Próba. Fallen Crest. Tom 4. Tijan
stąd. Nie chcę mieć z żadnym z was do czynienia.
– Sam?
Odwróciłam się, ten głos był jak muzyka dla moich uszu. Logan stał, trzymając pod pachą kask, ze spoconymi ciemnymi włosami, których kępki sterczały na boki. Policzki miał pomazane czarną farbą, ziemią i potem. Na stroju widniały plamy z błota i trawy.
– Co tu robisz? Masz przerwę.
– Kazali mi tu przyjść. – Podszedł i zobaczył Davida i Garretta. – O kurwa.
Dokładnie.
Wyciągnął do mnie rękę, a ja do niego podeszłam. Nie wpadłam w jego ramiona. Stałam wyprostowana, ale na chwilę przysunęłam się do niego, żeby poczuć się bezpiecznie. Na jedną cholerną sekundę, a kiedy to zrobiłam, delikatnie położył dłoń na moich plecach. Jego ciało było silne, a w jego głosie usłyszałam pomruk dochodzący z głębi gardła.
– Co się, do cholery, dzieje?
– Logan… – David był wyczerpany.
Znów się roześmiałam.
– Muszę iść.
Zaczęłam się cofać, ale on trzymał mnie przy sobie. Odwrócił szyję, żeby mnie widzieć.
– Sam? Zostań. Nie.
Pokręciłam głową i odepchnęłam się od jego piersi.
– Nie. Jadę zobaczyć się z Masonem. – Mason sprawiał, że czułam się lepiej. Zawsze to robił. I zawsze tak będzie. – Chcę się z nim zobaczyć.
– Sam…
Ruszyłam w dół boiska, w stronę otwartej bramy. Wtedy zobaczyłam Natalie. Stała tam z kasetką z pieniędzmi w dłoniach. Oczywiście. Bilety sprzedawali do przerwy. Powiedział to głos w mojej głowie, jakbym próbowała dodać dwa do dwóch – niedorzeczne. Co było ze mną nie tak?
Przewróciła oczami.
– Mój Boże, czy możesz jeszcze bardziej dramatyzować? Nie wiem nawet, jaka jest sytuacja, ale poznaję wszystkie oznaki. Oto Samantha Strattan. Zawsze, kurwa, ucieka. – Wskazała Logana. – Wyszedł z szatni, żeby być twoim obrońcą, ale to ci nie wystarczy. Uciekasz do Masona. Dorośnij. Tak jak powiedziałam, znajdź swoje jaja i zacznij je pokazywać…
Widziałam tylko czerwień. Zmrużyłam oczy i opuściłam głowę, jakbym zamierzała ją zaatakować.
– Chcesz, żebym znalazła swoje jaja?
Natalie chrząknęła. Upuściła kasetkę, kopnęła ją komuś z boku i uśmiechnęła się do mnie.
– Chciałabym ich spróbować. No dalej, Strattan. Nie potrzebuję wsparcia moich przyjaciółek. Sama mogę cię załatwić.
Wspomnienia z tamtej łazienki w zeszłym roku, tego, jak mnie biły i jak się od nich odsuwałam, jak pociągnęły mnie z powrotem, sprawiły, że coś stanęło mi w gardle. Przed oczami zobaczyłam biały rozbłysk. Dziką furię. To właśnie wtedy moja głowa się odmeldowała.
Chciałam zadawać ciosy, takie jak te, które one mi zadały.
Rzuciłam się na nią, ale jakaś ręka owinęła się wokół mojej talii. Zostałam odciągnięta.
– Nie! – Nie musiałam widzieć, kto mnie trzyma. To był Logan. Postawił mnie na nogach, a potem poprawił uścisk i przerzucił mnie sobie rzez ramię, zanim mogłam się wyrwać. Zaczął iść przez boisko w stronę parkingu.
Zignorowałam zdziwione spojrzenia obu moich ojców i tłum, który już zdążył się zebrać. Natalie wpatrywała się we mnie z wściekłością, kiedy Logan przeszedł przez parking i wszedł do budynku szkoły. Postawił mnie na nogach i wskazał moją twarz.
– Zostajesz tutaj. Mówię całkiem serio.
– Nie…
– SAMANTHA!
Zamknęłam usta. Cofnęłam się do ściany.
Sapnął z wysiłkiem.
– Boże. Po prostu zostań. Mam na głowie trenera, który jest na mnie wkurzony. Zaczekaj dziesięć pieprzonych minut. – Nie czekając na odpowiedź, wbiegł do szatni. Gdy drzwi się otworzyły, usłyszałam, jak jego trener krzyczy:
– Jesteś gotowy… – Drzwi się zamknęły i zostałam sama. Reszta korytarzy była pogrążona w ciemności, a w wejściu były tylko dwie lampy, żeby obie drużyny trafiły do swoich szatni.
Opadłam na podłogę i wyciągnęłam telefon. Potrzebowałam Masona.
Rozdział 8
–Sam?
Dźwięk jego głosu wystarczył. Poczułam, że się uspokajam.
– Hej. – Usłyszałam głośną muzykę i jakiś głos po jego stronie, zapytałam więc: – Gdzie jesteś?
– Jestem w restauracji z drużyną. Robią coś w rodzaju grilla. Chłopaki podrzucają jedzenie w powietrze i stukają się kubkami. To nie w moim stylu, ale Matt wydaje się żyć właśnie dla takich rzeczy.
Uśmiechnęłam się.
– Jak tam twój współlokator?
– Sam. – Nagle wszystkie hałasy w tle zniknęły i usłyszałam jego głos wyraźnie, w tym i jego zaniepokojenie. – Co się dzieje? Nie dzwonisz nigdy tak wcześnie.
– Mój tata tu jest.
Zapadła cisza.
– Nie masz na myśli Davida? – zapytał.
– Nie.
– Gdzie teraz jesteś?
Z wnętrza szatni dobiegły nagłe okrzyki i klaskanie, po czym rozległ się dudniący odgłos.
– Jestem na korytarzu przed szatnią. Logan mnie tu przyprowadził. Byłam na meczu, kiedy go zobaczyłam. Mason… – Chwyciłam mocniej telefon i przysunęłam stopy, przycisnęłam kolana do piersi i oparłam na nich czoło. – Nawet nie wiedziałam. David wiedział, ale nie powiedział mi aż do dziś.
– Przyjechał z wizytą?
– Na stałe.
Westchnął.
– Przykro mi, Sam.
– Dam sobie radę. – Kiedy to powiedziałam, wiedziałam, że to prawda. Wiedziałam, że zareagowałam z przesadą.
– Nie, miałem na myśli, że przykro mi, że mnie tam nie ma.
– Och. – Gdy usłyszałam w jego głosie czyste uczucie, zalało mnie ciepło. Poczułam delikatne mrowienie, które się rozprzestrzeniało. – Dlaczego wszystko od razu stało się lepsze?
– Nie mogę powiedzieć przez telefon niczego, co by ci pomogło, ale gdybym tam był, po prostu byłbym z tobą. Wiem, że mi pomaga, kiedy stoisz obok mnie.
– Nie podoba mi się ta odległość między nami. – Przyciskając telefon jeszcze mocniej do siebie, chciałam po niego sięgnąć. Chciałam poczuć jego ramiona wokół mnie. W tej chwili telefon był naszym łącznikiem. – I już mi pomogłeś.
Usłyszałam kolejny łagodniejszy śmiech.
– To rok, tylko jeden rok, a potem będziesz tutaj.
– Tak.
Nastąpiła kolejna chwila milczenia, zanim się odezwał.
– Poza tym wszystko w porządku?
Nie.
– Tak. –