Marzenie znachorki. Sabine Ebert

Marzenie znachorki - Sabine Ebert


Скачать книгу
by została przyjęta i otoczona opieką.

      – Dziękuję wam za to – wtrącił Tomasz z ogromną ulgą, ale też z nową troską.

      Sposób, w jaki ów Norbert patrzył na jego siostrę, wzbudził w nim pewną nieufność. Czyżby między tymi dwojgiem coś zaszło?

      Komendant skinął mu nieznacznie głową, a następnie znów zwrócił się do Dytryka.

      – Mówią, że przekleństwo pani Marty wywarło na waszym bracie ogromne wrażenie. Wkrótce potem przyjął na służbę pewnego astrologa, który doradza mu przed każdym planowanym posunięciem. Obecnie ów człowiek wywiera na niego większy wpływ niż wszyscy pozostali doradcy.

      – Czy ten astrolog da się kupić? Czy ktoś wie, w czyim interesie stara się wywierać wpływ na mego brata? – zainteresował się natychmiast Dytryk.

      – Spróbujemy się wywiedzieć – zapewnił zaskoczony Norbert, który najwyraźniej nie rozważył jeszcze podobnej ewentualności.

      Hrabia zadał jeszcze pół tuzina kolejnych pytań, a następnie podjął decyzję.

      – Jutro sprawdzimy, którzy giermkowie zasługują na pasowanie na rycerza. Nim posłańcy wrócą ze świeżymi wieściami, wzmocnimy nasze wojsko. Podwójcie straże i zaalarmujcie mieszkańców okolicznych wiosek!

      Komendant zamku i zarządca przyjęli rozkazy i potwierdzili lekkim skinieniem głów.

      – Na razie nie wiemy, kiedy dotrą ludzie mego brata ani ilu ich będzie, zatem powinniśmy się spieszyć, by zgotować im należyte przywitanie – oznajmił Dytryk z twardym uśmiechem, a następnie się podniósł. – Ale teraz chodźmy na dół. Niedługo zapadnie noc. Wszystko inne poczeka do jutrzejszego ranka.

      Po drodze do głównej sali Tomasz nie odstępował siostry. Pragnąc ją pocieszyć, objął Klarę prawym ramieniem, lewą zaś dłonią ścisnął rękojeść miecza. Nigdy nie przypuszczał, że jej małżeństwo z Rajnhardem mogłoby się skończyć tak tragicznie. Zatem był dla niego niesprawiedliwy. Ponadto to, czego się właśnie dowiedział o losie swej matki i ojczyma, napełniło go bezgranicznym gniewem.

      „Niech się tylko pojawią! – pomyślał. – Wtedy będę mógł wreszcie pomścić ojca!”

      Zdawało się, że Klara idąca u jego boku odczytała jego ponure myśli. Poczuła ból.

      Na dole w wielkiej sali czekała na pana cała załoga zamku razem ze służbą. Gdy Dytryk i jego towarzysze zeszli ze schodów, wszyscy uklękli przed hrabią.

      Dytryk, miast usiąść u szczytu uroczyście nakrytego stołu, nakazał gestem poddanym, by wstali. Sięgnął po kielich i uniósł go w górę. Z przyzwyczajenia spojrzał w prawo, na miejsce, gdzie wcześniej zwykle siedział kapłan. Jednakże duchowny przed rokiem zmarł, jak powiedział zarządca, toteż do powrotu pana zamku, który miał wybrać nowego kapłana, mieszkańcy chodzili do kościoła we wsi, by uczestniczyć we mszy lub odbyć spowiedź.

      Dytryk zobaczył, że wszystkie spojrzenia skierowały się na niego, a w pomieszczeniu zapanowała absolutna cisza.

      – Wypijmy za mężczyzn, którzy dwa i pół roku temu wyruszyli ze mną i oddali życie za marzenie o Jerozolimie. Amen.

      Z wielu miejsc dało się słyszeć tłumione szlochy. Niektóre kobiety właśnie się upewniły, że ich mężowie, synowie czy ojcowie nigdy nie wrócą do domów.

      – Dzięki ofierze, jaką ponieśli, mają zapewnione wieczne zbawienie swych dusz. Jutro porozmawiam z każdym, kto stracił członka rodziny czy ukochanego człowieka, i opowiem, jak to się stało.

      Hrabia upił łyk wina, a następnie powiedział z naciskiem:

      – Ale teraz cieszcie się pokojem dzisiejszego wieczoru, póki jeszcze trwa. Możliwe, że jutro będziemy musieli się przygotować do nowej walki. Wcześniej jednak chciałbym wyrazić uznanie dwóm osobom u mego boku, które w Weissenfels należy otoczyć szczególnym szacunkiem. Tomasz z Chrystianowa i jego siostra Klara Maria.

      Wśród zebranych przeszedł szept, ale Dytryk to zignorował i ciągnął dalej:

      – Teraz, gdy już wróciłem, mogę zdradzić ich prawdziwe pochodzenie. Ich ojcu Chrystianowi zawdzięczam swe rycerskie wychowanie, a jego syn z wielką odwagą walczył u mego boku w bitwach pod Filomelionem, Ikonium i Akką. Przyjmijcie brata i siostrę do swej wspólnoty i okazujcie im szacunek, na jaki zasłużyli.

      Na znak dany przez Dytryka wszyscy zebrani wznieśli kielichy i wypili toast. Następnie usiedli i zabrali się do jedzenia.

      Po pewnym czasie Dytryk odesłał na chwilę Tomasza pod jakimś pretekstem i zwrócił się do młodej kobiety siedzącej u jego boku.

      – Klaro, bardzo was proszę, użyjcie swych zdolności i całego rozsądku, by pomóc bratu. Wojna zmienia mężczyzn. Niektórych napełnia trwogą, innych odwagą. Czyni twardym i napawa goryczą. Niektórzy część swojej duszy zostawiają na zawsze na polu bitwy.

      Wciąż niezwykle żywo stała mu przed oczami reakcja młodego towarzysza broni w stajni zajazdu.

      – Wojna zmienia również kobiety – odrzekła Klara i po raz pierwszy od ich powrotu spojrzała mu na chwilę prosto w oczy. – Muszą pozwolić odejść swym mężom, braciom i synom i samodzielnie dawać sobie radę ze wszystkim, by wykarmić dzieci. A jeśli ich mężowie, bracia i ojcowie powrócą, wówczas muszą się nauczyć żyć z chłodem i goryczą w ich sercach, chyba że zdołają je na nowo napełnić miłością.

      Dytryk zamilkł poruszony, a gdy znów się odezwał, w jego głosie brzmiała nostalgia.

      – Długo tęskniłem za waszą obecnością. Za waszą obecnością i mądrością. – Jego słowa zabrzmiały jak dworskie pochlebstwo, jednakże każde z nich było na wskroś szczere.

      Klara przez chwilę milczała.

      – Gdy dacie znak do oficjalnego zakończenia kolacji, chciałabym, jeśli pozwolicie, przedstawić bratu jego małą siostrzenicę – poprosiła.

      – Oczywiście – odrzekł.

      Jednocześnie poczuł ukłucie w sercu na myśl, że jej dziecko zostało spłodzone przez mężczyznę, z którym, pomimo jego tragicznej śmierci, chętnie by się zamienił miejscami.

      Była już późna noc, gdy rodzeństwo weszło do izby Klary i Tomasz pochylił się nad pogrążoną we śnie Anną.

      – Cała matka – powiedział.

      Na jego twarzy pojawił się cień wzruszenia, który całkowicie go odmienił. Maleństwo liczące sobie półtora roku, jak powiedziała mu Klara, spało głęboko i nie przeszkadzało mu zupełnie światło świecy, którą wuj oświetlił drobną twarzyczkę. Dziewczynka wyglądała na spokojną i zdrową, bezpieczną nawet we śnie. Jej włoski kręciły się na skroniach i miały taki sam rudawy połysk jak u jej matki i babki. Tomasz z trudem się opanował, by nie pogłaskać małej twarzyczki zgrubiałymi dłońmi. Czuł wzruszenie, ale nie chciał zbudzić siostrzenicy. Tej nocy mieli z siostrą dużo spraw do omówienia.

      – Miałam już bóle, gdy Daniel wpadł do domu i zawołał, że musimy natychmiast wyjeżdżać – zaczęła opowiadać, ciągnąc go jednocześnie w stronę ławy i napełniając dla niego kubek. – Hartmut, stary zbrojmistrz, pomógł naszemu bratu w ucieczce z miśnieńskiego zamku. Daniel mimo swoich piętnastu lat zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Byłbyś z niego dumny. Ojciec też.

      – Z ciebie również. Żeby w tym stanie wyruszyć w podróż! – powiedział z niedowierzaniem.

      – Przyszła na świat w środku lasu, zaraz za Freibergiem.


Скачать книгу