Asymetria. Lisa Halliday
staruchem. A może jednak ludzie mają więcej wyobraźni i są lepsi, niż jej się wydawało? Może są w stanie zrozumieć, że wszystko jest ciekawsze z nim niż bez niego i może nawet, że jej energia i oddanie to cechy, których świat potrzebuje więcej niż mniej? Z tyłu za nimi planetarium rozjaśniło się na fioletowo. Sprzedawca hot dogów halal zamykał już swój wóz. Ezra poprawiał rękawiczki, Gabriela mrugnęła do Alice porozumiewawczo i podeszła do niej, podskakując na zimnie.
– Samantho! – odezwała się teatralnym szeptem. – Francine mówi, że można zamrozić jajeczko.
Z PRZESIADKĄ W RONKONKOMIE jazda pociągiem trwała niecałe trzy godziny. Alice w podróży piła kwaśną lemoniadę i patrzyła, jak zardzewiałe siatki ogrodzeniowe i psychodeliczne graffiti z Queensu ustępują miejsca żonkilom, psim budom, dereniom i pnączom. W Yaphank wzdłuż torów widać było tu i ówdzie kwiaty cykorii, rozedrgane niczym maleńkie ludziki życzące im dobrej podróży. Naprzeciwko w przedziale siedziała staruszka, trzymała ręce na torebce, a torebkę na kolanach, i oglądała przemykające za szybą krajobrazy, wokół niej zaś skakała i krzyczała grupka nastolatków. Od czasu do czasu ich wygłupy przenosiły się na korytarz, młodzi ludzie obijali się o fotel tej kobiety, a raz ktoś nawet rzucił czapeczkę bejsbolową prosto w łokciowe zgięcie jej barwinkowego blezera. Nawet kiedy pochylił się nad nimi konduktor, robili dalej swoje – rzucali bananami, wyrywali sobie z rąk telefony komórkowe – aż wreszcie konduktor wyprostował się, odchrząknął i zapytał:
– Przepraszam. Czy ta pani wam przeszkadza?
Jak susły uciekające do rodzinnych nor, opadli na swoje miejsca i pozostali na nich już do końca podróży, porozumiewając się odtąd mnisim szeptem.
– Cześć, Samantho.
– Cześć, Clete. Jak leci?
– Nieźle. Ładna pogoda na wizytę na wsi.
– Na pewno.
Gdy wjechali na podjazd, Ezra wychodził właśnie ze swojej pracowni.
– Przepraszam, panienko! – krzyknął. – Pani rezerwacja zaczyna się dopiero od jutra. – Podszedł bliżej. – Jak się masz, Mary-Alice?
Otworzyła szeroko oczy.
– To znaczy Samantho-Mary. Samantha-Mary-Alice. Mary-Alice to twoje drugie imię, nie? Wolisz jednak Samanthę, prawda, Samantho-Mary-Alice?
– Tak jest – odpowiedziała.
– Nieważne. – Clete wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Do zobaczenia w niedzielę, szefie.
Kiedy wchodzili do domu, Ezra otoczył ją ramieniem.
– Dziewięćdziesiąt trzy strony.
– Wspaniale.
– Nie wiem, czy są coś warte.
Po domu krzątała się sprzątaczka, a oni jedli lunch. Alice zaczęła mu opowiadać o tej staruszce w pociągu, ale kiedy tylko napomknęła o barwinkowym blezerze, Ezra odstawił piwo imbirowe i pokręcił głową.
– Nie sentymentalizuj jej.
– Zawsze tak mówisz. Nie sentymentalizuj ludzi. Jakbym mogła coś na to poradzić.
– Uczucia są w porządku. Ale nie sentymentalizm.
Sprzątaczka puściła do niej oko.
– On jest taki zabawny.
– Kto?
– Pan, panie Blazer.
– To nie ulega najmniejszej wątpliwości – powiedziała Alice, wstając. – Hej, Yankees grają dziś wieczorem z Red Sox.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.