Przekleństwa niewinności. Jeffrey Eugenides
odnym
THE VIRGIN SUICIDES
Copyright © 1993 by Jeffrey Eugenides
All rights reserved.
Copyright © 2004, 2019 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2019 for the Polish translation by Witold Kurylak (under exclusive license to Wydawnictwo Sonia Draga)
Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz
Zdjęcie autora: © Marte Visser
Korekta: Joanna Rodkiewicz, Iwona Wyrwisz
ISBN: 978-83-8110-837-9
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.
ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2019
Skład wersji elektronicznej:
Gusowi i Wandzie
Wstęp
Nadal mam ten sam egzemplarz Przekleństw niewinności, który czytałam po raz pierwszy jako licealistka. Na jego kartkach odcisnęły się ślady nastoletniej Emmy: woda pomarszczyła strony, bo przeglądałam je w kąpieli, poplamił je sok z mandarynek, które zjadałam wtedy tonami. Czytałam tę powieść już wiele, wiele razy, ale wciąż pamiętam moment, gdy natknęłam się na nią po raz pierwszy. Zdawało mi się wtedy, że to mój własny, sekretny świat wyciąga do mnie rękę, a wszystkie nieokreślone tęsknoty i obsesje lat nastoletnich w jakiś sposób wracają do mnie w postaci książki. Nawet pięć dziewcząt o nazwisku Lisbon było jakby odbiciem mnie i moich czterech młodszych sióstr – wiedziałam doskonale, jak specyficzny jest dom wypełniony samymi dziewczętami, znałam to gorączkowe zamienianie się ubraniami, te wszystkie rytuały i ablucje, okres dorastania przypominający jakąś przewlekłą chorobę, na którą cierpiała każda z nas. Świat Przekleństw niewinności był mroczny i prozaiczny, tak jak świat nastolatek, wypełniony pragnieniem, by skatalogować każdy znak i każdy symbol, wyciągnąć z nich znaczenie; nawet najdrobniejsze zdarzenia stawały się w naszych oczach zapowiedzią czegoś niezwykłego. Takie życie bywało wykańczające: wierzyłyśmy, że każda z naszych emocji ma ogromną wagę, i śledziłyśmy najmniejszą zmianę nastroju. Nie było to łatwe życie, a jednak i tak czasem za nim tęsknię.
„Tego ranka, gdy już ostatnia z kolei córka Lisbonów podjęła próbę samobójczą – tym razem była to Mary oraz tabletki nasenne, podobnie jak to miało miejsce z Therese – dwaj sanitariusze przybyli do domu, doskonale wiedząc, gdzie znajduje się szuflada z nożami, a gdzie kuchenka gazowa, a także gdzie jest belka w piwnicy, na której można powiesić sznur”. Już pierwsze zdanie powieści daje czytelnikowi jasno do zrozumienia, że wszystkie dziewczynki państwa Lisbon – ich „córki” – umrą. Sanitariusze z łatwością poruszają się wokół miejsca wypadku, bo to, co powinno szokować – samobójstwo młodej dziewczyny – stało się dla rodziny Lisbonów rutyną. Nawet narrator jest spokojny, miarkuje swoją wypowiedź, podając informację o sposobie, w jaki Mary odebrała sobie życie, jakby mimochodem. Nie ma zbrodni, której zagadkę trzeba byłoby rozwiązać, nie ma mordercy, którego tożsamość trzeba by odkryć. Wiemy doskonale, co się wydarzyło, kto zginął i w jaki sposób. Podając nam tę informację jak na tacy, z zachowaniem chłodnego dystansu, Eugenides skupia naszą uwagę na czymś zupełnie innym – przeprowadza powieściowe dochodzenie o zupełnie innej skali. Lecz nawet gdy niewiadome staje się wiadome, każdy szczegół zostaje wyjaśniony, a każdy świadek przesłuchany, i tak nie ma pewności, że zrozumiało się własne życie.
Narratorem Przekleństw niewinności staje się grecki chór bezimiennych mężczyzn wspominających okres swojego dorastania i samobójstwa pięciu dziewcząt gdzieś na przedmieściach stanu Michigan. Ich opowieść jest równocześnie elegijna i cięta jak brzytwa; nurkują w tę i z powrotem w odmęty własnego życia, przywołując dawne chwile i odgrywając rolę zbiorowej świadomości całego osiedla. Ci mężczyźni nigdy do końca nie wyrośli z własnych wspomnień – choć mają już „rzednące włosy i okrągłe brzuszki”, wciąż pozostają chłopcami krążącymi wokół nierozwiązanej tajemnicy tego, co popchnęło dziewczęta do odebrania sobie życia. Z wysiłkiem godnym policyjnych śledczych zebrali wyczerpujący zbiór pamiątek z tamtych czasów („dowody rzeczowe numer 1 do numeru 97”), przeprowadzili przesłuchania nawet najdrobniejszych postaci osiedla, próbowali wyobrazić sobie, że siedzą w głowach pięciu sióstr Lisbon i, przede wszystkim, próbowali ożywić zastałą przeszłość. Akcja powieści cofa się i tak otrzymujemy rekonstrukcję osiemnastu miesięcy dzielących samobójstwa pierwszej i ostatniej z córek, a narratorzy tej historii, mężczyźni w średnim wieku, obsesyjnie próbują wniknąć w sekret, którego być może nigdy nie rozwikłają, bo żadnej z poszlak nie sposób brać za pewnik.
Córki Lisbonów są dziwne, niemal widmowe; początkowo jawią się jako bezkształtna, jednolita masa pięciu blond głów, „plama oślepiającego światła, jak kongregacja aniołów”. Następnie, w trakcie uważnego studium prowadzonego przez chłopców, każda z dziewcząt staje się coraz bardziej konkretną istotą: rozmarzona Cecilia sporządzająca listy gatunków zagrożonych wyginięciem i ubrana w suknię ślubną z obciętym rąbkiem, Therese, wiecznie zajęta swoją radiostacją, Bonnie, całująca „z oczami szeroko otwartymi z przerażenia”, Mary, tańcząca z chusteczką higieniczną w dłoni, i – najbardziej arogancka i frapująca z dziewcząt – Lux, której znakiem rozpoznawczym są bluzki bez pleców i „dziwny, gardłowy śmiech”. Inny pisarz być może nakreśliłby dziewczęta tylko powierzchownie, czyniąc z nich ledwie maniakalną fantazję, Eugenides jednak pokazuje nam migawki tego, kim były naprawdę, dając im godność istnienia nie tylko w wyobrażeniach chłopców. Każda z nich ma osobowość, której nawet najbardziej uważny obserwator nie byłby w stanie dostrzec. Nawet gdy siostry nabierają kształtów, stają się przedmiotem badań i obsesji, nigdy nie ujawniają się w pełni – ani czytelnikowi, ani chłopcom, którzy zresztą rozumieją, że ich zainteresowanie zmarłymi koleżankami nigdy nie przybliży ich do prawdy. Jeśli już, dziewczęta stają się tym bardziej tajemnicze, silniejsze, nieuchwytne: „[dziewczyny] wiedziały o nas wszystko, chociaż my nie byliśmy w stanie ich pojąć. Wiedzieliśmy, w końcu, że te dziewczyny tak naprawdę były kobietami w przebraniu, że rozumiały miłość, a nawet śmierć, i że naszym jedynym zadaniem było robienie zamieszania, które zdawało się je fascynować”.
Eugenides buduje świat tak ciasny i nastrojowy, że jego książka działa niemal jak pogoda: ma własny, odrębny system logiczny, a może raczej zamknięty obwód nastoletniego mózgu, dostrojonego, by odbierać wszelkie znaki i sygnały; jest niczym uzależniająca klaustrofobia. Nawet gdy Eugenides dywaguje nad powojennym snem o przedmieściu, „upadającym imperium” miasteczka w Michigan, w jego słowach znajdziemy poczucie ponadczasowości, wrażenie,