Marzenie znachorki. Sabine Ebert

Marzenie znachorki - Sabine Ebert


Скачать книгу
martw się, mamo. Nie zostawimy cię samej – powiedział dziwnie łagodnym głosem.

      Emma się uśmiechnęła. A więc drugiemu synowi udało się dotrzeć do niej na czas. W głębi duszy kochała go najbardziej ze wszystkich dzieci. Może dlatego, że mieszkał tak daleko od domu, a może był najbardziej podobny do swojego ojca. Śmiały i nie tak rozsądny jak Johan, jej pierworodny. A może dlatego, że jako jedyna wiedziała o jego skrytej miłości, która nigdy nie znajdzie spełnienia, i było jej go żal.

      Uśmiech pozostał na jej twarzy, gdy po raz ostatni odetchnęła. Guntram popatrzył na matkę, przeżegnał się i spojrzał bezradnie w kierunku ojca, który właśnie przecisnął się do nich, ujął dłoń zmarłej żony, przytulił do swojej twarzy i cicho zaszlochał.

      Syn przełknął ślinę.

      – Bóg cię tu przysłał, byś mógł się pożegnać z matką – powiedział przygnębiony Johan.

      Młodszy brat pokręcił głową.

      – Z całą pewnością nie Bóg – odparł gorzko, a następnie zwrócił się do Chrystiana i Piotra: – Trzeba niezwłocznie wysłać kogoś do Łukasza! Hrabia Dytryk wrócił z Ziemi Świętej, a jego brat zbiera w Miśni wojsko. Zamierza napaść na Weissenfels. Za trzy dni książę Albrecht chce ruszyć na wojnę, ma dwustu pięćdziesięciu ludzi!

      Plany na przyszłość

      Joanna pierwsza przerwała pełne wzburzenia milczenie. Odrzuciła do tyłu jasne warkocze i z wyrzutem spojrzała na młodych mężczyzn.

      – Jeśli macie coś do omówienia, zróbcie to na zewnątrz! – rzuciła energicznie. – Przez wzgląd na szacunek dla śmierci i dla niego!

      Wskazała głową na Jonasza, który klęczał i modlił się przy łóżku swej żony.

      – Zajmę się umyciem zmarłej. Zajmiesz się kuchnią, Anno?

      Żona Chrystiana natychmiast przytaknęła.

      – Mogłabym również doglądać tutejszego gospodarstwa, zamiast pracować w zamkowej kuchni – zaoferowała się.

      – Dla Jonasza byłaby to z pewnością ogromna wyręka – potwierdziła Joanna i zwróciła się do pierworodnego syna kowala. – Ale ty powinieneś się niebawem powtórnie ożenić. Anna też sama nie da sobie rady z tą gromadą dzieci i całą resztą pracy.

      – Chodźcie do stajni na strych, do sąsieka ze słomą – zaproponował Guntram towarzyszom.

      Ostatni raz spojrzał na matkę i w myśli odmówił modlitwę za jej duszę. Podczas poprzednich wizyt widział, że ostatnio coraz bardziej podupadała na zdrowiu, jednak jej śmierć była dla niego ogromnym ciosem. Ale zamiast mieć pretensje do Boga, powinien odczuwać wdzięczność, że miał okazję jeszcze z nią porozmawiać.

      Jednakże wieści, które tego dnia przygnały go z Miśni, nie cierpiały zwłoki. Jego bracia, a także Chrystian i Piotr, bez sprzeciwu weszli za nim na górę. W dzieciństwie spotykali się w sąsieku i obmyślali tam najprzeróżniejsze psoty, a później układali tajemne plany i razem z Łukaszem i Martą po cichu pomagali mieszkańcom miasta udręczonym przez okrutnego kasztelana i bezwzględnego margrabiego. W tamtym czasie nierzadko towarzyszyła im Klara, jednakże nikt nie mógł się dowiedzieć o jej uczestnictwie w spiskach.

      Nawet Kuno, Bertram i stary furman Fryderyk, postękując, wdrapali się na górę, natomiast Hans, brat tego ostatniego, został u boku Jonasza, starając się go pocieszyć.

      – Mówcie wreszcie! – ponaglił młodego kowala Kuno, oparłszy się plecami o słup. Ale Guntram nie miał nic więcej do powiedzenia poza tym, co już usłyszeli. Za trzy dni Albrecht dotrze do ich miasta, by zabrać oddziały z Freibergu i wzmocnić swe wojsko.

      – Beze mnie – rzucił lakonicznie Kuno i skrzyżował ręce na piersi.

      – I beze mnie – przyłączył się do niego Bertram.

      Zerknął na przyjaciela i po krótkiej wymianie porozumiewawczych spojrzeń ponownie się odezwał:

      – Pojedziemy do Weissenfels i przyłączymy się do oddziałów hrabiego Dytryka.

      – Nie możecie stąd tak po prostu wyjechać i zostawić mej siostry samej sobie! – zawołał skonsternowany Karol. – Co się stanie z Joanną? Ukarzą ją za to, że nie ruszyliście z nim na wojnę.

      – Nie rozumiesz – zaoponował Kuno z największym spokojem, na jaki było go stać. – Ty możesz zostać, kowal zawsze będzie potrzebny w kopalni, a Albrecht łapczywie pożąda srebra. Natomiast my, wojownicy, musimy teraz podjąć decyzję, po której stronie staniemy w tej wojnie. A wojna jest nieunikniona.

      – Teraz nie chodzi nam o przekazanie wiadomości Łukaszowi czy hrabiemu Dytrykowi – dodał Bertram. – W tej sytuacji nie mamy wielkiego wyboru. Albo błyskawicznie się do nich przedrzemy i zostaniemy w Weissenfels, albo będziemy zmuszeni wyruszyć na bitwę przeciwko nim.

      – A co z moją siostrą? Może zamierzacie zabrać ją ze sobą na wojnę? – zirytował się Karol.

      – Wspólnie z Joanną dawno postanowiliśmy, co zrobimy na wypadek takiej sytuacji jak ta – oświadczył zdumionemu Karolowi Kuno. – Zgodnie z naszym planem pójdzie do ojca Sebastiana i wyzna mu z rozpaczą, że ją zostawiłem i uciekłem z jedną z przejezdnych kuglarek. Zrobi to, jeszcze nim zaczną zbierać w mieście oddział. Ksiądz bez wątpienia podzieli się nowiną z innymi, dzięki czemu Joanna znajdzie się poza podejrzeniem. Dla pewności możesz ją razem z dziećmi wziąć do siebie do domu.

      Karol się skrzywił.

      – Coś ty uczynił z mej dobrze ułożonej, nieśmiałej siostrzyczki? – Zerknął wyzywająco na Kunona. – Dobrze, wezmę ją z dziećmi do siebie. Za to rozpowiem wszem wobec w całej okolicy, jakiego poślubiła nierzetelnego człowieka, który zostawił ją dla jakiejś kuglarki.

      Mimo powagi sytuacji wszyscy uśmiechnęli się pod nosem na jego słowa.

      Piotr wbił widły w wiązkę słomy, po czym usiadł na odwróconym wiklinowym koszu.

      – Nie wiesz, czy ten łajdak Rutger też wybierze się na wojnę, czy też zostanie na miejscu, żeby pilnować srebra? – zwrócił się do Guntrama.

      Ten wzruszył znacząco ramionami.

      – Nie jestem na tyle wtajemniczony. Nie należę do zaufanych ludzi stolnika… Może jutro przyjedzie do niego posłaniec z rozkazami. Miejcie oczy otwarte.

      – Mój niezłomny pan jest pewny, że batem wybił mi z głowy nieposłuszeństwo – zakpił Piotr. – Zatem potulnie stanę u jego boku, nieważne czy tu, czy na wojennej wyprawie, i nadstawię ucha.

      – Ucha i ręki… – dokończył Chrystian, co młodszych mężczyzn sprowokowało do śmiechu. Piotr, dawny złodziejaszek i aż do nadejścia Rutgera zarządca u Łukasza i Marty, solennie sobie postanowił, że oskubie nowego komendanta zamkowej straży z części jego pokaźnego majątku. Na razie realizował swoje zamierzenie z taką zręcznością, że nikt nie powziął nawet najmniejszych podejrzeń. Jedynie od czasu do czasu Rutger i jego ludzie, którzy tymczasem rozpanoszyli się w domu Łukasza, utyskiwali na grasujących po mieście złodziei sakiewek. Piotr zaś i jego przyjaciele przekazywali zdobyczne srebro potrzebującym.

      – Zatem obaj dziś jeszcze wyjeżdżacie? – spytał z żalem Chrystian. – Co moglibyśmy tymczasem zrobić?

      – To co zwykle. Zostańcie w ukryciu, starajcie się poznać plany wroga i pomagajcie ludziom, którzy znajdą się w potrzebie – odrzekł stary wozak Fryderyk. – Na razie mają zaatakować Weissenfels, ale w gruncie


Скачать книгу