go za dwulicowego sukinsyna, kaprala, który interesuje się rekrutem dopóty, dopóki nie złapie go na haczyk.
Z federalnym agentem specjalnym Crawfordem zetknęła się po raz pierwszy, kiedy prowadził gościnne wykłady na Uniwersytecie Wirginii. Wysoki poziom jego seminarium z kryminologii był jednym z motywów jej decyzji przejścia do FBI. Kiedy dostała się do Akademii, napisała do niego kartkę, ale nie odpowiedział i podczas trzech miesięcy, które spędziła w Quantico, całkowicie ją ignorował.
Clarice Starling nie należała do ludzi, którzy narzucają się ze swoją przyjaźnią i proszą o czyjąś łaskę, ale zachowanie Crawforda zdziwiło ją i trochę zabolało. Teraz, w jego obecności, z przykrością uświadomiła sobie, że znów czuje do niego sympatię.
Najwyraźniej coś było z nim nie w porządku. Crawford miał jakieś szczególne, niezależne od inteligencji umiejętności. Clarice dostrzegła to w sposobie, w jaki dobierał kolory i gatunek tkanin swoich ubrań, w tym, że umiał zaznaczyć swą indywidualność mimo obowiązujących w FBI kanonów. Teraz był schludny, ale bezbarwny, tak jakby wszedł w okres linienia.
– Jest robota i pomyślałem o tobie – powiedział. – Właściwie nie robota, raczej interesujące ćwiczenie praktyczne. Zabierz rzeczy Berry’ego z tego krzesła i usiądź. W swoim podaniu napisałaś, że po ukończeniu Akademii chcesz przejść bezpośrednio do sekcji behawioralnej.
– Tak.
– Masz dobre przygotowanie kryminologiczne, ale brak ci doświadczenia w organach ścigania. Szukamy ludzi z minimum sześcioletnim stażem.
– Mój ojciec był szeryfem. Znam życie.
Crawford lekko się uśmiechnął.
– Twoim atutem jest podwójna specjalizacja – z psychologii i kryminologii… Ile wakacji przepracowałaś w ośrodku dla psychicznie chorych? Dwa kolejne lata?
– Tak.
– Czy masz ważną licencję doradcy prawnego?
– Jeszcze przez dwa lata. Dostałam ją, zanim rozpoczął pan swoje seminarium na Uniwersytecie Wirginii… Zanim zdecydowałam się tu przyjść.
– Trafiłaś na moment zamrożenia etatów?
Kiwnęła głową.
– Ale miałam szczęście i zdążyłam się zakwalifikować na kurs kryminalistyki. Dzięki temu popracowałam trochę w laboratorium, jeszcze zanim akademia ponownie zaczęła zatrudniać.
– Kiedy się tu dostałaś, napisałaś do mnie list, ale nie wydaje mi się, żebym odpowiedział, to znaczy, wiem, że nie odpowiedziałem. Powinienem był to zrobić.
– Ma pan tyle innych spraw na głowie.
– Słyszałaś coś o programie VICAP?
– Wiem,