Niemcy. Piotr Zychowicz
mogłem uwierzyć, że ten idiota naprawdę to zrobił!” – mówił mi po latach ze śmiechem jeden ze świadków.
À propos – kim był Mathias Letulu?
To był murzyński żołnierz z armii południowoafrykańskiej, którego Niemcy wzięli do niewoli pod Tobrukiem. Marseille wyciągnął go zza drutów i zrobił swoim osobistym adiutantem. Zamieszkali razem w jednym namiocie i serdecznie się ze sobą zaprzyjaźnili. Pili razem alkohol, którego Marseille pochłaniał ogromne ilości. Obaj panowie stanowili nierozłączną parę.
Jak Marseille znosił dyscyplinę wojskową?
Marseille i dyscyplina wojskowa to jak połączenie benzyny i ognia. On był najbardziej niepokornym i buntowniczym żołnierzem w całej niemieckiej armii. Właściwie, jak mówili jego koledzy, zupełnie nie nadawał się do wojska. Nigdy nie nauczył się nawet przyzwoicie salutować. Dopuszczał się za to najbardziej rażących wykroczeń. Jego teczka personalna pękała w szwach od setek nagan i upomnień. Właśnie dlatego bardzo długo nie mógł awansować.
Jakie to były wykroczenia?
Jeszcze w Niemczech, będąc w powietrzu, poczuł parcie na pęcherz. Wylądował więc na środku autostrady i jak gdyby nigdy nic, na oczach zdumionych kierowców, udał się w rosnące na poboczu krzaki. W mieście, w którym były jego koszary, „wykorzystał” córkę szefa miejscowego Gestapo. Kilka razy ukradł samochód przełożonego i jeździł nim na dziewczynki. Uciekał z koszar, nie wracał z przepustek, żandarmeria musiała siłą sprowadzać go z burdeli. Z kolei już w Afryce przeleciał nad transporterem opancerzonym marszałka Rommla, omal nie strącając mu czapki. Innym razem ostrzelał z powietrza namiot przełożonego, który nadepnął mu na odcisk.
Do tego dochodził jego ekscentryczny wygląd.
Marseille właściwie się nie strzygł, jak na standardy armii III Rzeszy nosił stanowczo zbyt długie włosy. Jest taka kapitalna scena. Bazę lotniczą w Afryce wizytuje jakiś generał, nagle z namiotu wyłania się Marseille. Ma na sobie rozpiętą kolorową koszulę, szorty i sandały zrobione z kawałka opony. Na nosie okulary przeciwsłoneczne, w jednej ręce szklaneczkę brandy, a w drugiej parasolkę. W ślad za nim kroczy oczywiście Mathias. Wyglądali, jakby szli na plażę.
(śmiech) Jak to możliwe, że Marseille mógł sobie na to wszystko pozwolić?
Najpierw pomagało mu to, że jego ojcem był generał Siegfried Marseille. Inni oficerowie patrzyli więc na jego wybryki przez palce. Potem zaś chroniła go już własna sława. Zwycięstwa powietrzne Marseille’a były tak wielkie, że dowództwo machnęło ręką na wszystkie jego wybryki i niesubordynację. Był zbyt cennym pilotem, żeby zesłać go za karę do służby w piechocie na froncie wschodnim.
Teraz temat najsympatyczniejszy – Marseille i kobiety.
Na temat jego podbojów łóżkowych powstało chyba więcej legend niż o jego walkach powietrznych. Miał romanse z gwiazdami filmowymi, córkami dygnitarzy III Rzeszy, a nawet z Leni Riefenstahl. Słynna reżyserka była po prostu zafascynowana Marseille’em. Na ich pierwszym spotkaniu powiedziała mu, że nadaje się na aktora i mógłby zagrać samego siebie w filmie o zwycięstwach Luftwaffe. „Myśli pani, że takie produkcje będą popularne po przegranej wojnie?” – odpowiedział.
Podobno w Bengazi miał sekretną garsonierę.
Ponoć przyjmował w niej bratanicę Mussoliniego, żony niemieckich generałów, marokańską tancerkę brzucha, agentkę brytyjskiego wywiadu, węgierską hrabinę oraz słynne piosenkarki. Część z tych opowieści była pewnie zmyślona, ale Marseille bez wątpienia miał olbrzymie powodzenie u kobiet. Przysyłały mu do koszar butelki szampana, tony pachnących perfumami listów i swoje rozbierane zdjęcia.
Koniec kariery Marseille’a był dość zaskakujący.
Tak, Marseille nie zginął w walce, jak mu przepowiadano. 30 września 1942 roku podczas rutynowego lotu w jego samolocie doszło do awarii. W kabinie pojawiło się mnóstwo dymu. Marseille zbyt długo pozostał w kokpicie, za wszelką cenę chciał dolecieć nad niemieckie terytorium. Gdy wreszcie wyskoczył, statecznik samolotu uderzył go w pierś i pachwinę. Nie zdołał otworzyć spadochronu i runął na ziemię. Znaleziono go w pobliżu wraku samolotu ze zmiażdżoną czaszką. Największy as myśliwski II wojny światowej zginął więc w wyniku głupiego wypadku lotniczego.
Miało to jednak i „dobrą stronę”.
Tak, pozostał niepokonany przez wroga.
COLIN D. HEATON jest amerykańskim historykiem wojskowości. Napisał szereg książek, m.in. Luftwaffe Eagle, Night Fighters i Noble Warrior. W Polsce nakładem wydawnictwa Replika ukazała się jego biografia Hansa Marseille’a Gwiazda Afryki.
Źródło: „Historia Do Rzeczy”, marzec 2015
10
Prawdziwe oblicze Oskara Schindlera
Rozmowa z amerykańskim historykiem profesorem DAVIDEM M. CROWE’EM
Oskar Schindler nie jest ulubioną postacią historyczną Polaków…
(śmiech) Doskonale to rozumiem.
To, że najsłynniejszym Sprawiedliwym wśród Narodów Świata jest „dobry Niemiec”, jeszcze jakoś byśmy przełknęli. Jednak „dobry nazista” – co to, to nie!
Przyczyna sławy Schindlera jest bardzo prosta i w dużej mierze przypadkowa. To oczywiście pokłosie spektakularnego filmu Stevena Spielberga z 1993 roku Lista Schindlera. Wpływ amerykańskiego przemysłu filmowego na ludzkość jest gigantyczny. Ja sam nie słyszałem o Schindlerze dopóty, dopóki nie obejrzałem superprodukcji Spielberga.
Dlaczego Spielberg nie nakręcił filmu o Irenie Sendlerowej, Polce, która uratowała setki dzieci z warszawskiego getta?
Ludzie Zachodu postrzegają II wojnę w sposób wybiórczy. Nasze badania nad Holokaustem zostały zdominowane przez historyków specjalizujących się w historii Niemiec. A co za tym idzie – opisujących Zagładę przez pryzmat doświadczeń Niemców. Niewielu badaczy z Zachodu interesuje się Europą Wschodnią. Nie mają więc pojęcia o tym, co podczas wojny działo się z Polakami. Nie wiedzą o polskich cierpieniach ani o Polakach ratujących Żydów.
A może „dobry Niemiec” jest dla Zachodu bardziej do przyjęcia niż „dobry Polak”?
Nie doszukiwałbym się podtekstów. Proszę nie przeceniać Amerykanów. Tutaj nie chodzi o niechęć do Polaków, tylko o zwykłą ignorancję. My, mówię to w imieniu cechu amerykańskich historyków, nie uczymy naszych studentów wystarczająco dużo o historii Polski i innych krajów Europy Wschodniej. Badaczy zajmujących się tą problematyką można zliczyć na palcach jednej ręki. To bez wątpienia poważne zaniechanie.
Porozmawiajmy więc o Schindlerze. Przed wojną był chyba chuliganem.
Nie, to nie jest właściwe określenie. Rzeczywiście jednak Schindlera, który był Niemcem sudeckim, kilkakrotnie aresztowała czeska policja. Siedział w areszcie, płacił grzywny – głównie za pijaństwo i rozmaite knajpiane wybryki. Bardzo dużo pił. Zdradzał żonę z wieloma kobietami. Miał dwoje nieślubnych dzieci. Prowadził hulaszczy tryb życia, na który nie miał środków, bo nie szło mu w interesach.
Czy dlatego związał się z Abwehrą?
Tak, to był jeden z głównych powodów. Współpracę z Abwehrą podjął, gdy zaczął narastać konflikt między III Rzeszą a Czechosłowacją. Działał przeciwko swojemu państwu, za co w 1938 roku znów został wpakowany do czeskiego więzienia. Uratował go podpisany we wrześniu 1938 roku Układ monachijski, na mocy którego Czesi