Fjällbacka. Camilla Lackberg
dziecka Alex, czy będzie milczał w nadziei, że to nie wyjdzie na jaw? Pomyślała, że mu nie zazdrości. Zresztą nie umiałaby powiedzieć, jak zachowałaby się na jego miejscu. Prawda nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem.
Zapadł już zmierzch. Erika pomyślała z wdzięcznością, że ojciec zainstalował zewnętrzne oświetlenie, które zapalało się automatycznie, gdy ktoś się zbliżał do domu. Bała się ciemności. W dzieciństwie myślała, że z tego wyrośnie, bo przecież dorośli nie mogą bać się ciemności. Tymczasem, choć skończyła trzydzieści pięć lat, nadal zaglądała pod łóżko, by się upewnić, czy nikt na nią nie czyha. Żałosne.
Pozapalała światła w całym domu. Potem nalała sobie duży kieliszek czerwonego wina i zwinęła się w kłębek na wiklinowej sofie na werandzie. Wbiła wzrok w otaczającą dom gęstą ciemność. Poczuła się bardzo samotna. Tyle osób opłakiwało Alex lub było wstrząśniętych jej śmiercią. Erice pozostała tylko Anna. Zastanawiała się, czy Anna płakałaby po niej.
W dzieciństwie były sobie z Alex bardzo bliskie. Kiedy Alex zaczęła unikać kontaktów, a w końcu zniknęła w związku z przeprowadzką, dla Eriki był to koniec świata. Ta przyjaźń była tylko jej. W dodatku Alex – poza ojcem – była jedyną osobą, która okazywała, że jej zależy na Erice.
Erika o mało nie utrąciła nóżki od kieliszka, stawiając go mocno na stole. Poczuła nagle, że nie usiedzi w miejscu i musi coś zrobić. Nie musi przed sobą udawać, że nie poruszyła jej śmierć Alex. A zwłaszcza że obraz Alex przedstawiony przez jej bliskich i przyjaciół nie odbiegał od obrazu tej Alex, którą kiedyś znała. To była wręcz obca osoba. Wprawdzie ludzie zmieniają się w drodze od dzieciństwa do dorosłości, ale rdzeń ich osobowości pozostaje niezmienny.
Erika wstała i włożyła palto. W kieszeni namacała kluczyki od samochodu. W ostatniej chwili przypomniała sobie o latarce, wsunęła ją do drugiej kieszeni.
W fioletowej poświacie z ulicznej latarni dom na szczycie wzgórza wyglądał bardzo posępnie. Erika postawiła samochód na parkingu za szkołą. Nie chciała, aby ktoś zobaczył, jak wchodzi do domu.
Podkradła się do ganku, korzystając z osłony wysokich krzewów rosnących w przydomowym ogrodzie. Miała nadzieję, że dawny zwyczaj się nie zmienił, i sięgnęła pod wycieraczkę, gdzie tak samo jak dwadzieścia pięć lat temu leżał zapasowy klucz. Drzwi zaskrzypiały lekko, gdy je otwierała. Miała nadzieję, że nikt z sąsiadów nie słyszał.
Bała się, wchodząc do ciemnego domu. Lęk przed ciemnością przyprawił ją o uczucie duszności. Oddycha-ła głęboko, aby uspokoić nerwy. Z ulgą przypomniała sobie o latarce, chociaż nie miała pewności, czy baterie się nie rozładowały. Okazało się, że latarka działa. Kiedy zaświeciła, Erika poczuła się nieco spokojniejsza.
Przesunęła światłem latarki po salonie na parterze. Nie umiałaby powiedzieć, czego szuka. Miała nadzieję, że żaden sąsiad ani przechodzień nie zobaczy światła i nie zawiadomi policji.
Pokój był bardzo ładny i przestronny. Jasne skandynawskie umeblowanie z brzozowego drewna, o prostych kształtach, zastąpiło typowe dla lat siedemdziesiątych brązowo-pomarańczowe wnętrze, które zapamiętała z dzieciństwa. Domyśliła się, że to dzieło Alex. W pokoju panował idealny porządek. Na obiciu kanapy nie dostrzegła najmniejszego zagniecenia, a na stoliku nie było choćby jednej gazety, przez co pokój robił wrażenie opuszczonego. Nie zauważyła niczego godnego uwagi.
Przypomniała sobie, że kuchnia jest w głębi domu. Było to duże, przestronne pomieszczenie. Idealny porządek zakłócała tylko stojąca w zlewie samotna filiżanka po kawie. Erika przeszła z powrotem przez salon i weszła na piętro. Od razu skręciła w prawo i wkroczyła do dużej sypialni. Pamiętała, że kiedyś była to sypialnia rodziców Alex. Teraz była tu najwidoczniej sypialnia Alex i Henrika. Urządzono ją również z wielkim gustem, ale więcej było akcentów egzotycznych, tkanin w kolorze brązu i fioletu. Na ścianach wisiały afrykańskie maski. Był to spory, wysoki pokój, dzięki czemu dobrze prezentował się zawieszony w nim duży żyrandol. Alexandra oparła się częstej dla letników pokusie zapełnienia domu motywami morskimi. W czynnych latem miejscowych sklepikach takie motywy szły jak woda, od zasłon we wzory w muszelki po obrazy z węzłów.
W odróżnieniu od innych pomieszczeń, do których zajrzała, sypialnia sprawiała wrażenie zamieszkanej. Tu i ówdzie rozrzucone były drobne osobiste przedmioty. Na nocnym stoliku leżały okulary i tomik wierszy Gustafa Frödinga. Na podłodze leżały rozrzucone pończochy, a na łóżku kilka swetrów. Erika po raz pierwszy poczuła, że Alex naprawdę tu mieszkała.
Zaczęła ostrożnie przeglądać zawartość szaf i szuflad. Nie bardzo wiedziała, czego szuka. Grzebiąc w pięknej jedwabnej bieliźnie Alex, czuła się jak podglądaczka. Już miała otworzyć następną szufladę, kiedy na samym spodzie namacała coś szeleszczącego.
Nagle zastygła z pełną garścią koronkowych majtek i biustonoszy. Z parteru wyraźnie dobiegł jakiś dźwięk. Był to odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. Erika rozejrzała się z przerażeniem. Mogła tylko schować się pod łóżko albo w jednej z szaf stojących wzdłuż ściany. W pierwszej chwili nie potrafiła się zdecydować. Dopiero gdy usłyszała kroki na schodach, zakradła się do najbliższej szafy. Drzwi, dzięki Bogu, otworzyły się łatwo i bezszelestnie. Erika weszła między ubrania i zasunęła za sobą drzwi. Nie mogła widzieć osoby, która weszła do domu, słyszała natomiast jej zbliżające się coraz bardziej kroki. W pewnej chwili osoba ta zawahała się, stając przed drzwiami sypialni. Weszła. W tym momencie Erika zorientowała się, że w ręku trzyma przedmiot znaleziony w szufladzie. Włożyła go ostrożnie do kieszeni.
Ledwie odważyła się oddychać. Załaskotało ją w nosie. Zmarszczyła się, licząc, że jej przejdzie. Rzeczywiście pomogło.
Ten ktoś przeszukiwał pokój. Zachowywał się podobnie jak Erika, zanim jej przerwano. Wysuwał kolejne szuflady. Erika zdała sobie sprawę, że zaraz przyjdzie kolej na szafy. Była coraz bardziej przerażona. Na czoło wystąpiły jej kropelki potu. Co robić? Jedyne wyjście to wcisnąć się jak najgłębiej. Miała szczęście, bo weszła do szafy, w której wisiało sporo długich płaszczy. Starała się nimi zasłonić. Może nie będzie widać jej nóg, wciśniętych w jedną z par butów stojących na dnie szafy.
Przeglądanie szuflad trwało dłuższą chwilę. W szafie pachniało środkiem na mole. Erika miała nadzieję, że jest skuteczny i że w tej ciemności nic po niej nie łazi. Miała również nadzieję, że osoba przeszukująca sypialnię i znajdująca się o metr od niej nie jest tą, która zamordowała Alex. Z drugiej strony któż inny miałby powód zakradać się do domu Alex, pomyślała, zapominając, że sama też przyszła bez zaproszenia.
Nagle drzwi szafy otworzyły się, Erika poczuła na stopach powiew powietrza. Wstrzymała oddech.
Dla tego, kto je otworzył, szafa nie miała chyba żadnych tajemnic. Nie znalazł też nic, bo drzwi zaraz się zamknęły. Erika usłyszała otwieranie i zamykanie kolejnych szaf, a potem ten ktoś wyszedł i zszedł na dół. Odważyła się wyjść z szafy dopiero jakiś czas po tym, jak usłyszała, że drzwi wejściowe się zamknęły. Cudownie było odetchnąć normalnie i nie zastanawiać się nad tym.
Pokój wyglądał tak samo jak przedtem. Kimkolwiek była osoba, która przeszukała pokój, nie zostawiła bałaganu. Nie był to włamywacz, co do tego Erika nie miała wątpliwości. Przyjrzała się bliżej szafie, w której się przedtem chowała. Zaczęła szukać tego czegoś twardego, na co natrafiła nogami, kiedy przytuliła się do ściany. Odsunęła ubrania i zobaczyła spory nieoprawiony obraz. Wyjęła go ostrożnie i odwróciła. Był niezwykle piękny. Nawet Erika zrozumiała, że to dzieło znakomitego malarza. Przedstawiał nagą Alexandrę, leżącą